Z każdym rokiem uczyłem się coraz gorzej, aż w końcu w trzeciej klasie zostałem na drugi rok. Powtarzając trzecią klasę musiałem pójść do pracy zarobkowej (zmarł mój ojciec) i znowu nie zdałem... Niezły debil co? Dwa razy nie zdać w tej samej klasie... Na szczęście laskę miałem z jednego z języków, zmieniłem szkołę na CKU gdzie był tylko jeden język i poszedłem do czwartej klasy mimo tej laski. I... znowu stałem się orłem. Chodziłem raz na kilka dni do szkoły, zaliczałem sprawdziany jakie opuściłem i znowu robiłem sobie trochę wolnego. Matka się nie czepiała, jak zwykle się nie interesowała generalnie co robię. Maturę zdałem na pięć piątek (z dwóch egzaminów byłem zwolniony za dobre wyniki). Z debila znów stałem się orłem.
Poszedłem na politechnikę na wydział mechatroniki i znowu szok: znów jestem debilem :) Pierwszy rok jeszcze jakoś przeszedłem na warunkach, ale na drugim się poddałem. Potrafiłem zbierać się cały dzień do nauki na egzamin, po to żeby nawet nie otworzyć książki, postanawiałem że pouczę się rano, rano stres że już za późno aż w końcu kładłem się spać żeby przespać godzinę egzaminu i żeby już było po wszystkim. Wolałem nie zdać niż się choć trochę pouczyć i chociaż spróbować... Poszedłem do prywatnej szkoły wyższej gdzie, zgadnijcie co? Dostałem stypendium naukowe przez dwa lata, za dobre wyniki w nauce :) Znowu orzeł...
Tutaj
Dzisiaj dokończę moją historię, zabrakło mi już czasu na ogólne porady, ale obiecuję je napisać. Chyba już wiecie że można na mnie liczyć? :)
Kto się nie załapał na pokaz żenady i #!$%@? życiowego jakim byłem,
zapraszam do poprzedniego wpisu