#anonimowemirkowyznania
Witam mireczki. Mój problem jest taki, że boję się pójścia do pracy. I to nawet nie tyle, co chodzi o pracę samą w sobie. Boję się o to, że jak pójdę do pracy na pełny etat, to nie będę miał czasu na życie prywatne jak i będę wyssany z energii. Szczególnie, że mieszkam pod Wawą (gdzie studiuję - dojazd na uczelnię to prawie godzina), dojeżdżam od 4,5 lat od liceum i dalej te dojazdy mnie w-------ą, szczególnie w godzinach szczytu. W pracy siedziałbym 40 godzin tygodniowo + jakieś 8-10h dojazdów. W wypadku pracy 9-17 musiałbym wstawać o 7 a powroty o 18. A jeszcze dochodzą inne obowiązki. I to optymistyczny wariant zakładający brak nadgodzin.
Chciałbym kiedyś pracować zdalnie, ale bez doświadczenia nie ma c---a by mnie wzięli nawet na dzień w tygodniu. Mógłbym się przeprowadzić do Wawy, ale jak patrzę na ceny mieszkań to cipieję a mieszkanie u rodziców to imo spore benefity no i przede wszystkim nie płacę.
Jak sobie pomyślę o życiu jakie mnie czeka na co dzień, to choć bym pracował w wymarzonej dziedzinie to mnie łapie k-----a i się demotywuję. Co jakiś czas tracę zapał do jakiegokolwiek produktywnego działania jak pomyślę o nadchodzącym żyćku. Patrzę na jakichś lokalnych sebków pracujących w gównorobo w okolicy i mam czasem wrażenie, że byłbym szczęśliwszy na ich miejscu, już nie mówiąc o moim ojcu pracującym w domu i to za spory hajs.
Witam mireczki. Mój problem jest taki, że boję się pójścia do pracy. I to nawet nie tyle, co chodzi o pracę samą w sobie. Boję się o to, że jak pójdę do pracy na pełny etat, to nie będę miał czasu na życie prywatne jak i będę wyssany z energii. Szczególnie, że mieszkam pod Wawą (gdzie studiuję - dojazd na uczelnię to prawie godzina), dojeżdżam od 4,5 lat od liceum i dalej te dojazdy mnie w-------ą, szczególnie w godzinach szczytu. W pracy siedziałbym 40 godzin tygodniowo + jakieś 8-10h dojazdów. W wypadku pracy 9-17 musiałbym wstawać o 7 a powroty o 18. A jeszcze dochodzą inne obowiązki. I to optymistyczny wariant zakładający brak nadgodzin.
Chciałbym kiedyś pracować zdalnie, ale bez doświadczenia nie ma c---a by mnie wzięli nawet na dzień w tygodniu. Mógłbym się przeprowadzić do Wawy, ale jak patrzę na ceny mieszkań to cipieję a mieszkanie u rodziców to imo spore benefity no i przede wszystkim nie płacę.
Jak sobie pomyślę o życiu jakie mnie czeka na co dzień, to choć bym pracował w wymarzonej dziedzinie to mnie łapie k-----a i się demotywuję. Co jakiś czas tracę zapał do jakiegokolwiek produktywnego działania jak pomyślę o nadchodzącym żyćku. Patrzę na jakichś lokalnych sebków pracujących w gównorobo w okolicy i mam czasem wrażenie, że byłbym szczęśliwszy na ich miejscu, już nie mówiąc o moim ojcu pracującym w domu i to za spory hajs.
Czy tylko ja mam wrazenie ze dzis juz nie ma wartosciowych kobiet? Kazda leci tylko na wyglad i ekstrawertycznosc. Kiedys pamietam ze tak nie bylo i kazdy fajny ale niekoniecznie ladny czy wygadany facet mogl liczyc na #rozowypasek
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany