@pan_welniak: jaki tam k@%@a współczynnik.Na zaocznych jest teoretycznie łatwiej a praktycznie siedzisz jak buc od 8 rano do 20 i Ci się mózg lasuje.W nd wyłazisz o 20 a w pn lecisz do pracy.Najlepszym wariantem jest pół etatu lub zlecenia gdy studiujesz zaocznie.Jak pracujesz 8 godzin dziennie do tego dojeżdżasz do pracy to taki zjazd jest dla człowieka w k@%@e męczący a jak masz jeszcze inne obowiązki domowe, dziewczyne, zakupy, posprzątać
Jest jeszcze trzecia opcja, wystarczy tylko odrobina samozaparcia i dobry plan.
1). Po liceum/technikum znajdujesz pracę w branży która cię interesuje - parzysz kawę i biegasz po pączki jeżeli trzeba, byle w dobrej firmie, byle z perspektywami
2). Zapisujesz się do dobrej szkoły na cztery języki obce, powinieneś wydać na to mniej więcej tyle ile studenci wieczorowi/zaoczni płacą czesnego
3). Jeździsz na wszystkie kursy, szkolenia, wykłady, konferencje i sympozja traktujące o twojej
@ByRy: Po pięciu latach jesteś gość na rynku pracy, podczas gdy twoi koledzy właśnie bronią magistra w fabryce bezrobotnych.
Po 5 latach Twoi koledzy, którzy też się nie obijali na studiach dziennych mają takie same, bądź i lepsze perspektywy. Na studiach można pozyskiwać kontakty, uczęszczać na staże, wymiany studenckie, uczyć się języków, obserwować branże i resztę tego, co wymieniłeś. Kwestia tylko, czy komuś się to chce!
@LibertyPrime: Masa wolnego czasu? Wolne żarty. Ja mam zajęcia często od 8 do 20 na dziennych, więc kiedy miałbym jeszcze jakieś doświadczenie zawodowe zbierać?
@steal: co bloger studiuje, to nie wiem, ale doświadczenie zawodowe możesz łapać na wszystkich uczelniach humanistycznych już na pierwszym roku. Co prawda na 90% nie będzie to związane ze studiowanym kierunkiem bezpośrednio, ale przy dobrych wiatrach pośrednio już może.
@Wakizasheez: jeżeli jest się tzw. wiecznym studentem albo stara się zaliczyć egzaminy brute focem to też się wydaje sporo siana czasem nawet porównywalnie do zaocznych ;]
Faktycznie- w Krakowie jest inaczej niżu mnie. U mnie cena za pokój dwuosobowy w mieszkaniu studenckim (czyli też tak co najmniej 6 osób na łazienkę) to w najlepszym razie 500 zł spory kawałek od uczelni.
Za taki pokój, jak ten, w którym mieszkam (standard+odległość) , dałbym spokojnie ze 150 zł więcej; kuchnię miałbym na mniej osób, ale za to łazienkę na więcej niż pokój (wolę mieć łatwiejszy dostęp do kibla
Ciężko na przykład być dobrym inżynierem, jeśli cały tydzień ktoś zasuwa w KFC czy Multikinie, a tylko w weekendy zajmuje się daną dziedziną. A zazwyczaj rozpoczynający studia nie mają szans na inną pracę. Kiedyś gadałem z doktorem z wydziału i faktycznie to jest problem, że zaoczni nie mają takiego "obycia" jak dzienni, którzy na wydziale przesiadują codziennie - ale fakt faktem jest to też wina tego, że
@mich4l: Rozumiem, że niektórzy mają pasję jeśli chodzi o powiedzmy bycie psychologiem, ale nie oszukujmy się, 4/5 ludzi idzie tam aby mieć papier.
Myślę, że głównym powodem jest po prostu to, że zdecydowana większość osób po maturze absolutnie nie ma pojęcia, co chce w życiu robić i nic szczególnego ich nie fascynuje. Wtedy idzie się na to, co fajnie brzmi (np. psychologia) albo co jest prestiżowe (prawo, prestiżowy jest dopiero zawód,
Szanuję ludzi którzy idą na kierunki właśnie typu historia. Przypuszczam, że mówiąc krótko jest tam tego od zajeb...nia.
Wiesz, jeśli chodzi o popularne kierunki ( psychologia, socjologia itp ) dla mnie trochę to jest tak jak z tolerancją cyganów. Nic mi złego w życiu jeszcze ( odpukać ) nie zrobili ale nie zatrzymałbym się na poboczu gdyby jakiś cygan wołał o pomoc. Rozumiem, że niektórzy mają pasję jeśli
Generalnie infantylne porównanie. Studia zaoczne, a studia dzienne to zwykle nie jest kwestia wyboru, a konieczności jeśli chce się studiować i tyle. No i zależy jaki kierunek,
@Razis: No właśnie, konieczność. Co jesli chcę studiować, ale moi rodzice nie mają kasy, żeby mnie wspomóc na dziennych? Albo praca dorywcza na dziennych okazuje się niewystarczająca? Idę na zaoczne, niekoniecznie tylko dla papierka, szukam pracy i opłacam sobie całość od a do z. Pomyślcie, że czasami to jest mus, a nie wybór.
Studiuje dziennie, nigdy nie próbowałam trybu zaocznego, ale dołożę garść rad od siebie.
