Tajemnicze zaginięcie ordynatorki z Wielunia.
Pani Jadwiga Abramowicz była sześćdziesięcioletnią, elegancją, wzbudzającą sympatię kobietą. Pracowała w szpitalu na stanowisku ordynatora, w mieszkaniu przy ulicy Sienkiewicza przyjmowała prywatnie pacjentów.
Pani Jadwiga nie miała męża ani dzieci, mieszkała że swoim kundelkiem. Łączyły ją serdeczne relacje z sąsiadami.
Dramat rozpoczął się prawdopodobnie 18 maja 1995 roku, lekarkę widziano jeszcze popołudniu, przyjmowała pacjentów. Następnego dnia nie było jej w mieszkaniu, a zawsze uprzedzała o swoich wyjazdach. Po jakimś czasie postanowiono dostać się do mieszkania, policja ustaliła kradzież telewizora, odtwarzacza DVD, książeczek oszczędnościowych, złotej biżuterii. Nie było też nigdzie pieska pani Jadwigi.
Śledztwo zaprowadziło śledczych do oddalonego o 30 km od Wielunia Działoszyna, gdzie oskarżono trzech mężczyzn o zaginięcie kobiety, m.i. Andrzeja Z. ,który miał już kuratora. Znaleziono u niego w garażu citroena lekarki, tłumaczył że kupił go " od Ruskich".
Mężczyzn oskarżono o kradzież, dostali niskie wyroki, ciała kobiety nigdy nie odnaleziono.
Podejrzewa się że została zakopana w miejscu gdzie trwała budowa drogi asfaltowej.
Dzisiaj tą sprawą zajmuje się łódzkie Archiwum X. Podejrzani nadal chodzą po wolności, gdyż nie ma twardych dowodów na ich udział w zabójstwie kobiety.
Komentarze (2)
najlepsze