To chyba wie już każdy, kto kiedyś miał przygodę z grzybkami. Niestety ludzie którzy mają doświadczenie z grzybkami, są totalnie ignorowani, a nawet wrzucani do jednego worka z "ćpunami", chociaż używanie grzybków nie ma nic wspólnego z ćpaniem, a same grzybki to taki jak narkotyk jak narkotykiem jest kawa czy czekolada. Jest psychoaktywna i na tym podobieństwa się kończą. Psylocybina i Psylocyna to substancje które z jednej strony strony przeżywają drugą młodość,
To ja może opiszę swój przypadek. Można powiedzieć, że sam sobie życie uratowałem. Niestety przez tak ciasny pogląd na różne substancje, mogące nieść pomoc w beznadziei i wręcz ostracyzm z jakim styka się ta tematyka, wciąż płacą często najwyższą cenę ci w depresji. Ale co tam choćby cień szansy dla nich. Przecież to narkotyki. A na co to komu? A komu to potrzebne?
Przez takie nastawienie chorzy, którym nic już nie pomaga, a gdzieś zainteresowali się tematem, nie mogą przyjść do psychiatry i powiedzieć że chcieliby spróbować np psylocybiny. Człowieku lecz się sam, chciałoby się rzec. Wklejam swój przypadek, który kiedyś napisałem pod jakimś postem o podobnej tematyce.
_No więc ja jestem ten rabin co powie "tak". Mnie jeden mocny trip wyzerował całkowicie. Już "po", mogłem stwierdzić w jakiej czarnej dupie de facto byłem ze swoją depresją. Od tamtej strony tak naprawdę tego nie widać, jeśli permanentnie w tym tkwisz. Tyle że moja depresja nie wynikała z uwarunkowań genetycznych i psychicznie nie miałem nigdy żadnych odchyłów. Po prostu życie mnie przez lata styrało i zdeptało do stanu kompletnej beznadziei i braku poczucia jakiegokolwiek sensu w czymkolwiek. W trakcie tripu, gdy weszło, odłączyło mnie na około 20 minut całkowicie. Nie wiem nawet "gdzie" byłem. Ale gdy się ocknąłem, rozpłakałem się mówiąc że mnie wyzerowało. Totalnie. Jakby ktoś ten węzeł gordyjski w mojej głowie przeciął . Nie wiem jak to określić ale powiedziałbym, że zdefragmentowało mi dysk. Wszystko stało się jasne. Spłynęło na mnie ogromne zrozumienie świata i w ogóle rzeczywistości. To był NAJWAŻNIEJSZY moment w moim 40letnim życiu. A trochę już przeszedłem. Urodziłem się wtedy na nowo. I już nic nie jest tak samo. To było rok temu. Przez ten rok "wyewoluowałem" wewnętrznie i duchowo tak że sam siebie nie poznaję. Albo raczej nie poznaję tego kogoś kim byłem przez prawie 39 lat. To zmieniło wszystko. Ale każdy przypadek jest indywidualny i trzeba być odpowiedzialnym człowiekiem i z pełną powagą decydować się na taki krok. Dla mnie to była ostatnia deska ratunku i jak się okazało wystrzeliła mnie dosłownie w kosmos. I jak jeszcze rok temu miałem najczarniejsze myśli, tak dziś powiem wszystkim, że życie jest piękne. Piękne i
@noHuman: Tak, ale nawet jedna sesja grzybowa pomaga się przełamać. Bez tego człowiekowi trudno zaakceptować że potrzebuje zmian, że może coś zmienić, że praca nad sobą jest możliwa. Już po jednej sesji człowiek jakby się odblokowuje, otwiera się kilka klapek, i jakoś łatwiej jest się przełamać do zaczęcia pracy nad sobą. Ja polecam każdemu spróbować. Uzależnić się nie uzależni, co najwyżej się porzyga jak żołądek się zbuntuje. Najwyżej będzie bad
Jestem z tych co spróbowali. Miałem tę przyjemność w Holandii. Bałem się przeogromnie. To była jesień, jakoś przed halooweenem w parku w Amsterdamie. Przejdę od razu do rzeczy bo właściwie chcę się odnieść co do niektórych komentarzy.
Uczucie niesamowite, oczyszczające, pozbawiające ego - zrównanie ze światem na poziomie emocjonalnym, psychicznym i fizycznym, brak gniewu, wyostrzenie zmysłów - można się zasłuchać (mi np. polski zaczął szeleścić i syczeć samo 'sz' 'cz', potrafił mnie zainteresować fragment trawy). Z pozoru łatwe sprawy potrafiły sprawić trudność bo rozpatrywało się je na milion sposobów. Np. chciałem wejść na wystawę (galeria obrazów), najpierw gapiłem się długą chwilę przez szybę (po chwili się dopiero zorientowałem, ze w sumie to chyba długo stoje), potem lekko uchyliłem drzwi i znowu stałem zastanawiając się co mną kieruję, że tam idę xD) Wciskała się wręcz naiwność z tego dobrego samopoczucia bo jadąc tramwajem i uświadamiając sobie, że nie mamy biletu podeszliśmy to motorniczego go przeprosić i powiedzieć, że na następnym od razu wychodzimy. Powiedział, że nie ma potrzeby (。◕‿‿◕。) to już w ogóle rozbudziło uczucie miłowania się wzajemnie.
Natomiast po kilku godzinach uświadomiłem sobie, że nie jestem wstanie tak dłużej funkcjonować i w tym stanie nie da się pracować, utrzymywać relacji z rodziną, pracownikami bo wszystko jest jakby tak samo istotne; kwiatek, człowiek. Właściwie zaczynałem zapominać jak to jest być mną. Wypiłem sok pomarańczowy (pomaga na zbicie), ale o ile zmysły wróciły do normy to mózg jakby jeszcze inaczej funkcjonował. Bałem się, że nie będę już sobą. Na szczęście po drzemce było lepiej. Marzyłem
@1Lupa: Ładnie opisane. Ja w Amsterdamie pierwszy raz spróbowałem Copelandię Cyanescens (tzw. Hawaiian). I się zakochałem. To było z 15 lat temu, ale do dzisiaj minimum raz do roku sobie hoduję growkit i robie jedną - dwie sesje na rok. Oczyszczam się ze złych emocji, lęków. Rodzę na nowo. Jak Jezus xD
Spożycie grzybów, lsd i innych tego typu specyfików pokazuje (w odpowiednich warunkach) ludziom, że życie to nie wieczna paplanina i dyktat umysłu, w który wszyscy tak wierzą, który uważają za swój, który biorą za JA. Przełamanie i utrzymanie tego poczucia, to brama do prawodziwego spokoju i jedynego, relanego szczęścia. Moim zdniem jednak narkotyki, to jedynie wstęp, instrukcja, a prawdziwej przemiany trzeba już zawsze dokonać w realu. Jak bardzo by nie bolało.
@steppenwolf90: @KrolWlosowzNosa: Nie bardzo rozumiem wypowiedź. Psychodeliki są krok wyżej od doświadczeń duchowych, bo są prawdziwe. Weź z kimś o porozmawiajcie o czymś co widzicie i będziecie widzieć i rozumieć to samo. używając LSD zastanawiałem się czy to jest prawda czy tylko mój mózg tak to widzi. Biorąc z kimś, albo patrząc na trzeźwo na coś co widzieliśmy pod wpływem widzimy, że tak to jest. Ja zrozumiałem po
Moja dziewczyna także stosowała i nadal stosuje mikrodawkowanie grzybów na nerwicę i stany depresyjne, opisywałem też to na mirko tutaj
Widzę na jej przykładzie, że grzybki bardzo pomagają, ale jak ktoś już wyżej wspomniał warto tego typu kurację łączyć z psychoterapią a poza mikrodawkowanie od czasu do czasu walnąć porządnego tripa ( ͡°͜ʖ
Oczywiście te badania mają swoje ograniczenia - próba była mała, nie stworzono grupy placebo,
I tyle jeśli chodzi o rzetelność badań. Nie podali nawet dawki, a "dwie dawki psylocybiny" nic mi nie mówią. Bez grupy placebo nie można do tego poważnie podchodzić bo są nawet ludzie twierdzący, że magiczna woda z tvp im pomogła.
Za gówniarza jeszcze jakieś 18-19 lat, miałem u lekarza stwierdzone stany depresyjne i obawę na to że może skończyć się gorzej. (Po pewnych wydarzeniach)
Trafiłem na, nie wiem ,,dobrego" lekarza? Na pierwszej wizycie powiedział że ja nie potrzebuje leczenia tylko czasu i poukładania sobie w głowie. A że nie miałem stanów lękowych to powiedział mi krótko.
@Pomalowane_Amelinium nigdy nie stwierdziłem że jestem znawcą, a jak pisałem to było dawno i nie ja ogarnialem. Więc jakieś mniejsze szczegóły mają prawo się różnić.
Komentarze (241)
najlepsze
@browarosss12: To nie jest możliwe
Przez takie nastawienie chorzy, którym nic już nie pomaga, a gdzieś zainteresowali się tematem, nie mogą przyjść do psychiatry i powiedzieć że chcieliby spróbować np psylocybiny. Człowieku lecz się sam, chciałoby się rzec. Wklejam swój przypadek, który kiedyś napisałem pod jakimś postem o podobnej tematyce.
_No więc ja jestem ten rabin co powie "tak". Mnie jeden mocny trip wyzerował całkowicie. Już "po", mogłem stwierdzić w jakiej czarnej dupie de facto byłem ze swoją depresją. Od tamtej strony tak naprawdę tego nie widać, jeśli permanentnie w tym tkwisz. Tyle że moja depresja nie wynikała z uwarunkowań genetycznych i psychicznie nie miałem nigdy żadnych odchyłów. Po prostu życie mnie przez lata styrało i zdeptało do stanu kompletnej beznadziei i braku poczucia jakiegokolwiek sensu w czymkolwiek.
W trakcie tripu, gdy weszło, odłączyło mnie na około 20 minut całkowicie. Nie wiem nawet "gdzie" byłem. Ale gdy się ocknąłem, rozpłakałem się mówiąc że mnie wyzerowało. Totalnie. Jakby ktoś ten węzeł gordyjski w mojej głowie przeciął . Nie wiem jak to określić ale powiedziałbym, że zdefragmentowało mi dysk. Wszystko stało się jasne. Spłynęło na mnie ogromne zrozumienie świata i w ogóle rzeczywistości. To był NAJWAŻNIEJSZY moment w moim 40letnim życiu. A trochę już przeszedłem. Urodziłem się wtedy na nowo. I już nic nie jest tak samo. To było rok temu. Przez ten rok "wyewoluowałem" wewnętrznie i duchowo tak że sam siebie nie poznaję. Albo raczej nie poznaję tego kogoś kim byłem przez prawie 39 lat. To zmieniło wszystko. Ale każdy przypadek jest indywidualny i trzeba być odpowiedzialnym człowiekiem i z pełną powagą decydować się na taki krok. Dla mnie to była ostatnia deska ratunku i jak się okazało wystrzeliła mnie dosłownie w kosmos. I jak jeszcze rok temu miałem najczarniejsze myśli, tak dziś powiem wszystkim, że życie jest piękne. Piękne i
Ja polecam każdemu spróbować. Uzależnić się nie uzależni, co najwyżej się porzyga jak żołądek się zbuntuje. Najwyżej będzie bad
Uczucie niesamowite, oczyszczające, pozbawiające ego - zrównanie ze światem na poziomie emocjonalnym, psychicznym i fizycznym, brak gniewu, wyostrzenie zmysłów - można się zasłuchać (mi np. polski zaczął szeleścić i syczeć samo 'sz' 'cz', potrafił mnie zainteresować fragment trawy). Z pozoru łatwe sprawy potrafiły sprawić trudność bo rozpatrywało się je na milion sposobów. Np. chciałem wejść na wystawę (galeria obrazów), najpierw gapiłem się długą chwilę przez szybę (po chwili się dopiero zorientowałem, ze w sumie to chyba długo stoje), potem lekko uchyliłem drzwi i znowu stałem zastanawiając się co mną kieruję, że tam idę xD) Wciskała się wręcz naiwność z tego dobrego samopoczucia bo jadąc tramwajem i uświadamiając sobie, że nie mamy biletu podeszliśmy to motorniczego go przeprosić i powiedzieć, że na następnym od razu wychodzimy. Powiedział, że nie ma potrzeby (。◕‿‿◕。) to już w ogóle rozbudziło uczucie miłowania się wzajemnie.
Natomiast po kilku godzinach uświadomiłem sobie, że nie jestem wstanie tak dłużej funkcjonować i w tym stanie nie da się pracować, utrzymywać relacji z rodziną, pracownikami bo wszystko jest jakby tak samo istotne; kwiatek, człowiek. Właściwie zaczynałem zapominać jak to jest być mną. Wypiłem sok pomarańczowy (pomaga na zbicie), ale o ile zmysły wróciły do normy to mózg jakby jeszcze inaczej funkcjonował. Bałem się, że nie będę już sobą. Na szczęście po drzemce było lepiej. Marzyłem
Moim zdniem jednak narkotyki, to jedynie wstęp, instrukcja, a prawdziwej przemiany trzeba już zawsze dokonać w realu. Jak bardzo by nie bolało.
Ja zrozumiałem po
Moja dziewczyna także stosowała i nadal stosuje mikrodawkowanie grzybów na nerwicę i stany depresyjne, opisywałem też to na mirko tutaj
Widzę na jej przykładzie, że grzybki bardzo pomagają, ale jak ktoś już wyżej wspomniał warto tego typu kurację łączyć z psychoterapią a poza mikrodawkowanie od czasu do czasu walnąć porządnego tripa ( ͡° ͜ʖ
I tyle jeśli chodzi o rzetelność badań. Nie podali nawet dawki, a "dwie dawki psylocybiny" nic mi nie mówią. Bez grupy placebo nie można do tego poważnie podchodzić bo są nawet ludzie twierdzący, że magiczna woda z tvp im pomogła.
Komentarz usunięty przez moderatora
Złoty nauczyciel czy b+?
Wszystkie inne. Próbowałeś wyizolować jeden gen z grzybni zeby wszystkie rosly identycznie?
@Lieutenant_Drunk:
kurna co to jest?
Trafiłem na, nie wiem ,,dobrego" lekarza?
Na pierwszej wizycie powiedział że ja nie potrzebuje leczenia tylko czasu i poukładania sobie w głowie.
A że nie miałem stanów lękowych to powiedział mi krótko.
,,Walnij
TE Grzybki rosną na łąkach wilgotnych i żyznych.
To znaczy ja nic z tych rzeczy....
Naprawdę.