Wracaliśmy do domu markotni. Noc pełna strachu, dodatkowo spędzona w aucie pełnym dymu niejasnego pochodzenia dość brutalnie dawała o sobie znać. Byliśmy wykończeni, przemarznięci i zdrętwiali. Sztywni od mrozu i niewygody.
Ryba spojrzała na mnie zza półprzymkniętych oczu i rozpinając pas przybliżyła się.
- Mogę, misiu? - spytała, wskazując na moje kolana.
- Śpiąca?
- No...
- To weź się walnij z tyłu. Jak mam prowadzić, jak mi tu będziesz na kolanach
Komentarze (23)
najlepsze
po co jechali za tym autem zamiast po prostu zwolnic?
Ale coś w tym tekście zabrakło często używanego zwrotu "No, misiu..." - rybka chyba była baaardzo wystraszona.
Czekajcie teraz na blogomotiva, zaraz się wpisze i da dokończenie tej arcy fascynującej historii...
Ryba spojrzała na mnie zza półprzymkniętych oczu i rozpinając pas przybliżyła się.
- Mogę, misiu? - spytała, wskazując na moje kolana.
- Śpiąca?
- No...
- To weź się walnij z tyłu. Jak mam prowadzić, jak mi tu będziesz na kolanach
Osobiście sądzę, że cała historia to bardzo kiepski fake. Blogmotive za dużo się naoglądał thriller'ów...
Zakop.