Mieszkam w Londynie, pracuję niedaleko Grenfell Tower i czasem bywałem w okolicy. Odwiedziłem też miejsce następnego dnia po pożarze. Nie widziałem po polsku pełnego opisu sytuacji, więc uznałem że opiszę sytuację, tym bardziej że system polityczny i socjalny działa na Wyspach inaczej niż w Polsce. W Polsce temat już przycichł, w Londynie 5 dni po pożarze jest na czołówkach wszystkich gazet.
(TL;DR na końcu)
Zacznijmy od początku, czym jest Grenfell Tower.
Po wojnie Wielka Brytania wprowadziła i zrealizowała na wielką skalę projekt budownictwa socjalnego. Państwo budowało tanie mieszkania, ale takie którym niczego nie brakowało, a niezamożne rodziny wynajmowały od państwa mieszkania. Projekt bardziej podobny do polskiego budownictwa PRL (np. Śląskie familoki) niż do Mieszkanie+.
W szczytowym okresie ok 40% ludności UK mieszkało w takich mieszkaniach. Nie były to tylko wysokościowce takie jak Grenfell. W większości były to kilkupiętrowe budynki z niewielkimi ogródkami. W większych miastach powstały też wysokościowce ze względu na brak miejsca. W okolicy Grenfell stoi jeszcze 5 praktycznie identycznych budynków. Takie budynki nazywają się popularnie „council houses”, bo podlegają one gminom. Obecnie mieszka w nich 13% ludności.
Grenfell zbudowano w latach 70’ po wyburzeniu wcześniejszych slumsów. Jak każdy większy budynek w Anglii ma swoją nazwę. Budynek państwowy, więc nie szukano chwytliwej nazwy - Grenfell to po prostu nazwa ulicy, na końcu której stoi. A ta jest nazwana od nazwiska jakiegoś wojskowego z dawnych czasów.
Skomasowanie biednych rodzin w jednym miejscu wywołało łatwy do przewidzenia odwrót bogatszej części społeczeństwa z tych miejsc. W ciągu lat sprzedali własne mieszkania i wynieśli się do “lepszych dzielnic”. Dzisiaj w Londynie bogate dzielnice są poprzeplatane biednymi. Wystarczy przejść 2 przecznice aby znaleźć się w kompletnie innym otoczeniu. W Grenfell mieszkali wszelkiego rodzaju zakorzenieni imigranci plus jeden „aktualny” uchodźca z Syrii. Wśród 10 nazwisk osób z którymi zrobiono wywiady, które czytałem w gazetach ani jedno nie jest brytyjskie.
Przebieg pożaru:
Pożar rozpoczął się ok 1:00 w nocy na 4 piętrze, szybko wydostał się na zewnątrz budynku i rozprzestrzenił ku wyższym kondygnacjom, aż na samą górę, na 25 piętro po czym płomienie przedostały się na drugą stronę budynku i zeszły w dół, wchodząc znów do środka budynku na niższych kondygnacjach od drugiej strony. Wszystko to zajęło jedynie 30min.
Ze względu na ramadan dużo osób nie spało (bo jedli po całodniowym poście), więc szybko zaalarmowali straż pożarną i policję oraz budzili sąsiadów i w popłochu uciekali z budynku.
Straż pożarna była na miejscu w 6min po pierwszym zgłoszeniu. Pierwsza ekipa strażaków dostała się do 4 piętra ale dalej nie dała rady ze względu na wysoką temperaturę i zerową widoczność. Kolejnym, lepiej wyposażonym ekopom udało się przedrzeć przez płomienie i dostać klatką schodową na wszystkie piętra budynku aż do 25. Uratowali kilkadziesiąt osób. Największym zagrożeniem były spadające płonące elementy elewacji. Oddziałom specjalnym udało się zbudować konstrukcję zabezpieczającą dostęp do budynku.
Ofiary śmiertelne:
Prawdopodobnie trochę mniej lub trochę więcej niż 100 osób. Oficjalnie potwierdzono (19 czerwca rano) 70 zgonów. Żaden strażak nie zginął, ani nie ucierpiał poważnie.
Kontekst polityczny:
Wszyscy pytają się nawzajem jak to możliwe, że do czegoś takiego mogło w ogóle dojść.
Tutaj dygresja, Brytyjczycy mają hopla na punkcie bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Wiąże się to z historią. Każde dziecko w szkole uczy się o wielkim pożarze Londynu z 1666 roku, kiedy spłonęła cała stolica. A z bardziej współczesnych wydarzeń, starzy Londyńczycy pamiętają bombardowania niemieckie Londynu w czasie II wojny światowej, w tym rakietami V1 i V2. Wtedy miesiącami Londyńczycy zajmowali się głównie gaszeniem i zapobieganiem rozprzestrzeniania się pożarów i tak już w mentalności pozostało. Dzisiaj budynki obowiązkowo mają na korytarzach drzwi przeciwpożarowe. Za zablokowanie ich otwartych grożą kary. W moim bloku co tydzień w każdy piątek o 9:00 odbywały się testy alarmów przeciwpożarowych. A w pracy średnio raz na 2-3 miesiące uruchamia się alarm pożarowy i wszyscy muszą się ewakuować. (Potem okazuje się że ktoś spalił coś przypadkiem w mikrofalówce.)
