Cześc Mirki i Mirabelki!
Dodaję znalezisko w złości w związku z sytuacją, która miała miejsce w mojej pracy na sezon. Zacznijmy może od tego, że się przedstawię: Mam 18 lat, więc stwierdziłem, że fajnie będzie polecieć z dziewczyną na jakieś wakacje. Wiadomo, żeby to zrealizować potrzebuję pieniędzy, a pieniądze wezmę z pracy i przy okazji nabiorę trochę doświadczenia - pomysł świetny. Znajoma mojej mamy załatwiła mi pracę w mojej okolicy na stacji benzynowej, na bistro. Wszystko się pięknie układa, idzie po mojej myśli. Praca ciężka, ale nie liczyłem na łatwe pieniądze, a nawet wyszedłem z założenia, że im ciężej tym lepiej - będę wiedział co ile kosztuje i poznam wartość pieniądza. Zaaklimatyzowałem się stosunkowo szybko, ludzie w pracy mili, życzliwi. Gorzej było z klientami, którzy potrafią zachowywać się jak zwierzęta, tym bardziej jeśli jadą cały dzień nad morze i wpadają wściekli, zmęczeni, żeby coś zjeść - oczywiście jest to tylko część, nie każdy klient to burak.
Przejdźmy powoli do sedna sprawy: pracowałem na barze, przy kasie, więc odpowiedzialność za pieniądze w mojej kasie ciążyła na mnie. Za każdym razem kiedy pod koniec zmiany się podliczałem byłem zestresowany. Pierwsze dwa tygodnie zawsze wychodziłem na plus o kilka złotych, groszy, zacząłem się z tym oswajać i doszedłem do wniosku, że nie ma się czym przejmować, a strach ma tylko wielkie oczy. W końcu przyszedł ten dzień: pierwszy raz byłem w plecy. Przejąłem się tym, bo zależało mi na każdym groszu. Gdybym był 2 zł, 5 zł czy 10 to pewnie machnąłbym ręką i stwierdził, że szkoda nerwów, ale... Było to 20 zł, które jednak robiło mi różnicę. Byłem na siebie zły, wróciłem do domu i poszedłem spać. Kiedy emocje ze mnie opadły przeanalizowałem wszystko i chciałem znaleźć sytuację, w której się pomyliłem. Nie byłem w stanie tego zrobić, ale jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Moja kasa jako jedyna z czterech nie zamyka się - cały czas jest do niej dostęp. Nie mam na myśli tutaj zamykania na klucz, a fakt, że szufladka jest cały czas wysunięta. Gdyby klient był na tyle bezczelny to mógłby sobie wyciągnąć pieniądze i wyjść, a fakt, że jest to martwy punkt na kamerach jest tylko na korzyść potencjalnego złodzieja. Pomyślicie sobie, że to tylko moje głupie przemyślenia - fakt, są to tylko moje głupie przemyślenia i pewnie tak nie było, ale... Tego dnia, gdy w mojej kasie brakowało 20 zł, na własne oczy widziałem kierownika, który grzebał w mojej kasie. Byłem w tym czasie posprzątać stoliki, które są na dworze, ale los chciał, że zapomniałem tacki na brudne naczynia i musiałem się po nią wrócić na bar. Właśnie wtedy zastałem kierownika grzebiącego w mojej kasie, po czym nawet nie dostałem wyjaśnień - zostałem potraktowany jak powietrze. Pomyślałem, że skoro jest to kierownik to raczej nie chciał dla mnie źle, tym bardziej, że wydaje się w porządku człowiekiem. Dowiedziałem się od współpracowników, że w sytuacji, kiedy brakuje w kasie pieniędzy są oni o tym informowani i oddają pieniądze z własnej kieszeni. Nastawiłem się na taką sytuację, stwierdziłem, że mógł to być mój głupi błąd, a obwinianie za braki w kasie kierownika jest debilne i gówniarskie. Zdziwiłem się, kiedy sytuacja ta została przemilczana i nie zostałem do niego wezwany z nakazem oddania gotówki. Stwierdziłem, że w takiej sytuacji kierownik pewnie pożyczył 20 zł z mojej kasy i mnie o tym nie poinformował, przez co nie muszę oddawać pieniędzy. Przeszła mi też przez głowę myśl, że jest to zwykły gest uprzejmości z jego strony. Podsumowując tą sytuację: ucieszyłem się.
