Mijaj się z prawdą, konsekwencje i tak spadną na proline.pl
Czyli o tym jak możesz bezkarnie(?) opluć polski sklep działający ponad 20 lat.
SklepProline z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 554
- Odpowiedz
Czyli o tym jak możesz bezkarnie(?) opluć polski sklep działający ponad 20 lat.
SklepProline zMijaj się z prawdą, konsekwencje i tak spadną na proline.pl. Czyli o tym jak możesz bezkarnie(?) opluć polski sklep działający ponad 20 lat.
Jednak wbrew tytułowi nie zamierzamy się żalić tylko chwalić. Na początku garść informacji. Tylko w 2018 roku sieć Proline sprzedała w Polsce blisko 30 tysięcy telefonów znanej i lubianej marki Xiaomi (niezły wynik jak na „pseudo-sklep”). Sukces sprzedażowy nie wziął się znikąd. Gdy w październiku 2016 r. wprowadzałem do oferty Xiaomi Redmi Note 3 cena SRP na ten świetny telefon wynosiła 1299 zł brutto! Proline jako pierwszy sklep w Polsce złamał monopol cenowy ustawiając cenę 999 zł dla klienta końcowego (30% taniej od ceny oficjalnej) – co również miało dla nas konsekwencje w postaci braku autoryzacji na oferowany asortyment. Od tego momentu zaczęła się trwająca do dziś nasza rola w kształtowaniu cen na rynku w Polsce już nie tylko na telefony Xiaomi ale również na pozostały asortyment tej marki (wagi, inteligentne odkurzacze, oczyszczacze powietrza, hulajnogi i wiele innych). Nieskromnie przypomnę, że jako pierwsi w Polsce (czyli zanim oficjalna polska dystrybucja mogła o tym pomarzyć) mieliśmy w ofercie Hulajnogi w wersji PRO. Po co o tym piszę? Czas na konkrety. Poziom reklamacji jest zazwyczaj stały. Przy telefonach Xiaomi i naszej strukturze sprzedaży waha się on w okolicach 5% - tyle telefonów jest reklamowanych. Prosta matematyka, skoro sprzedaliśmy 30 tysięcy telefonów w jednym roku to obsłużyliśmy blisko 1500 reklamacji. Przypominam, rozmawiamy tylko o telefonach sprzedanych w Polsce. Po raz kolejny zapytam po co o tym piszę? To proste.
1. Najważniejszy jest chwytliwy tytuł.
1500 reklamacji samych telefonów w ostatnim roku, to 125 rozpatrywanych reklamacji telefonów w ciągu miesiąca (z tego pojedyncze sztuki spotkały się z odmową). Ale przecież tytuł mówi wyraźnie:
„ProLine masowo i z szablonu odrzuca reklamacje importowanych przez siebie telefonów powołując się zawsze na te same, nieistniejące przyczyny”
Nie wierzycie Mirki? Mogę przesłać linki do sześciu niezadowolonych opinii oraz powołać się na portal Opineo, z którym proline oficjalnie nie współpracuje, a pomimo tego na opineo jest tylko 1% negatywów z wszystkich opinii (oczywiście ten fakt mogę zawsze zgrabnie przemilczeć). Co z pozostałymi reklamacjami? No właśnie.
2. Jeśli teoria nie zgadza się z faktami tym gorzej dla faktów. Czyli jak pokazać wygięty telefon tak, żeby nie widać było wygięcia.
I chociaż Mirki prosiły o ukazanie wygięcia to OP był nieugięty. Do dnia dzisiejszego nie pokazał zdjęcia, które ich najbardziej interesuje. Dlaczego? No właśnie.
3. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Czyli o ekspertyzie technicznej „niezależnego serwisu”, której nie było.
Nie można się czepiać skoro nawet rzecznik praw konsumentów się nabrał. Niestety OP zamiast ekspertyzy do pisma rzecznika dołączył wydruk z bloga. To gdzie jest ta ekspertyza drugiego serwisu zapytacie? No właśnie.
