Jak szkoła publiczna niszczy nasze dzieci.
Dlaczego system edukacji publicznej nie radzi sobie z przygotowaniem uczniów do pracy? Koncepcja publicznego szkolnictwa powstała w XVIII w., w epoce oświecenia, a została wprowadzona w życie w XIX w. po to, by przygotować kadry dla fabryk, które budowano w okresie rewolucji przemysłowej....
mat9 z- #
- #
- #
- #
- 199
- Odpowiedz
Komentarze (199)
najlepsze
Zakuj, zdaj, zapomnij. Dlatego szkoły muszą być prywatne. Ewentualnie może być bon edukacyjny do 16 roku życia, później całkowicie prywatne z możliwością kredytu państwowego
...oj mogłyby wyhodować się placówki.
"Dlaczego moje bardzo zdolne dziecko nie ma samych piątek? Zabieram je i moje pieniądze przenoszę do innej szkoły"
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Ogólnie kluczowa sprawa to nie prywatna czy publiczna szkoła, tylko taka w której dziecko
@myszkowy: aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby to tylko rodzice mieli kontrolę nad tym, czego uczą się ich dzieci.e
Generalnie prawda leży gdzieś po środku - nie może być przecież tak, że rodzice sobie wymyślą, ze ich dziecko będzie uczyło się tylko piłki nożnej i rysowania pędzlem - bo zwyczajnie później będzie miało problem z komunikacją, pisaniem i całym przyszłym życiem.
Wydaje się, że każda ze stron powinna mieć coś do powiedzenia - państwo, rodzice, oraz
Dla porównania, w Niemczech istnieją tzw. "Schnelllernerklasse" dla dzieci uczących się szybciej. Nie wiem, jak
@JulianOchocki: A to niekoniecznie jest kwestia "się nie chciało", bardziej pieniędzy - nikt nie będzie indywidualnie prowadził ucznia za darmo. Mąż wspomina z ogólniaka nauczycielkę, która chciał zorganizować dodatkowe zajęcia ze swojego przedmiotu dla grupki najzdolniejszych, w przepisach była możliwość ubiegania się o dofinansowanie - oczywiście go nie dostała i inicjatywa poszła do piachu.
Z innej beczki - w szkole mojego dziecka po ostatniej
Dlaczego? Bo jest to trudne jak każde nowe wyzwanie. Trudno jest załapać co to jest ułamek, zapamiętać przebieg wojny 30-letniej czy zrobić 5 pompek.
Teraz kwestia zasadnicza - czy powinien być całkowicie wolny wybór dzieci/rodziców w kwestii nauki? Czy godzimy się z tym że większość dzieci powie "nie lubię matematyki bo to trudne i głupie, nie lubię historii bo mnie nie obchodzi ten Mieszko I i Stalin i co było tu 100 lat temu, nie nauczę się pisać bo mam komputer i to wystarczy"
Ja uważam, że jakaś wiedza podstawowa musi być przekazana wszystkim. Dzieci muszą poznać różne dziedziny wiedzy żeby samodzielnie stwierdzić co ich ciekawi. Na poziomie LO i studiów OK, można wdrażać system wolnego wyboru, ale dajmy młodym ludziom jakieś podstawy do tego aby mogli tego wyboru świadomie dokonać.
Bon edukacyjny jest fajnym pomysłem lecz nie wiem czy my jako społeczeństwo jesteśmy na to gotowi. Widać to po uczelniach wyższych gdzie masa ludzi płaci za dyplom a nie za wykształcenie. Na ogromnej ilości uczelni wyższych prywatnych idzie się "po magistra", a nie po wiedzę.
Da się uczyć przez zabawę, ale taka nauka jest dużo bardziej wymagająca dla nauczyciela.