@analogowy_dzik: dziękuję. Najgorsze chyba już za mną, bo czas choroby i potem śmierci i organizacji pogrzebu, to była katorga. Ja jestem sam, nie mam w tym momencie praktycznie rodziny, więc musiałem liczyć na przyjaciół. Można znać Twoją historię?
Moja mama zmarła na Covid. Jakiś czas temu opisywałem (gdy jeszcze żyła) jak to się zaczęło, gdzie jest, jak Ją leczą. W czwartek był pogrzeb i okres od początku choroby, informacji o Jej śmierci do samego pochówku zapamiętam do końca życia. Jeden wielki koszmar, bezsilność na każdym etapie. Najgorsze, że ja się od tego nie mogę uwolnić, nie jestem zdolny skupić się na czymś innym, bo temat wirusa jest wszędzie. Spotykam foliarzy
@marfiusz: moja mama trafiła pod respirator w poniedziałek, czyli po dwóch dniach od przyjęcia do szpitala. Ja w ten dzień dosłownie wpadłem w ostatniej chwili (wracałem z zagranicy busem, miał mnie wieźć od razu do mamy) pod szpital i przez okno zamieniłem z Nią na parę zdań. 5 minut, chwilą rozmowy z mamą, lekarzem i koniec. Mama pod respiratorem i umarła w Lublinie prawie dwa tygodnie później. Przed Jej śmiercią
@SpasticInk: jaki dowód, ja nic nikomu nie chce udowadniać. Wierzysz to wierzysz, nie wierzysz, to nie. Niby co miałoby mi dać kłamanie? Chce karierę zarobkową w komentarzach na wykopie robić? Da się tak?
@Kawunia_z_rana: ja byłem w Holandii jak to się zaczęło, miałem relacje telefoniczne... Mama na początku stwierdziła, że ma grypę i tyle. Dwa, trzy dni było typowo i w czwartym zaczęły się problemy większe. Nie będę wchodził w szczegóły, każdy przechodzi to inaczej, a ja też ekspertem nie jestem, by komuś cokolwiek w tym temacie opisywać. W każdym bądź razie życzę zdrowia i pozdrawiam.
@Mattael: ile miał lat? A najgorsze w mojej sytuacji jest to, że ja już nie mam nikogo poza przyjaciółmi. Mam 31 lat i ani rodziców, ani rodzeństwa, ani dziadków.
@Scybulko: dziękuję za kondolencje. W mojej sytuacji nawet słowa internetowego anonima dużo znaczą. Nie mam już praktycznie rodziny, a już z pewnością tej najbliższej. Dziękuję za wpis.
alWdIjJpz18nHw: to Ty się trzymaj, jestem pewny że u Was skończy się happy ednem ;) daje sobie rękę uciąć, że za tydzień będziecie się ze wszystkiego śmiać :)
@DanteTooMayCry: widzę, że mam doczynienia z ekspertem. Mama robiła testy na krew (może nie codziennie) i na cukier prawie codziennie, ba robiliśmy to razem, o ile była okazja. Kto jest winny? Mama, która sprawdzała cukier co drugi dzień i wychodził zawsze koło 90? Lekarz, który w krwi nie widział cukrzycy? Inni lekarze, którzy cukrzycę mogli wykryć?
K---a, mama, że ma cukrzyce dowiedziała się godzinę przed pójściem w spiączkę. Ja nie
Jutro jadę do Lublina po akt zgonu mojej mamy. Czy w Urzędzie Miasta mam oczekiwać problemów, czy powinno pójść szybko? Jestem w totalnej rozsypce, więc zależy mi by wszystko poszło sprawnie.
To co tutaj się dzieje jest tak dla mnie tak nierealne, że jak się budzę, to do końca nie wiem, czy to tylko mi się nie śniło. Mama ma koronawirusa, zabrali Ją z Kielc do Starachowic, niedawno dotarła do Lublinia. Stan się nie pogorszył, ale cały czas jest bardzo cieżki. W Lublinie mają Ją leczyć jakimś specjalistycznym sposobem, nawet podano mi nazwę, ale zapomniałem po 5 sekundach. Nikomu nie życzę czegoś takiego.
@mathmed: mama jest w takim i ja o tym wiem. Powiedz mi szczerze, czy to normalne, że przed chwilą dzwoni lekarz i pyta się mnie jakie leki brała mama, skoro ja widziałem Ją przez 5 minut od powrotu z Holandii? Przecież ona jest w szpitalach różnych od tygodnia i dzwonią do mnie i pytają, co mamie dolegało wcześniej i jakie leki brala
@mathmed: mówię mu, dzwon do szpitala w Kielcach, przecież ja nie wiem jakie leki brała, poza tym, że na nadcisnienie. Szukam tych leków w domu, a przecież wszystkie są zabrane przez mame
@mathmed: mama była od soboty w szpitalach Kielce-Starachowice-Lublin i mimo tego dostaje telefon z zapytaniem, jakie leki bierze i na co była wcześniej chora. Ja nie wierzę w to co się tutaj dzieje.
Moja mama leży w szpitalu w bardzo ciężkim stanie pod respiratorem z powodu koronawirusa. Lekarz z kieleckiego szpitala informuje mnie, że chce Ją przenieść do przystosowanej placówki w Starachowicach bądź Warszawie, ale proces decyzyjny utknął w miejscu, wszystko trwa już od wczoraj. Zostałem sam ze wszystkim, ostatnia mi bliska osoba umiera, a ja nie mogę zrobić nic. Nic tylko n-----ć się i paść.
@GrammarNazi: dzwonię z rana, lekarz nie miał zbytnio czasu rozmawiać, na szybko przekazał tylko, że jest lepiej i że zmniejszono ilość tlenu podawanego przez cały ten sprzęt. Powiedział, żeby zadzwonić wieczorem. Dzwonię, odbiera jakiś inny lekarz i mówi, że stan bez większych zmian i że widoczna poprawa może pojawić się po tygodniach. Już sam nie wiem, czy z rana mi się coś przesłyszało czy po prostu jedno nie wyklucza drugiego:
@karmelkowa: bez zmian, mama pod respiratorem i leczona tym podobno dobrym sposobem. Lekarz powiedział, że dochodzenie do zdrowia może trwać tygodniami. Nie dzwonię tam codziennie, bo ciągle mi to samo mówią, muszę po prostu czekać.
Ja po paru dniach wyjętych z życiorysu zacząłem powoli dochodzić do siebie. A to sprzątałem mieszkanie, a to coś ugotuje, muszę pracę znaleźć, bo przecież bym zwariował w tym domu przez najbliższe tygodnie.