#anonimowemirkowyznania
Jakieś 2 tygodnie temu skończyłem technikum informatyczne i teraz planuję iść na studia. Generalnie lubiłem szkołę i się uczyć, dowiadywać się nowych rzeczy i zdobywać wiedzę też poza szkołą, ale mniejsza o to.
Jednak było coś, co mnie mocno demotywowało do chodzenia do szkoły, a byli to moi tak zwani "koledzy" z klasy. Nie wiem dlaczego, ale zawsze byłem największym odludkiem i najbardziej odrzucanym przez resztę. Nawet inne aspołeczne typy były chętniej przyjmowane na jakieś wyjścia, do pracy w grupach, podczas gdy ja byłem tym co zawsze siedział sam. Nie rzucałem się w oczy - ot zwykły dzieciak.
Również przez prawie cały okres mojej edukacji (od podstawówki do końca techbazy) gnojony przez resztę. W podstawówce i gimnazjum głównie przemoc fizyczna, jak rzucanie we mnie śmieciami, bicie w szatni lub nawet napadanie po lekcjach w kilku typa. Raz tak mnie pobili, że skończyłem ze wstrząśnieniem mózgu, lecz nauczyciele nic z tym nie robili bo "poza terenem szkoły", czyli jakieś 40 metrów od bramy tejże placówki. Fakt, że samemu też zdarzyło mi się dać komuś w ryło, ale to było w akcie obrony koniecznej za co mi się obrywało, jak pewnym razem gdy jednemu gnojowi ostro wysprzęgnąłem z pięści w twarz i chodził potem z podbitym okiem. W gimnazjum dodatkowo wychowawczyni z piekła rodem stawała zawsze po ich stronie i potrafiła dawać mi uwagi lub zgłaszać do dyrektora nawet za rzeczy, których nie zrobiłem bo na przykład mnie wtedy nie było nawet w szkole, dyrektor na szczęście był naprawdę git i puszczał mnie wolno, bo nie było dowodów na zarzucane mi czyny.
W
Jakieś 2 tygodnie temu skończyłem technikum informatyczne i teraz planuję iść na studia. Generalnie lubiłem szkołę i się uczyć, dowiadywać się nowych rzeczy i zdobywać wiedzę też poza szkołą, ale mniejsza o to.
Jednak było coś, co mnie mocno demotywowało do chodzenia do szkoły, a byli to moi tak zwani "koledzy" z klasy. Nie wiem dlaczego, ale zawsze byłem największym odludkiem i najbardziej odrzucanym przez resztę. Nawet inne aspołeczne typy były chętniej przyjmowane na jakieś wyjścia, do pracy w grupach, podczas gdy ja byłem tym co zawsze siedział sam. Nie rzucałem się w oczy - ot zwykły dzieciak.
Również przez prawie cały okres mojej edukacji (od podstawówki do końca techbazy) gnojony przez resztę. W podstawówce i gimnazjum głównie przemoc fizyczna, jak rzucanie we mnie śmieciami, bicie w szatni lub nawet napadanie po lekcjach w kilku typa. Raz tak mnie pobili, że skończyłem ze wstrząśnieniem mózgu, lecz nauczyciele nic z tym nie robili bo "poza terenem szkoły", czyli jakieś 40 metrów od bramy tejże placówki. Fakt, że samemu też zdarzyło mi się dać komuś w ryło, ale to było w akcie obrony koniecznej za co mi się obrywało, jak pewnym razem gdy jednemu gnojowi ostro wysprzęgnąłem z pięści w twarz i chodził potem z podbitym okiem. W gimnazjum dodatkowo wychowawczyni z piekła rodem stawała zawsze po ich stronie i potrafiła dawać mi uwagi lub zgłaszać do dyrektora nawet za rzeczy, których nie zrobiłem bo na przykład mnie wtedy nie było nawet w szkole, dyrektor na szczęście był naprawdę git i puszczał mnie wolno, bo nie było dowodów na zarzucane mi czyny.
W
Muszę się trochę wygadać, bo nie mam obecnie za bardzo komu.
Od jakiegoś czasu prawdopodobnie cierpię na #depresja. Przynajmniej wg mojego terapeuty. Staram się trzymać zaleceń odnośnie tego jak sobie radzić i w ogóle. Idzie to jakoś do przodu, stawiam sobie małe cele, które staram się realizować. Ostatnio zacząłem robić zakupy i gotować obiady, ale nie o tym. Zacząłem mieć ogromny problem z kontaktem z ludźmi. Po powrocie z pracy (którą bardzo z resztą lubię/ lubiłem) jedyne co to kładę się na kanapie i wegetuję do czasu snu, potem problemy z zaśnięciem, problemy ze wstaniem i tak w kółko. Mam / miałem grupkę znajomych. To w sumie jedyni ludzie, którym powiedziałem z czym się mierzę, i że chodzę na terapię. W ostatnim czasie bardzo zaczęło im przeszkadzać to, że mam problem z odebraniem telefonu, albo z opóźnieniem odpowiadam na wiadomości. Mimo, że jak im powiedziałem na początku o problemach to było "wspieramy cię" I inne takie to teraz zaczęli po mnie zwyczajnie jechać z powodu tych problemów z natychmiastową odpowiedzią. Zrobiło mi się z tego powodu cholernie przykro. Niby wsparcie, a jak jest gorzej to takie coś :( padło hasło, że jakąkolwiek moja odpowiedź to jak wygrana na loterii, gdzie w najgorszych przypadkach to może kilka h jak jest naprawdę zły dzień.
Nie wiem co z tym zrobić. Logika mówi, żeby się odciąć, bo to wszystko jeszcze gorzej mi działa na psychikę, a serce, że nie powinienem, bo już dawno po czasie na zdobywanie nowych znajomych.
Musiałem się po prostu wygadać, ale wszelkie rady mile