Przede wszystkim, w jakimkolwiek trybie studiujesz, wykorzystaj w 110% możliwości jakie daje ci uniwersytet. Szukaj, staży, stypendiów, kółek, wszystkiego. Jeśli masz w tej kwestii biednie w swojej placówce - wyjdź z inicjatywą. W obecnych czasach zwykły kwitek, czy to z dziennych, czy też z zaocznych, niewiele ci da, oprócz frustracji.
Na zaocznych teoretycznie łatwiej o doświadczenie, ale większość moich
3 lata studiów informatycznych nauczyły mnie jednego - jedyny profesor, na którego możesz liczyć, to prof. $this;
Siedzenie na uczelni jest fajne, faktycznie masz kupę czasu, wydaje Ci się, że jesteś elitą, ale potem okazuje się, że tak na prawdę niewiele wiesz, niewiele umiesz, że tylko od Ciebie zależy, czy to co robisz ma sens.
Może mam trochę zboczone spojrzenie (Informatyka), ale rynek ciągle się zmienia - jeszcze rok czy dwa lata
Komentarze (162)
najlepsze
poza tym za mało zaakcentowany jest tzw. 'współczynnik zaoczności'
zaoczne są po to, aby uzyskać kwit (albo potrzebny do pracy, albo nie wypada nie miec 'wyższego')
Pisze tu z perspektywy inżyniera. Inżyniera powiedzmy, "przemysłowego" Zajmującego się powiedzmy namacalnymi rzeczami.
Informatycy moim zdaniem nie potrzebują studiów i większość moich znajomych. którzy teraz czeszą na tym sporą kasę zaczęła, ale
1). Po liceum/technikum znajdujesz pracę w branży która cię interesuje - parzysz kawę i biegasz po pączki jeżeli trzeba, byle w dobrej firmie, byle z perspektywami
2). Zapisujesz się do dobrej szkoły na cztery języki obce, powinieneś wydać na to mniej więcej tyle ile studenci wieczorowi/zaoczni płacą czesnego
3). Jeździsz na wszystkie kursy, szkolenia, wykłady, konferencje i sympozja traktujące o twojej
Po 5 latach Twoi koledzy, którzy też się nie obijali na studiach dziennych mają takie same, bądź i lepsze perspektywy. Na studiach można pozyskiwać kontakty, uczęszczać na staże, wymiany studenckie, uczyć się języków, obserwować branże i resztę tego, co wymieniłeś. Kwestia tylko, czy komuś się to chce!
A z ciekawości, to zrealizowałeś
I to się nadaje na wykop, a nie tamte banały.
Faktycznie- w Krakowie jest inaczej niżu mnie. U mnie cena za pokój dwuosobowy w mieszkaniu studenckim (czyli też tak co najmniej 6 osób na łazienkę) to w najlepszym razie 500 zł spory kawałek od uczelni.
Za taki pokój, jak ten, w którym mieszkam (standard+odległość) , dałbym spokojnie ze 150 zł więcej; kuchnię miałbym na mniej osób, ale za to łazienkę na więcej niż pokój (wolę mieć łatwiejszy dostęp do kibla
Ciężko na przykład być dobrym inżynierem, jeśli cały tydzień ktoś zasuwa w KFC czy Multikinie, a tylko w weekendy zajmuje się daną dziedziną. A zazwyczaj rozpoczynający studia nie mają szans na inną pracę. Kiedyś gadałem z doktorem z wydziału i faktycznie to jest problem, że zaoczni nie mają takiego "obycia" jak dzienni, którzy na wydziale przesiadują codziennie - ale fakt faktem jest to też wina tego, że
Myślę, że głównym powodem jest po prostu to, że zdecydowana większość osób po maturze absolutnie nie ma pojęcia, co chce w życiu robić i nic szczególnego ich nie fascynuje. Wtedy idzie się na to, co fajnie brzmi (np. psychologia) albo co jest prestiżowe (prawo, prestiżowy jest dopiero zawód,
Szanuję ludzi którzy idą na kierunki właśnie typu historia. Przypuszczam, że mówiąc krótko jest tam tego od zajeb...nia.
Wiesz, jeśli chodzi o popularne kierunki ( psychologia, socjologia itp ) dla mnie trochę to jest tak jak z tolerancją cyganów. Nic mi złego w życiu jeszcze ( odpukać ) nie zrobili ale nie zatrzymałbym się na poboczu gdyby jakiś cygan wołał o pomoc. Rozumiem, że niektórzy mają pasję jeśli
Przede wszystkim, w jakimkolwiek trybie studiujesz, wykorzystaj w 110% możliwości jakie daje ci uniwersytet. Szukaj, staży, stypendiów, kółek, wszystkiego. Jeśli masz w tej kwestii biednie w swojej placówce - wyjdź z inicjatywą. W obecnych czasach zwykły kwitek, czy to z dziennych, czy też z zaocznych, niewiele ci da, oprócz frustracji.
Na zaocznych teoretycznie łatwiej o doświadczenie, ale większość moich
Nie byłam matematyczny głąbem. Mogłam iść na polibudę
wykorzystaj w 110% możliwości jakie daje ci uniwersytet
wybacz, jako student polibudy musiałem.
Siedzenie na uczelni jest fajne, faktycznie masz kupę czasu, wydaje Ci się, że jesteś elitą, ale potem okazuje się, że tak na prawdę niewiele wiesz, niewiele umiesz, że tylko od Ciebie zależy, czy to co robisz ma sens.
Może mam trochę zboczone spojrzenie (Informatyka), ale rynek ciągle się zmienia - jeszcze rok czy dwa lata