tl:tr — historia o tym, jak pomimo pełnej kultury i opanowania, zostałem skuty i zapakowany do mitycznej „suki” za brak maseczki.
Cześć wszystkim!
Nigdy nie myślałem, że doczekam czasów, gdzie sytuacje z filmów staną się rzeczywistością.
Dzień jak co dzień, na koniec dnia wyskoczyliśmy z kobietą na szybkie zakupy do galerii „Grafika” w Rzeszowie.
Wychodząc bocznym wyjściem, natrafiliśmy na dwóch funkcjonariuszy pewnie słynnej frakcji. Szanuje ich pracę, wiele lat temu miałem okazje docenić ogromnie to, że ów Panowie wykonują swoje czynności.
Zatem pomyślałem, że bywa — w końcu musiało się i mi takie spotkanie przytrafić. W końcu to jakieś nowe doświadczenie.
Jeden z Panów ładnie się przedstawił (niezbyt zrozumiałe, być może miał wadę wymowy. Nie wiem, nie mi to oceniać). Uruchomili kamerki zamontowane na wysokości p----i (już nawet jestem skłonny uwierzyć w to, że po "interwencji' nagranie magicznie zniknęły). Jeśli dobrze pamietam, to następnie zapytał mnie, czy znam powód i podrzucił jakiś artykuł. Nie pamietam co tam dokładnie padło, emocje podskoczyły, adrenalinka — sami rozumiecie. Drugi ani be, ani dzień dobry, ani „won, bo Cię odholuje”.
Jeszcze tylko dodam, że jeden z nich był prawdopodobnie starszym posterunkowym (jedna belka), a drugi miał bodajże trzy belki (sierżant sztabowy).
Zapytałem, czy Panowie wiedzą jak to będzie wyglądało. Że będzie to odbijana piłeczka.
Zaczęła się cała procedura legitymowania. Nie noszę przy sobie dokumentów, więc poinformowałem o tym. Zatem zostałem przez pierwszego Pana poproszony o podane nr. PESEL. Wyklikał sobie numerki w swoim sprzęcie i zadał kolejne pytania:
- Imię i nazwisko — podałem.
- Zameldowanie — grzecznie odmówiłem podania tej informacji, ponieważ nie znajduje się w dowodzie osobistym.
- Imiona rodziców — odmówiłem z takiego samego powodu. Zostałem poinformowany, że takie dane są w dowodzie. Poprosiłem, czy kobieta może sprawdzić i jeśli faktycznie są, to je podam.
Tutaj nagle szok, dołączył do rozmowy drugi — nie wiem jak go nazwać, nie chce nikogo obrażać, jednakże dla dodania dramatyzmu w całej historii, nazwijmy TO „krawężnikiem”.
Zatem, drugi krawężnik zaczął skakać do mnie Z MORDĄ, ze mam odpowiadać na wszystkie pytania. Poprosiłem o trochę kultury i zapytałem, czy podejmuje się także interwencji. Dostałem odpowiedź, że jest UWAGA — „asekuracyjnie” i może się udzielać.
Zaczęła się przepychanka słowna, krawężnik definitywnie próbował mnie sprowokować do agresji. Przykładowo, w pewnym momencie rozmowa wyglądała taka:
JA: Wstyd troszkę, za Pana, to jest ogromny wstyd (miałem na myśli krawężnika). Pan (ten pierwszy) wykonuje swoje działania, ładnie się przedstawił.
♂️Krawężnik: Panie, NIECH PAN się dowie jakie są przepisy, a potem mi mówi o kulturze, dobrze?
(chwile ciszy)…
♂️Krawężnik: Widział Pan na oczy przepisy?
Ja: Czy może się Pan przestać odzywać? (zauważyłem, ze ta rozmowa z nim nie ma sensu)
♂️Krawężnik: Nie, nie mogę się przestać odzywać!
Ja: Aha, czyli ja muszę być prawnikiem lub policjantem, żeby znać przepisy? (tutaj wskoczył mi w słowa)
♂️Krawężnik: Proszę Pana, jeśli mówię ze czegoś nie muszę (???)…
Ja: Czy może mi Pan przestać przerywać?
♂️Krawężnik: Proszę Pana, ja nie będę się Pana pytał, czy ja mogę mówić!
Ja: Kończymy, dziękuje. Koniec dyskusji. Dziękuje bardzo. (tutaj uznałem, ze nie ma co kopać się z koniem)
♂️Krawężnik: Może sobie Pan dziękować komu chce (czy rozumiecie to? takie odżywki w moja stronę poleciały)
Ja: KONIEC, dziękuje Panu bardzo, proszę przestać się do mnie odzywać.
♂️Krawężnik: Nie, nie przestane. Będę się odzywał tyle ile będzie mi się podobało. A Pan tu stoi w miejscu. Ponieważ użyjemy przymusu bezpośredniego.
Zapytałem pół żartem, pół serio, ze gdzie dystans 1.5m. Krawężnik odpowiedział, że „Proszę Pana, to jest interwencja i to On decyduje o odległości. Zatem sam się teraz złapał w sidła INTERWENCJI. Zapytałem, "czy w końcu Pan wobec mnie wykonuje interwencje, czy nie?" Odpowiedział, ze "legitymowanie, a interwencja to dwie różne rzeczy".
TERAZ UWAGA, HIT.
Krawężnik wyciągnął gaz i zaczął mnie straszyć, ze zaraz pojedziemy na komendę.
Coś tam chwile popsioczył. Nie wytrzymał ciśnienia, złapał mnie na ramie na wysokości tricepsa i rozkazał stanąć przy ścianie. OK, pomyślałem — będzie ciekawie. Zawinął mi rączki do tylu, zakuł kajdankami i jak kryminalistę zapakowali do suki marki Volkswagen Transporter.
Jeśli kogoś interesuje to, co działo się dalej, to kontynuacje dopisze później.
Teraz uciekam, jak na kryminalistę przystało. Czarny pasek na oczach w tym wypadku jest wymagany.
ps. gdy się tylko dowiem, że nie wpłynie to negatywnie na całą sytuację, to udostępnię wszystkie materiały (video + audio) z powyższej interwencji.
Komentarze (171)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
@breskali: musisz mi niestety uwierzyć na słowo, że przed rozpoczęciem nagrania, nie było niczego szczególnego. Jednakże to tylko słowa.
Czyli przedstawiasz całą sytuację w sposób ośmieszający policje i tak żeby to wyglądało, że jesteś nieskazitelny, a następnie unikasz dodania sosu, który jest w tym całym wysrywie najważniejszy? No niezłe prowo, niezłe. Prawie się nabrałem więc 2/10 za próbę XD