W owym czasie niespokojnym zdarzyło się, iż mąż zwany Kiszak, w gniewie nagłym i bez rozwagi, uderzył ubogiego menela. A powód ku temu był taki, iż ów żebrak, pijanym krokiem idąc, czapkę Kiszaka z głowy wydarł i jako trofeum w ręku dzierżył.
Nie baczył Kiszak, że lepiej rzecz małą stracić, niźli duszę ciężkim grzechem obarczyć. I tak przez czapkę lichą i spór błahy — wielka wina i hańba nań spadły.
Starszyzna grodu długo radziła,
Nie baczył Kiszak, że lepiej rzecz małą stracić, niźli duszę ciężkim grzechem obarczyć. I tak przez czapkę lichą i spór błahy — wielka wina i hańba nań spadły.
Starszyzna grodu długo radziła,














Breivik na tej łódce pewnie flashbacki z rejsu na Utoya.