W porównaniu do pacyfikacji patologii w Lublinie ostatnio to gość nie umywa się do naszych funkcjonariuszy. Problem ma z jedną Julką i w konsekwencji czego leje osoby postronne pałką bo go #!$%@?ą.
Widać brak praktyki w obezwladnianiu. Obezwładnienie takiego patyka do tego kobiety to raczej łatwa sprawa. Nie więcej niż 15 sekund i powinna być twarzą do podłoża.
@Trevize: samo użycie siły ujdzie, ale zrobił to wszystko w sposób raczej niekontrolowany i mało profesjonalny. Ten chwyt za szyję był szczególnie kiepski. Szkoda, że nie zachował zimnej krwi.
Jak na pasach baba pluje na stojące auto i wali pięściami złośliwie po masce a gość ja przywołuje do porządku to wielki problem i przestępca. Jak tępy glina tłucze nastolatkę pałką to niby dobrze?
Straszne. Dla jej i swojego bezpieczeństwa powinien jak najszybciej sprowadzić do dziewczynę do parteru, szarpanina w stójce jest niepotrzebnym ryzykiem. Może gdyby się obawiał że pyskacz wykorzysta jego przysiad to bym zrozumiał ale i tak traci go co chwilę z oczu odstawiając z laską "tańca-zatrzymańca".
Mi się wydaje że powinno powstać nowe prawo które umożliwi funkcjonariuszom zatrzymanie nie tylko podejrzanego ale i osobę która drze mord... wróć... buzię. Krzyki tylko potęgują i tak już napiętą sytuację podczas zatrzymania. Gdy oglądam takie interwencje i rozhisteryzowywany kwiat młodzieży w rurkach to aż mi się ciśnienie podnosi. Szacun dla funkcjonariuszy którzy potrafią radzić sobie z tak irytującymi osobnikami zachowując stoicki spokój.
@SantiS1: U nas w Łodzi zdarzyło się kiedyś, że jakiś patus zaczepił a potem zadźgał nożem dziewczynę. Szybko go namierzyli i wysłali dwóch policjantów celem ujęcia sprawcy. Gdy weszli do mieszkania patus szybko się zorientował, że przyszli po niego. Zabarykadował sie w kuchni i zaczął rzucać w funkcjonariuszy czym popadło. W ruch poszły sztućce, buty, tłuczek do mięsa (złamał nim rękę jednemu z policjantów), szklanki, garnki, robot kuchenny, a nawet mikrofalówka.
Komentarze (211)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
I spokój.