A teraz punkt kulminacyjny: wczoraj kończąc zmianę miałem w kasie 80 zł na plusie. Zdziwiłem się, nie wiedziałem jak to jest możliwe. Policzyłem wszystko raz jeszcze i wyszło mi to samo. Zawiadomiłem kierownika, który akurat podliczał godziny i brał się za przelewy na konta pracowników. Stwierdził, że może się gdzieś pomyliłem, ale spokojnie, bo on to i tak będzie musiał jeszcze raz podliczać. Zabrałem swoje rzeczy i poszedłem do domu. Nadszedł dzień dzisiejszy, w którym w mojej kasie zabrakło 80 zł - jest to jeden dzień mojej pracy. Możecie się domyślić, że delikatnie mówiąc wkurwiłem się na siebie, cały świat i wszystko. Wziąłem dwa głębokie oddechy, policzyłem wszystko 5 razy - za każdym razem z tym samym skutkiem. Obszedłem nawet cały bar i kuchnię w poszukiwaniu moich 80 zł z kasy. Oczywiście to wszystko też z marnym skutkiem. Skorzystałem z okazji, że kierownik znowu był w swoim biurze, poszedłem do niego, zawiadomiłem o zaistniałej sytuacji. Przeliczyliśmy wszystko jeszcze raz, sprawdziliśmy w systemie i wyszło to samo. Dodam w tym miejscu, że w zeszły piątek powiedziałem mu, iż 6 sierpnia zamierzam odejść. Zastrzegłem sobie taką opcję przy podpisywaniu umowy i od razu dałem do zrozumienia, że nie będę pracował całego sierpnia, a możliwe nawet, że odejdę po tygodniu, dwóch po jednym miesiącu pracy. Oczywiście podniosłem mu ciśnienie, wcale się nie dziwię, tym bardziej, że przez lipiec zwolnił jednego pracownika, a dwóch odeszło samych, przez co brakuje mu ludzi do pracy. Przepracowałem 4 dni pod rząd, po czym miałem mieć 4 wolne i znowu pracowity weekend. Podobał mi się taki obrót sprawy, tym bardziej, że chcę też spędzić trochę wakacji ze znajomymi. Po tym wszystkim usłyszałem od niego: "pójdę ci na rękę, oddasz mi tylko połowę, ale zanim odejdziesz, to przyjdziesz jeszcze w piątek do pracy". Oczywiście się zgodziłem, nie analizowałem tego wszystkiego na miejscu tak samo jak zrobiłem to w domu. Wspomniałem też o sytuacji z wczoraj: zapytałem czy jest taka opcja, że jeden rachunek z wczoraj - kiedy miałem 80 złotych na plusie - jakimś cudem nie przeszedł na dzisiejszy raport. Stwierdził, że nie ma takiej opcji, bo później wszystko sprawdził i wyszło mu, że nabiłem kilka rachunków na gotówkę, kiedy klienci płacili kartą - stąd ta nadwyżka. Uznałem to za racjonalne, dopóki nie zacząłem tego drążyć.
Na raporcie jest ogólna suma, którą powinienem mieć pod koniec dnia - zysk z kart płatniczych i gotówki jest podany w jednej kwocie. Ile miałem gotówki, a ile kart podliczam sam, a po dodaniu tego powinienem otrzymać sumę, którą mam na raporcie. W takim razie jaka jest różnica w tym, czy nabiłem rachunek na gotówkę czy kartę kredytową? Wychodziłem z założenia, że jest to czysta statystyka i sposób na to, żeby wszystko było jasne na papierze. Dodam też, że nasze kasy działają na systemie Windows - są to komputery z dotykowymi monitorami. Są one podpięte oczywiście pod jeden główny, do którego ma dostęp tylko kierownik. Kasy są naprawdę dobre - przejrzyste, proste i co najważniejsze obliczają nam ile powinniśmy wydać reszty. W takim przypadku niemożliwe jest, żebym dokonał złych obliczeń - mamy wbudowany kalkulator, który wszystko nam pokazuje czarno na białym. Wcześniejszą pomyłkę na 20 zł tłumaczyłem sobie też w taki sposób, że jest to banknot, który mógł mi się po prostu skleić i mogłem wydać komuś dwa razy za dużo. W przypadku, kiedy brakuje mi 80 zł jest to niemożliwe - banknoty musiałyby mi się posklejać kilka razy. Czy kierownik w takim przypadku jest w stanie ingerować w rachunki w naszych kasach ze swojego komputera?
Wracając z pracy samochodem z moimi współpracownikami zacząłem ten temat i wszyscy stwierdzili, że jak mają braki w kasie to właśnie większe sumy, a żaden z nich nie ma pojęcia jak to się dzieje. Mało tego, po sytuacji, kiedy zabrakło mi w kasie 20 zł zacząłem z tego żartować, przez co dowiadywałem się od innych jak wyglądały ich pierwsze braki w kasie. Koleżanka rok młodsza ode mnie po pierwszym miesiącu jej pracy miała brak w wysokości 60 zł - podobna sytuacja do mojej. Druga osoba, która pracuje tylko miesiąc dłużej ode mnie, miała identyczną sytuację - pod koniec jej pierwszego miesiąca pracy zabrakło w kasie 70 zł, które musiała oddać z własnej kieszeni.
