Największe zbiorowe samobójstwo czy masowe morderstwo? 909 ciał kobiet mężczyzn i dzieci leżało bezwładnie na terenie komuny założonej w Gujanie przez Jima Jonesa - guru marksistowskiej sekty Świątynia Ludu.
Zapraszamy do słuchania najnowszej serii 15 odcinków nowego sezonu naszego podcastu. Znajdziesz go na Apple Podcast https://podcasts.apple.com/pl/... oraz Spotify https://open.spotify.com/episo... czy innych platformach.
Jeżeli chcesz nas wesprzeć po prostu zasubskrybuj kanał i dodaj recenzję. Czekamy też na Wasze pomysły tematów kolejnych odcinków czy serii.
Żołnierz US Army rozpyla środek dezynfekujący na ciałach ofiar Jonestown przed umieszczeniem ich w plastikowych torbach na ciała i transportem do USA (fot. Combined Military Service Digital Photographic Files, domena publiczna).
Do dziś nie wiadomo kim był Jones: guru, wcieleniem diabła, a może bezwzględnym biznesmenem i manipulatorem. Nosił się jak ksiądz katolicki (w koloratce), ale jego filozofia była zbudowana na skrajnym komunizmie. Jonesowi udało się wprowadzić w obrębie sekty swoją radykalną wersję tej doktryny w praktyce opartą na jego ulubionym haśle „Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb”. Amerykańska Partia Komunistyczna była bowiem ważnym rozdziałem w życiu Jonesa, co wspominała jego żona Marceline Jones. Później nazywał siebie maoistą, ale bardziej identyfikował się ze Stalinem i Związkiem Radzieckim. Twierdził, że USA panuje prześladowanie i dyskryminacja. Dlatego wywiódł swoich wiernych do “Ziemi obiecanej”, położonej w południowoamerykańskiej Gujanie osady w środku dżungli.
Komuna nazwana Jonestown, zapełniła się mieszkańcami w 1977 r. Życie na otoczonej dżunglą farmie oznaczało konieczność ciężkiej pracy, zamieszkiwanie nędznych domków i co najważniejsze brak kontaktów ze światem zewnętrznym, bo korespondencja wspólnoty z krewnymi w USA była ściśle kontrolowana. Podobnie informacje dochodzące do osady. Jej mieszkańcy dowiadywali się głównie tego, że w Stanach szaleje rasizm i nędza, za to Związek Radziecki jest rajem na ziemi.
Blisko tysiąc mieszkańców zafascynowanych nową ideologią zostawiło w USA rodziny, a państwo na żądanie krewnych chciało wiedzieć co dzieje się z obywatelami. W listopadzie 1978 r. do Gujany wybrał się kongresman Leo Ryan w towarzystwie dziennikarzy i kilku krewnych mieszkańców osady. Jones najpierw zgodził się wpuścić Ryana, ale następnego dnia kazał zabić zarówno kongresmana, jak i tych którzy zdecydowali się wrócić do ojczyzny.
Sytuacja wymykała się spod kontroli, Jones uświadomił sobie, że USA zareagują z całą stanowczością. Oświadczył zgromadzeniu, że jedynym dobrym wyjściem z sytuacji jest śmierć. Przerażająca decyzja Jonesa musiała być chyba wydana pod wpływem narkotyków. Na rozkaz guru rodzice napoili dzieci trucizną (roztworem cyjanku), później zażyli ją sami. Mordowano tych, którzy nie chcieli umierać. Tylko dwóch mężczyzn zdołało uciec do dżungli. Sam przywódca sekty zginął od rany postrzałowej głowy. Nie wiadomo, czy popełnił samobójstwo czy został zabity przez jednego ze swych wiernych.
Relacje osób, które przeżyły oraz oględziny ciał wskazują, że mogło to być zaplanowane masowe morderstwo, niż zbiorowe samobójstwo. Do czasu ataków z 11 września, tragedia w Jonestown stanowiła największą liczbę amerykańskich ofiar cywilnych w pojedynczym wydarzeniu nie będącym katastrofą naturalną. Do dziś pozostaje też niepojęte jak ponad 900 członków grupy zdecydowało się wypić truciznę za namową przywódcy. Fotografie zrobione po masakrze dokumentują ogrom wydarzenia: ciała setek ludzi, w tym dzieci, leżące twarzą w dół w trawie.
Komentarze (160)
najlepsze
Dlatego ta tragedia jakoś szczególnie ludzi w USA nie poruszyła.
https://jonestown.sdsu.edu/?page_id=64856
@MiedzygalaktycznyMors: jak to było:
z innej publikacji link