To co teraz napiszę może być mocno kontrowersyjne, ale:
Ja bym tych dzieciaków już nie zabierał od tych zwierząt. Nauczyły się z nimi żyć, wbiły sobie do głowy pewne zachowania, których już się nie oduczą. A jak widać próba "humanizowania" ich jest bezcelowa. Już bym wolał, żeby sobie biegali dalej z małpami czy tam innymi, niż branie ich tylko po to, żeby zamknąć w jakimś zakładzie psychiatrycznym.
Kolejna sprawa: w tekście, we fragmencie o Ugandyjczyku wytłuszczono taką frazę: John Ssebunnya [...] potrafi porozumiewać się „małpim” narzeczem.
Zastanawia mnie sporo rzeczy w tym zdaniu. Dlaczego skoro rzeczywiście wychowywał się z małpami w zdaniu określenie "małpie" pada w cudzysłowie? I dlaczego zaraz po tym słowie pada "narzecze", które było dawnym dość popularnym określeniem dialektu, najczęściej w odniesieniu do egzotycznych krajów ("Murzyńskie narzecza", "Indiańskie narzecza"),
Komentarze (3)
najlepsze
Ja bym tych dzieciaków już nie zabierał od tych zwierząt. Nauczyły się z nimi żyć, wbiły sobie do głowy pewne zachowania, których już się nie oduczą. A jak widać próba "humanizowania" ich jest bezcelowa. Już bym wolał, żeby sobie biegali dalej z małpami czy tam innymi, niż branie ich tylko po to, żeby zamknąć w jakimś zakładzie psychiatrycznym.
Ten wykop dowodzi czegoś wręcz przeciwnego.
Kolejna sprawa: w tekście, we fragmencie o Ugandyjczyku wytłuszczono taką frazę: John Ssebunnya [...] potrafi porozumiewać się „małpim” narzeczem.
Zastanawia mnie sporo rzeczy w tym zdaniu. Dlaczego skoro rzeczywiście wychowywał się z małpami w zdaniu określenie "małpie" pada w cudzysłowie? I dlaczego zaraz po tym słowie pada "narzecze", które było dawnym dość popularnym określeniem dialektu, najczęściej w odniesieniu do egzotycznych krajów ("Murzyńskie narzecza", "Indiańskie narzecza"),