Ten dylemat tak mnie zjada, że nie mogę trzeźwo myśleć: pracuję w mikro korpo, w polsce B. Praca przyjemna, trochę jeżdżenia, ale kilometrówka sroga, niestety ślepa uliczka karierowo. Zarabiam 3500 netto. Za 1500 sobie opłacam mieszkanie, resztę bieda odkładam i wydaje na sprawy bieżące: tutaj mam dziewczynę, rodzinę, blisko wszędzie, do pracy mogę z rana iść nawet pieszo, jeżdżenia tyle co do klientów po 400 km.
Pisałem, że mam ofertę: giga korpo z wojewódzkiego, 6k brutto na start, szmery bajery. No ale będę sam, różowa zostaje, do rodziny 170 km będę miał, koszty życia w Breslau są bardzo wysokie. Dojazd do pracy z 3 minut stanie się 45 minutowym korkiem.
Niby blisko uniwerek, będę mógł zrobić upragnionego magistra, kariera też niebanalna, ale nie wiem czy koreańce podwyżki dadzą.
25 lat chłop i nie potrafi decyzji podjąć. Strasznie mi źle: z jednej strony wydaje mi się to szansa życia (domyślnie chciałem mieszkać we Wrocławiu), z drugiej, bardzo mi tu dobrze, ale jak tu utknę to już nie ucieknę.
Pisałem, że mam ofertę: giga korpo z wojewódzkiego, 6k brutto na start, szmery bajery. No ale będę sam, różowa zostaje, do rodziny 170 km będę miał, koszty życia w Breslau są bardzo wysokie. Dojazd do pracy z 3 minut stanie się 45 minutowym korkiem.
Niby blisko uniwerek, będę mógł zrobić upragnionego magistra, kariera też niebanalna, ale nie wiem czy koreańce podwyżki dadzą.
25 lat chłop i nie potrafi decyzji podjąć. Strasznie mi źle: z jednej strony wydaje mi się to szansa życia (domyślnie chciałem mieszkać we Wrocławiu), z drugiej, bardzo mi tu dobrze, ale jak tu utknę to już nie ucieknę.
Po co?
Przy obecnym systemie i "zastępowalnością" pokoleń i tak będę zapie*lać do 80 roku życia (jak da bozia która nie istnieje).
A zamiast pojechać na Malediwy, świat zobaczyć, odpocząć od tyrania jak świnia na "PińćsetPlusy", to oddaję 1/3 wypłaty złodziejskiemu systemowi.