4. Wróg ludu. Czyli bajka o krwiożerczym kapitaliście i „dyrektorze czegoś tam coś tam”.
Rzeczywiście chodzi o prawdę. A prawda jest taka, że wolność słowa to nieoceniona wartość.
Jednak między wolnością słowa a pomówieniem jest cienka granica. O co poprosił dyrektor czegoś tam cośtam? Wyłącznie o poprawienie tytułu wpisu oraz informacji o statystyce gwarancji. Czy w ciągu 3 tygodni doczekał się jakiekolwiek odpowiedzi (nawet odmownej) ze strony OP? No właśnie.
5. Never ending story. Czyli historia zaczyna żyć własnym życiem.
Sam pomysł, że Proline próbuje ocenzurować wpis, który ma miesiąc i zapoznało się z nim setki osób wydaje się kuriozalny. Wyraźnie poprosiłem o sprostowanie wpisu, jednak brak jakiejkolwiek reakcji OP zmusza spółkę do sięgnięcia po środki prawne (po raz w historii pierwszy zdecydowaliśmy się na takie działanie).
6. Zaoranie. Czyli o tym czy nasze działanie ma sens.
Moralnie tak:
mogliśmy dać klientowi nowy telefon i posypać głowę popiołem. Nawet nam to doradziliście. Nie zgadzamy się na takie załatwianie spraw, nie rozwiązuje to uczciwie problemu. Staramy się wywiązywać w sposób rzetelny z naszych obowiązków. Niestety mało kto wnikliwie przeczytał wątek, a zdecydowana większość przyjęła treść wpisu za 100% prawdziwy.
Ekonomicznie nie:
od kilku godzin nasza strona nie działa, dodatkowo otrzymaliśmy hurtowo sporo negatywnych opinii.
Komentarze (554)
najlepsze
No to co? Na gwarancji jest więc ślemy.
Po dwóch tygodniach laptop wrócił a odpowiedź: "ślady cieczy na płycie głównej" (czyli typowe #!$%@? gdy jakiś model ma wadę fabryczną) mnie rozjuszyła. Uznałem że
Jeżeli to coś powyżej serio napisał ktoś wysoko postawiony w Proline (np. właściciel) to doradzam nie pić przed pisaniem. Takiego samobója to powinno się oprawić w ramki i pokazywać dzieciakom w szkole jako doskonały przykład jak nie należy postępować.
Nawet jeśli klient nie miał racji to właśnie dla tych 999 zł (czy ile tam kosztował ten kretyński telefon) sami wykładacie swoją firmę. Przecież przez tyle lat na rynku powinniście się
Do tego akceptując żądania awanturników tylko zachęca się kolejnych. A uczciwi ludzie? Tych oczywiście można mieć w takim modelu w dupie.
@Pantokrator: Wiesz... jako posiadacz firmy powiem Ci jak to wygląda - nieuczciwych klientów jest tak naprawdę bardzo mało. Sklepów, które działając na minimalnej marży szukają maksymalizacji zysku poprzez niezbyt uczciwe działania jest zdecydowanie więcej. I nie są to tylko sklepiki wąsatego Janusza tylko niestety też duże sieci.
Przykład z wczoraj - reklamowałem buty, które pękły, bez awantur - kulturalnie i co? Sklep (duża sieć) oczywiście - uszkodzenie mechaniczne, spadaj na bambus i przyjdź z rzecznikiem, bo taki mamy model działania - reklamacje po prostu odrzucamy, wpisujemy z tyłka wzięty powód odrzucenia i pewnie 9 na 10 klientów zrezygnuje. I teraz co? Mam potulnie spuścić uszy po sobie i wywalić kasę wydaną
Ale w sumie jakie to ma znaczenie ze 20 lat? Mam się wzruszyć? Nie ważne czy 2 czy 20 lat, sklep ma działać podobnie w stosunku do klienta bez olewania i kręcenia. Że 20 lat to wam wolno więcej? Czy chwalicie się że 20 lat olewaliscie klientów, aż w końcu ktoś nie wytrzymał?
Mentalność janusza z brzuchem jak beczka