Ferrari spłonęło w stolicy. Maciej Zientarski w stanie krytycznym
Ferrari, prowadzone przez znanego dziennikarza motoryzacyjnego Macieja Zientarskiego, wpadło na słup wiaduktu i zapaliło się. Pasażer, dziennikarz „Super Expressu”, zginął na miejscu, kierowca w stanie krytycznym trafił do szpitala. (Ciekawe w jakim TU miał polisę ?)
Supaplex z- #
- #
- #
- 186
Komentarze (186)
najlepsze
Sam sobie winny, kto nie przestrzega podstawowych reguł ruchu drogowego nie ma się co dziwić, ze sie rozbija. Jak śmigał 200km/h w mieście to jeszcze gorzej. Dobrze, że nie walnął w żaden przystanek albo grupe ludzi. Mam nadzieje ze po wydrowieniu Panem Zientarskim zajmie sie prokurator.
Zero wyobraźni!! won z takimi przestępcami, mam nadzieję, że przynajmniej zabiorą mu prawko, źle mu nie życzę - niech z tego wyjdzie, niech sobie ma szansę przemyśleć...
Natomiast ludziom którzy zbyt zasugerowali się mediami i teorią "hopki" proponuję przeanalizować kilka niepodawanych zbyt chętnie faktów:
- trasą tą codziennie przejeżdzają tysiące samochodów i spokojnie 50% z nich jedzie więcej niż 50 km/h a na pewno jakieś 10% daje 100km/h i jakoś nikt nie jest wyrzucany w powietrze i nie ląduje na słupie.
-
Jak na ograniczeniu do 50 jedzie sie 200 to MOIM zdaniem nie jest to NIEumyślne lecz UMYŚLNE spowodowanie śmierci. Te znaki z ograniczeniami w mieście nie stoją nam na złość.
Mimo wszystko szkoda.
Ilu jeszcze ludzi musi zginąć, aż te drogi do porządku doprowadzą. Głupota głupotą ale jak ktoś napisał, dobrze, że nie skosił przystanku. No ale przecież były
Przykre jest to, że przegięli z prędkością - z moich danych wynika, że było grubo ponad 200km/h... Podobno 240. Głupota i brawura ale i tak szkoda chłopaków...
ciekawe kto by jemu współczuł gdyby na pasach potrącił jeszcze kobiete z dzieckiem.
dla mnie to skandal!!! ale tak się bawią nowobogaccy!!!