Do 3 fazy można pić i się cofnąć do poprzednich. Z 4 fazy nie da się już cofnąć i albo się nie pije wcale, albo na umór.
Jak mawiał mój wykładowca, jest mnóstwo teorii nt alkoholizmu, ale dopóki picie nie wpływa w jakikolwiek sposób negatywnie na życie to nie jest alkoholizm.
Można zatem pić do upadłego i tak często jak ma się na to ochotę. Sygnałem alkoholizmu jest dyskomfort własny lub innych
Dzięki, ten fragment mi wystarczy. Wyjaśnisz mi, jak można "nie pić, ale nie być trzeźwym"?
I dlaczego @viverti miałby czytać Osiatyńskiego? Dlaczego Osiatyński, profesor prawa (wprawdzie od "Historii doktryn...", które z prawem mają tyle wspólnego co dyrektor fabryki noszy z profesją lekarza, ale niech mu już będzie) miałby być medycznym albo życiowym autorytetem? Jeśli @viverti ma
Nie piję. Chyba że okazyjnie, b. rzadko i raczej mało. Nie mogę. Ostatni raz jak przesadziłem miałem tak potworny ból głowy, że strach jest silniejszy. Nigdy więcej, na zasadzie psa Pawłowa się nauczyłem. Do 3 piwek nic mi nie jest, po czwartym muli mnie na sen, więcej mi się nie zdarzyło od lat. Wódki i whisky unikam. Szklaneczkę u cioci na imieninach najwyżej. No i absolutnie trzeba dużo jeść do wódki. W
Już drugi raz słyszę że dziury w pamięci to objaw postępującego procesu uzależnienia od alkoholu i mnie to coraz bardziej zastanawia. Jak mam to rozumieć: że u osoby uzależnionej po wypiciu dużej ilości alkoholu nie dojdzie do zniesienia świadomości, ale wyłączy się zapamiętywanie, natomiast u nieuzależnionego wypicie tej samej ilości alkoholu nie spowoduje zaniku pamięci? Ale jaki to ma sens, jaki jest mechanizm tego zjawiska? Skłonność do uzależnienia od alkoholu miałaby korelować
Za każdym razem z niepokojem czytam teksty tego typu ale po raz kolejny stwierdzam, że jednak mi to nie grozi na szczęście. Był okres, że faktycznie dużo się piło ale "urwany film" zdarzył mi się tylko dwa razy w życiu i nie był to klasyczny urwany film, bo po prostu zasnąłem i nie robiłem żadnych innych rzeczy, niż te, które pamiętam. A obecnie to nawet trzy piwka mi wystarczą i jestem nieźle
@Deep: To znaczy że nie miałeś urwanego filmu:) Ja do poprzedniej soboty przez ostatnie kilka lat nie miałem okazji uświadczyć tej wątpliwej przyjemności. Od tamtego czasu postanowiłem nie pic bo mogło sie to skończyć tragicznie. W szczegóły nie będę się zagłębiał:)
Podobno żeby wyjść z alkoholizmu potrzebna jest wiara w siłę wyższą. Może to być nawet wielki Mzimu, cokolwiek. Silna wola nie wystarcza - człowiek jest byt słaby. Słyszeliście coś o tym?
Gówno prawda, ja pije alkohol od dawna i nic innego oprócz whisky nie ruszę. Wódka mnie odrzuca na samą myśl o niej, piwa nie pije. Nie ciągnie mnie do alkoholu, ale jak w weekend jest okazja to się napiję. A i nigdy nie pije bez okazji xD
Komentarze (119)
najlepsze
Jak mawiał mój wykładowca, jest mnóstwo teorii nt alkoholizmu, ale dopóki picie nie wpływa w jakikolwiek sposób negatywnie na życie to nie jest alkoholizm.
Można zatem pić do upadłego i tak często jak ma się na to ochotę. Sygnałem alkoholizmu jest dyskomfort własny lub innych
To samo można powiedzieć o codziennym jedzeniu jakie spożywasz.
Gdzieś jest granica i trzeba się jej trzymać, aby nie popaść w obłęd.
Że można nie pić, ale wcale nie być trzeźwym.
Dzięki, ten fragment mi wystarczy. Wyjaśnisz mi, jak można "nie pić, ale nie być trzeźwym"?
I dlaczego @viverti miałby czytać Osiatyńskiego? Dlaczego Osiatyński, profesor prawa (wprawdzie od "Historii doktryn...", które z prawem mają tyle wspólnego co dyrektor fabryki noszy z profesją lekarza, ale niech mu już będzie) miałby być medycznym albo życiowym autorytetem? Jeśli @viverti ma
przynajmniej tak to sobie tłumaczę patrząc na siebie, widzę różnicę między tym co jest teraz a kilka lat temu