#anonimowemirkowyznania
Mirki, czuję się jak gówno...
Jestem z kobietą 4 lata. Wydawała się ideałem, martwiła się o mnie, zawsze była na każde wezwanie, chciała każdy wolny czas spędzać ze mną, akceptowała to, że trenuję siatkówkę, że +/- 5 treningów tygodniowo. Nie mieszkamy razem.
Ja mieszkam z rodzicami, ona sama wynajmuje pokój, bo jest ze wsi. Ja jestem typem, który nie przepada za imprezami, odkąd się poznaliśmy, po prostu mniej więcej ustaliliśmy, że bawimy się razem. I bawiliśmy przez te kilka lat i było super, ekstra. Wspólne wyjścia, nigdy mi niczego nie zabraniała, w sensie wypić więcej, jak za dużo wypiłem pilnowała, trzymała głowę jak rzygałem.. Wychodziliśmy czasem ze wspólnymi znajomymi, a teraz coś we mnie pękło...
Wolę wyjść z ziomkami na miasto, albo do mieszkania na picie niż wziąć ją ze sobą. Dlaczego? Nie wiem. Nigdy nie zrobiła mi afery, bo za dużo wypiłem, żadnych fochów nigdy, nawet jak przy znajomych moich raz jej #!$%@?łem, to sam na sam powiedziała, że jej się to nie spodobało, ale zachowywała się normalnie
Mówię jej rzeczy, przez które one płacze, sprawiam jej ogromną przykrość niektórymi słowami i sam to widzę, płacze, bo coś się zmieniło, kocham ją, ale zastanawiam się czy nie powinienem pozwolić jej odejść jak coś się ze mną stało.
Mirki, czuję się jak gówno...
Jestem z kobietą 4 lata. Wydawała się ideałem, martwiła się o mnie, zawsze była na każde wezwanie, chciała każdy wolny czas spędzać ze mną, akceptowała to, że trenuję siatkówkę, że +/- 5 treningów tygodniowo. Nie mieszkamy razem.
Ja mieszkam z rodzicami, ona sama wynajmuje pokój, bo jest ze wsi. Ja jestem typem, który nie przepada za imprezami, odkąd się poznaliśmy, po prostu mniej więcej ustaliliśmy, że bawimy się razem. I bawiliśmy przez te kilka lat i było super, ekstra. Wspólne wyjścia, nigdy mi niczego nie zabraniała, w sensie wypić więcej, jak za dużo wypiłem pilnowała, trzymała głowę jak rzygałem.. Wychodziliśmy czasem ze wspólnymi znajomymi, a teraz coś we mnie pękło...
Wolę wyjść z ziomkami na miasto, albo do mieszkania na picie niż wziąć ją ze sobą. Dlaczego? Nie wiem. Nigdy nie zrobiła mi afery, bo za dużo wypiłem, żadnych fochów nigdy, nawet jak przy znajomych moich raz jej #!$%@?łem, to sam na sam powiedziała, że jej się to nie spodobało, ale zachowywała się normalnie
Mówię jej rzeczy, przez które one płacze, sprawiam jej ogromną przykrość niektórymi słowami i sam to widzę, płacze, bo coś się zmieniło, kocham ją, ale zastanawiam się czy nie powinienem pozwolić jej odejść jak coś się ze mną stało.
Cześć, postanowiłem wam się wyżalić, bo w sumie nie mam komu. Nie oczekuję pomocy od was ponieważ w moim przypadku nie ma prostego i dobrego rozwiązania. Jestem w związku (o ile tak to można nazwać) od 4 lat, z czego ostanie kilka miesięcy to dramat. Normalny człowiek #!$%@?ął by to wszystko i rozpoczął nowe życie z kimś innym, tylko nie ja. Z różowym układało się super, podobne charaktery, wspólne zainteresowania mało kłótni/awantur z dupy. Leczy się na depresję od 1.5 roku, ale jej stadium nie było tak zaawansowane (lub tego nie widziałem tak bardzo), żeby robiła mi jakieś jazdy. Dla mnie nie było to problemem i wspierałem ją tylko jak mogłem - było dobrze. Niestety, #!$%@?ło się po zaręczynach, które długo planowałem i byłem pewny wszystkiego, że będzie dobrze i mogę myśleć o przyszłości. Pojawiły się kłótnie, problemy, wzajemne obwinianie się. Powód? Zbyt szybka według niej decyzja o ślubie etc. Tak między Bogiem a prawdą, dużą wagę do tego przyczynili jej rodzice, ona zawsze ich słuchała i nie było opcji żeby się przeciwstawić. Wymyślili sobie, że ślub za dużo będzie nas kosztować i oni nie są w stanie się dołożyć, więc ona ma odprowadzić mnie od myśli ślubu (tego dowiedziałem się później, sama mi powiedziała) było mi cholernie przykro. Nie lubili mnie zbyt bardzo, ale byli tak zakłamani, że w oczy to tacy mili a za plecami obgadywali mnie, co w ogóle nie było prawdą. Mój różowy oczywiście mówił mi o tym, ale nie broniła mnie jakoś szczególnie przed nimi - było mi z tym bardzo źle. Jakby było mało problemów, to doszła zdrada. Jednorazowy skok w bok różowego. Przepraszała mnie, błagała o wybaczenie, że się zmieni i wszystko się ułoży. Głupi byłem, uwierzyłem. Teraz męczę się kolejny miesiąc i wiem, że raczej gówno z tego będzie. Nie zmieniło się nic, a przynajmniej ja tego nie odczuwam. Praktycznie przez cały ten zły okres, nie rozmawialiśmy o nas, o przyszłości, o tym jak to naprawić - ale o wszystkim innym owszem. Czułem i czuję się nieważny dla niej. Może ja zbyt wiele wymagam od niej? Sam kocham ją nad życie i mógłbym w ogień wskoczyć mimo, że zrobiła mi tak wiele przykrości i bólu (gdyby nie to wszystko do dziewczyna do rany przyłóż). W tym momencie, nawet nie jesteśmy zaręczeni, bo oddała mi po zdradzie pierścionek, a ja nie widziałem okazji i powodów na to, by go znów jej wręczyć. Dopiero teraz, kiedy wie co nadchodzi, zrozumiała swoje zachowanie i wie jakie błędy popełniała - to jest #!$%@?, uwierzcie mi. Lepiej było by mi żyć w samotności.
Oboje LVL 25
#zwiazki #przegryw #milosc #rozowepaski #niebieskiepaski
Kliknij