Dzisiaj, w związku z pojawiającymi się komunikatami o brakach krwi, postanowiłem zrobić coś dobrego i oddać swoją. Ostatni raz oddawalem jakis rok temu, nie mialem zadnych operacji, nie robilem tatuazy, ani innych takich, wiec mozna.
Procedura wygląda tak, że zanim się wejdzie do rejestracji, trzeba wejść do autobusu i poddać się badaniu temperatury, oraz wypełnić ankietę 'koronawirusową'.
Myślę... no mogły by być w sumie szybkie testy... ale dobra. Taki kraj. Może to wystarczy. Zawsze to jakieś zabezpieczenie.
Pani, obsługująca w maseczce, odkażamy rece (wpuszczali po 4 osoby na autobus i to mnie zmylilo), odpakowujemy długopisy (kazdy dostal zapakowany i to mnie zmylilo razy 2), wypełniamy papierek.
Wszystko ok, więc skierowano mnie już do budynku...
No i tutaj zaczynają się jaja kartonowego państwa... no przykro mi to pisać...
W pomieszczeniach rejestracji kilkadziesiąt osób, chętnych jak ja spełnić dobry uczynek i choc przez chwilę mysleć, że się uratuje czyjeś życie.
W maseczkach, oprócz mnie...może z 3 osoby...Reszta, głównie młodzi twardo, bez ochrony.
Obsługa w rejestracji odgrodzona szybami, ale bez masek. Latają co chwila po całej powierzchni między ludźmi.
Czekam na swoją kolej do wypełnienia papierów - około godziny. Dookoła ciągle 'wuchta' wiary. Stoja, siedzą, łażą... czekają na swoją kolej w tej z---a....nej procedurze pobierania.
W końcu 'maj tern'. Podchodzę do okienka, siadam i ....Pani na 'dzień dobry' chce do ręki mój dowód. Na moja uwage, że to trochę bez sensu, powiedziała grzecznie, że może mi przetrzeć chusteczką. I faktycznie, zanim mi oddała, przetarła szmatka z paczuszki do czyszczenia niemowlaków. Heh...
Po rejestracji, wypełnienie do końca formularza o ew. chorobach (wśród kilkunastu innych wypełniających przy stolikach). Zostaje poproszony do pokoju, w celu pobrania próbki krwi. Dzień dobry, dzień dobry.... 'Poproszę o dowód'.... no jaja jakieś. Wypełniłem kolejny papierek, oddałem próbkę.
Co dalej? Badania lekarskie: waga, wzrost, ogólny wywiad. Myślę 'okej', damy radę. 3 gabinety.... mój numerek 80, najwyższy jaki widnieje nad gabinetem - 53... w tle słyszę - jakaś godzinka. I potem jakaś godzinka, albo 1,5 do faktycznego oddania krwi.
Coś we mnie pekło, dzieciaki w domu, lekcje nie odrobione, obiad nie zrobiony.... poszedłem, powiedzialem, ze rezygnuje i zapisałem się na następny dzień na konkretna godzinę. Mam wejść bez kolejki.
I tu moje pytanie, ktore zadaje niestety tylko sobie... czy nie mozna tak bylo zrobic od poczatku? Kazdego chetnego poumawiac na konkretna godzine, co 15 minut? Noż kur...
Takze Mirki, jesli chcecie oddac krew w tych trudnych czasach, najpierw zadzwoncie do stacji krwiodawstwa i sprobujcie sie umowic wczesniej, zeby nie siedziec w tlumie.
A przynajmniej nie siedziec tak dlugo jak ja. Nie wiem czy pojde kolejny raz. Nie rozumiem tego, co dzisiaj zobaczyłem.
Komentarze (9)
najlepsze
Kolejka przed Centrum była z zachowaniem odległości. Wewnątrz mierzenie temperatury, dezynfekcja i 'wywiad' + każdy w masce. Łącznie całość zajęła około 2½ godziny, gdzie w normalnych warunkach udało mi się zrobić całość w mniej niż 30 min. Krwi mało, bardzo trudna sprawa z oddawaniem, a to, że nie robią testów to gigantyczna głupota. Czekolady oddałem sąsiadom.
Poszukaj strony lokalnego RCK i tam bardzo często są podane stany krwi.
dla przykładu - Kraków, gdzie ja chodzę -> https://rckik.krakow.pl/
Osobiście ja raczej unikne wycieczki (mojej krwi maja w ciul na razie) i siedzenia z 30 ludźmi by jednak zminimalizowac potecjalna ekspozycję.
Komentarz usunięty przez moderatora
Też się nad tym zastanawiam bo oddaję krew ale na razie nie ma braków w mojej grupie krwi.