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie ta sytuacja jest podejrzana i chciałbym się dowiedzieć jak wy to widzicie. Mogą być to tylko moje fanaberie, ale rozmawiając z innymi pracownikami doszliśmy do wniosku, że to wszystko jest do siebie dziwnie podobne. Najgorsze jest to, że tego typu ewentualnego oszustwa nie jesteśmy w stanie udowodnić, tym bardziej, że nad naszym kierownikiem nie ma nikogo - poza organizacją, od której dzierżawi lokal. Jest to jego prywatna działalność, którą on zarządza i za którą on w pełni odpowiada. Jeśli ktoś ma chęci i czas to prosiłbym o zdanie na ten temat oraz ewentualne kroki, które mogę podjąć, jeśli też wydaje się wam to podejrzane. Niestety dowodów w rodzaju zdjęć czy nagrań wam nie dam - nie posiadam takich i chciałbym póki co pozostać anonimowy, więc musicie wierzyć mi na słowo. Wiem, że lubicie konkrety, ale nie podaję żadnych dokładnych nazw, adresów, bo zdaję sobie sprawę jak może skończyć się wykop efekt - wolę to załatwić sam, więc prosiłbym was o wszelkie rady odnośnie wyjść, których mogę się podjąć.
Komentarze (243)
najlepsze
pracuje w firmie X i analogiczna sytuacja by była gdyby wyleciały wrażliwe dane dla firmy, każdy miał swobodny dostęp do nich i akurat ja bym miał szkody firmie pokryć bo ktoś tak do dupy to zabezpieczył.
ja bym to widział tak:
1). w danej chwili do kasy masz dostęp tylko Ty.
2). jak kierownik otworzy kasę to będzie
@RadzioBejbe: Niech OP wpisze imię i nazwisko szefa ;)
Poza tym - nie znam Twojej stacji - ale, przecież większość produktów ma końcówki ,99 czy coś koło tego. Wyjątkiem jest tankowanie za dokładną kwotę. O ile numer z 20zł jest realny, to 70-80zł wydaje się cieżko do popełnienia błędem.
Pomysły:
- obsługujcie z jednej kasy zamiast dwóch
- oznaczone
@testowyandrzej: Oczywiście, że jest warta, każda jest warta, ponieważ brak reakcji jest przyzwoleniem na takie numery.
Pamiętaj, że niezbędne dobrze działające narzędzia pracy, to m.in kasa fiskalna, musi Ci zapewnić pracodawca. W liczeniu kasy możesz się pomylić ale raczej wątpliwe abyś robił to regularnie na minus.
Jeśli możesz to zgłoś do kierownika o wymianę tej konkretnej kasy/szuflady bo masz obawy, że gdy jest taki dostęp jak teraz pieniądze się wykradane.
Gdy pracowałem zaraz po szkole
2a) Udaj się do kierownika, przedstaw warunki umowy, którą sam spisał i powiedz, że nie dasz sobie dmuchać w kaszę z racji swojego wieku (zwykle pracodawcy robią w #!$%@? młodzików na wszelkie możliwe sposoby, sam byłem tego przykładem kilka lat temu i żałuję, że nic nie zrobiłem w tej sprawie)
2b)
Wiem ze ludzie ktorzy daja sie #!$%@? na takich rzeczach beda #!$%@? niestety. Wiec jak pisales - nie daj sie ;)
Młody to niedoświadczony. Jeszcze oddaj mu tę kasę, bo pewnie w umowie się zadeklarowałeś. Jeśli nie jesteś głupi, to nic takiego nie podpisywałeś i żadnego grosza mu nie dasz.
Sprawdź i zrób jak mówie.
Pracowalem 2 miesiace z samymi nadwyzkami po kilka groszy czasem sie zdarzylo 2zl. Pewnego pieknego dnia dostalem telefon:
- "Ma pan manko 250zl"
- "Niemozliwe... Prosze sprawdzic jeszcze raz bo wczoraj bylem na kasie ponizej 10 produktow i musialbym zle skasowac KILKU klientow"
- "Liczylam i
W pierwszej robocie wakacyjnej, przy pierwszej wypłacie szef dokonał zajebistej optymalizacji kosztów w dwóch krokach:
1) W kroku pierwszym "dla uproszczenia obliczeń" zaniżył mi stawkę godzinową
2) W kroku drugim "no to zaokrąglimy do równego" obciął to co było ponad pełne stówki (42 zł chyba!)
Motyw był ciekawy - bo piątek po południu. Pierwsza wypłata do łapy. On jak stary wyga od
Art. 124. § 1. Pracownik, któremu powierzono z obowiązkiem zwrotu albo do wyliczenia się:
1) pieniądze, papiery wartościowe lub kosztowności,
2) narzędzia i instrumenty lub podobne przedmioty, a także środki ochrony indywidualnej oraz odzież i obuwie robocze,
odpowiada w pełnej wysokości za szkodę powstałą w tym mieniu.
§ 2. Pracownik odpowiada w pełnej wysokości również za szkodę w mieniu innym niż wymienione w § 1, powierzonym mu z obowiązkiem zwrotu
@aaxx: @PC86: Ale to nawet lepiej. Jeśli nie ma zapisane w umowie cywilnej, że odpowiada za zawartość kasy, to za nią nie odpowiada. To obowiązkiem jego kierownika jest udowodnić mu winę. Musi wypłacić całość, a jeśli uważa że chłopak kradł, niech idzie na Policje albo do sądu.