Jeżeli wykładowca choć trochę zna się na komputerze, podejrzanym może wydać mu się to, że praca prawie nic nie waży. Choć w sumie może pomyśleć, że się załącznik źle wczytał w mailu, czy coś...
Całkiem spoko, ale nie na wszystkich uczelniach przejdzie. Na poznańskim UE raczej nie, a już na pewno nie na informatycznym wydziale, no chyba, że u nielicznych prowadzących...
a już na pewno nie na informatycznym wydziale, no chyba, że u nielicznych prowadzących...
@poznaniak: Ja właśnie jestem na IiE na UE i nie raz nam opowiadano o słynnej wśród studentów epidemii wybuchających komputerów, awarii dysków, uszkodzeniach plików itp. tuż przed terminem oddania prac, więc raczej ten wykop ni jest zbyt odkrywczy :)
Nie jest to dobra informacja, jeśli on sobie wyedytuje również w notatniku, to zobaczy kod.
A Word gros tekstu zapisuje w formie plain-textu (przynajmniej tak było w starszych wersjach i to była szansa na ratowanie plików, gdy się źle zapisały w wordzie, a tekst był ważny).
@mnlf: Nie pamiętam specyfikacji zipa, więc możliwe, że masz rację. Jednak dopóki nie nawrzucasz obrazków, plik z dokumentem jest zdecydowanie największym, więc szansa jest spora.
Oczywiście nie mówię, że to nie jest prymitywna metoda, bo tyle w tym finezji co w potraktowaniu pendrie'va młotkiem.
@mnlf: Trochę w życiu prac na różne uczelnie widziałem i z texem spotkałem się raptem raz i to tylko dlatego, że akurat ta studentka cierpiała na przerost ambicji. Wiem, że trafiają się doktorzy, którzy leczą ego tego typu wymaganiami, ale w jakim celu ktoś zdrowy na umyśle zmuszał by studentów do bawienia się w texa?
Najdziwniejsze co zdarzało mi się słyszeć to jęczenie, że .doc zamiast .odt od różnych magistrów-linuksiarzy.
Komentarze (39)
najlepsze
@poznaniak: Ja właśnie jestem na IiE na UE i nie raz nam opowiadano o słynnej wśród studentów epidemii wybuchających komputerów, awarii dysków, uszkodzeniach plików itp. tuż przed terminem oddania prac, więc raczej ten wykop ni jest zbyt odkrywczy :)
A Word gros tekstu zapisuje w formie plain-textu (przynajmniej tak było w starszych wersjach i to była szansa na ratowanie plików, gdy się źle zapisały w wordzie, a tekst był ważny).
Oczywiście nie mówię, że to nie jest prymitywna metoda, bo tyle w tym finezji co w potraktowaniu pendrie'va młotkiem.
A jeśli nawet w drodze wyjątku jakiś wykładowca akceptuje ten format to po pierwszym takim numerze z pewnością przestanie.
Najdziwniejsze co zdarzało mi się słyszeć to jęczenie, że .doc zamiast .odt od różnych magistrów-linuksiarzy.