Cz. I - Nie ma świąt, nie ma prezentów. Kałmucy #gdziekawostki
Zbliżają się święta, a więc i gdziekawostka o tematyce lekko religijnej. Czy się to komuś podoba czy nie chrześcijańskie święta Bożego Narodzenia są nierozerwalnie związane z cywilizacją europejską - obchodzą je nie tylko katolicy, prawosławni i protestanci, ale też spory ułamek ateistów, a świąteczna atmosfera/dekoracje/LastKrysmasWRadiu udzielają się także obchodzącym inne, zbieżne w czasie święta (przesilenie, Saturnalia, Światowy Dzień Snowboardu etc.). Słowem, większość Europejczyków celebruje Święta w mniej lub bardziej religijnym wymiarze.
W weekend byłem na filmie "Interstellar" (do czytania gdziekawostki nie jest potrzebna znajomość filmu) i zostałem zapytany przez kolegę o jedną kwestię z pogranicza geografii i fizyki - czy mogą w rzeczywistości powstawać takie fale jak na wodnej planecie Miller (dla nieoglądających - baaardzo duże fale), czy jest to tylko fikcja i fantazja pana Nolana?
Otóż przy spełnieniu szeregu warunków, owszem, mogą. Nie wiemy jak jest ukształtowane dno zbiornika, w którym lądują bohaterowie, ale jeśli ma on pewną określoną geometrię to mogą się w nim rozwijać fale o wysokości spokojnie ponad 100 m (bo takie powstawały także na Ziemi). Należy nawet oddać honory panu Nolanowi, bo tak jak w filmie, fale tsunami osiągają duże wysokości tylko na płyciznach. Ponadto możliwe, że astronauci wylądowali na planecie kilka godzin po trzęsieniu ziemi czy uderzeniu komety, które tylko uprawdopodobniałyby taki
@Enmebaragesi: Nie żeby to negowało ciekawostce ale fala w filmie nie była tsunami. Nawet nie wiem czy można ją nazwać falą. W filmie woda z planety była cały czas w jednej pozycji wycelowana wiecznie w to samo miejsce czyli w czarną dziurę. To nie fala okrążała planetę, to planeta kręciła się pod falą. Tak więc ukształtowanie terenu, trzęsienia ziemi, asteroidy czy komety nie mają znaczenia w filmie.
rozbujanie powierzchni wody do nawet 524 metrów wysokości
@Enmebaragesi: żeby nie było: to nie fala miała 524 metry wysokości, tylko dotarła do wysokości 524 metry nad poziomem wody. sama miała może kilkadziesiąt, dokładnych wartości nie jestem w stanie przytoczyć.
Prosiliście mnie o wpis na temat misji Voyagerów, którym zawdzięczamy niemal całą wiedzę o zewnętrznych planetach Układu Słonecznego. Rzecz jasna takowy się pojawi, lecz uznałem, że zanim przyjdzie nań pora, trzeba uhonorować prawdziwego pioniera badań gazowych olbrzymów - sondę Pioneer 10, która była pierwszym wytworem ludzkiej ręki, który przebył pas planetoid.
Program Pioneer był, jak sama nazwa wskazuje, jedną z pierwszych poważniejszych prób eksploracji kosmosu. Jego początki były jednak stosunkowo nieudane - z dzewięciu pierwszych misji, w większości skoncentrowanych na badaniu Księżyca, powiodła się tylko jedna. Z czasem jednak udawało się pokonywać trudności i podjęto decyzję o wysłaniu w odstępie nieco ponad roku dwóch sond w kierunku zewnętrznych planet Układu Słonecznego. Jako pierwszy, 3 marca 1972 roku w przestrzeń wyruszył Pioneer 10. W kwietniu roku 1973 Ziemia pożegnała z kolei Pioneera 11.
Obawy naukowców budził zwłaszcza przelot przez pas planetoid. Choć z roku na rok odkrywano ich coraz więcej, badacze wciąż nie byli pewni co do jego struktury. Istniała obawa, że składa się on z niezliczonej ilości drobnych obiektów i prawdopodobieństwo zderzenia z którymś z nich (a co za tym idzie, możliwego uszkodzenia lub nawet zniszczenia sondy) jest bardzo wysokie. O dziwo jednak, podróż przez orbitę Ceres i jej pokrewnych ciał przebiegła bez większego kłopotu i dzięki temu ludzkość zyskała możliwość obejrzenia z bliska największej planety Układu Słonecznego.
@Eestel: Naszła mnie pewna refleksja czytając o sondach kosmicznych. W niedalekiej przyszłości wysyłamy w kosmos z Ziemi jakiś obiekt (oczywiście to tylko takie gdybanie), w stronę najbliższego nam układu gwiezdnego czyli układu Proximy Centauri. Dzielą nas o ile się nie mylę ponad 4 lata świetlne. Jeśli udałoby się nam rozpędzić taką sondę do choćby 0,5% prędkości światła, to mielibyśmy ziemski obiekt w sąsiednim układzie za jakieś 800 czy 900 lat.
Jadąc w okolice rosyjskiego Kurska nie polecam orientowania się na mapie z kompasem, podchodów, szukania końca tęczy etc. Wszelkie użycie busoli obarczone jest tam sporym błędem, podobnie jak używanie niektórych delikatnych na rozmagnesowanie sprzętów związane jest z ryzykiem ich zepsucia.
Nie chodzi tu bynajmniej o fakt stąpania po blaszanym cmentarzysku największej bitwy pancernej w dziejach, z 1943 r. (podobno raj dla złomiarzy). Jest to spowodowane istnieniem Kurskiej Anomalii Magnetycznej, której przyczyną jest istnienie ogromnych złóż żelaza w podłożu prekambryjskim. Niektóre minerały żelaza, zwłaszcza magnetyt (Fe3O4), ilmenit (FeTiO4) czy pirotyn (FeS) mają silne właściwości magnetyczne, a ich nagromadzenie, w postaci miliardów ton rudy znacząco odchyla lokalne pole magnetyczne i oddziałuje na wrażliwą elektronikę.
dzisiaj Prima Aprilis xD
mnie nie wrobisz, zawsze czujny jestem