@BigAngryPenguin: "Ja, Ozzy" jak wyżej wspomniano jest świetna, i to jest autobiografia (podobno:P) co stanowi wielką różnicę. również polecam "Nikt nie wyjdzie stąd żywy" biografia JMorrisona. książki nergala nie polecam - przydługawy wywiad.
Nigdy nie byłem wielkim fanem Behemotha. W ramach nastoletniego zaczytywania się w LaVeyu, Crowleyu czy P.Hine bardzo spodobała mi się "Thelema 6" a już kompletnie odleciałem przy "Zos Kia Cultus" - płycie genialnej technicznie, świetnej tekstowo i filozoficznie mi bliskiej, dającej kopa o takiej mocy, że aż się chciało podbijać świat . Potem przyszedł "Demigod", znów instrumenty zaczęły zlewać się w cholerną papkę. Dalej - "The Apostasy" - IMO znów n------e dźwiękami
Przypomnijcie mi nazwę filmu, pamiętam tylko zarys fabuły: ludzie jeżdżą na rowerkach produkując prąd i zarabiają pieniądze które mogą potem wydawać na jedzenie, gadżety do swoich avatarów etc. albo jeżeli uzbierają chyba milion mogą wystartować w "konkursie talentów", główny bohater m----n który dostał część kasy po bracie chyba i kobieta (biała), zaczynają się kumplować. Myślę że wystarczy bo nie chcę spoilerów wplatać, ktoś kojarzy tytuł? #film #filmy #
@MojeTrzecieKonto: @lSandwichl: i to mój ulubiony odcinek:) ta pogoń na rowerach to w mojej interpretacji codzienny wyścig w karierze, pracy za niczym, za złudnym szczęściem. dzień w dzień to samo praca dom praca dom, korpo szczury. punkty czyli pieniądze nie dają nic, a finalna scena potwierdza tylko klapki na oczach
@cult_of_luna: To był kawał brudnego i prymitywnego(w pozytywnym sensie) metalu, natomiast mnie swojego czasu bardziej siadła mi ich płyta Triptic nagrywana również w RPA. Do dzisiaj nie wiem dlaczego taki mały sukces osiągnęła ... moim skromnym zdaniem ta płyta to światowy poziom
@Szab: jak dla mnie soundtrack z trylogii Nolana jest genialny, mroczny, dziwny i ten efekt dźwiękowy ciężkiej peleryny ... miazga. a to ... nie wiem. nie chce negować w przedbiegach ale ... :P
jestem chora na beksińskiego i kiedy się leczę już prawię wychodzę z obsesji na punkcie jego twórczości, nagle w okolicy pojawia się nowa wystawa i oczywiście moja słodka choroba powraca ze zdwojoną siłą. To najpiękniejszy z moich wszystkich odchyłów, których listy nie śmiem tu przytaczać. Niemniej polecam wystawę w Częstochowie. Obrazy zwłaszcza. Wbijają w podłogę, wszystkie. I było oczywiście kilka moich ukochanych. Szczęśliwie chłonęłam jak spragniony wodę te widoki misternych kresek, kontrastowych