Ze względu na historię Wielka Brytania ma w rządzie zarówno ministra mieszkalnictwa jak i ministra pożarnictwa. Obaj oczywiście szybko się wypowiedzieli, że to tragedia narodowa i zapewnili, że rząd działa tak szybko jak to możliwe. Ale nic konkretnego za tym nie poszło.
W Londynie mówi się, że ktoś musi za pożar ponieść odpowiedzialność. Tylko jeszcze nie wiadomo kto. Bezdomni mieszkańcy krzyczą na każdego reprezentanta władzy (burmistrza Londynu, ministrów, panią premier), że chcą sprawiedliwości (to znaczy znalezienia i ukarania winnych).
Lider lewicowej partii pracy Jeremy Corbyn od razu po pożarze odwiedził miejsce i spotkał się z rodzinami ofiar zapewniając, że sprawiedliwości stanie się zadość. Pani premier też odwiedziła miejsce, ale aby pogratulować swoim służbom: strażakom i policji spektakularnej i bohaterskiej akcji, ale z rodzinami się nie spotkała. Natychmiast wybuchła fala krytyki, że brakuje jej empatii, więc kolejnego dnia udała się do szpitali, żeby spotkać się z ofiarami. Ale „strat wizerunkowych” nie udało się odratować. Burmistrzowi Londynu nie udało się przejść więcej niż kilkadziesiąt metrów, zanim musiał być otoczony przez kordon policji, chroniący go przed rozwścieczonymi ludźmi z konkretnymi żądaniami. Wszystko to nagrywali reporterzy.
Szczególnie aktywny członek Partii Pracy zapowiedział, że wytoczy proces o korporacyjne ludobójstwo (corporate manslaughter), tylko jeszcze nie wiadomo przeciwko komu(!). Tu znów dygresja. W brytyjskim prawie nie ma rozróżnienia na osobę fizyczną i osobę prawną. Tak więc osoba prawna (firma, spółka, zrzeszenie) podlega takim samym prawom i karom jak osoba fizyczna. W szczególności może być sądzona za ludobójstwo, choć kary dożywocia nie da się wymierzyć.
Pojawiły się nawet głosy, że winna wszystkiemu jest Unia Europejska, bo użyty typ okładzin był zgodny z unijnymi normami.
Para właścicieli firmy, która zainstalowała okładziny na budynku boi się wychodzić z domu deklarując wolę współpracy w dochodzeniu.
Co teraz z ewakuowanymi?
Jeszcze w trakcie trwania pożaru pomocy ofiarom pożaru udzieliły lokalne kościoły, meczety, synagogi i budynki publiczne (hale sportowe). Gdy byłem jednym z gapiów wieczorem w dzień pożaru te miejsca nie przyjmowały już więcej jedzenia, koców i ubrań, bo w ciągu dnia okoliczna ludność przyniosła wszystkiego w nadmiarze.
Teraz tymczasowo ofiary są porozmieszczane w okolicznych hotelach i nie ma decyzji co dalej z nimi. Głównym punktem sportym jest to, gdzie zostaną ulokowani na stałe. Ofiary oczywiście chcą w tej samej dzielnicy, gdzie mają pracę, znajomych i gdzie ich dzieci chodzą do szkół. Rząd mówi, że nie ma takiej fizycznej możliwości i proponuje inne miasta (Manchester, Peterborough). Ofiary nie chcą o tym słyszeć.
Jednego poszkodowanego z zespołem stresu pourazowego umieszczono w hotelu, który mieści się w wieżowcu. Dostał ataku paniki.
Sytuacja prawna:
Budynkiem Grenfell Tower oraz tysiącem innych budynków w londyńskiej gminie Kensington and Chelsea zajmuje się zarząd złożony z mieszkańców, przedstawicieli gminy oraz niezależnych osób. Mieszkańcy posiadają bezwzględną większość. Teoretycznie taki zarząd powinien działać w imieniu i w interesie mieszkańców. Ale okazało się, że działa tak tylko teoretycznie.
Mieszkańcy Grenfell Tower od 2012 skarżyli się do zarządu o zaniedbywanie bezpieczeństwa pożarowego. Pisali listy oraz publikowali na blogu swoje zarzuty.
Skarżyli się, że w budynku są tylko jedne schody, które w dodatku zawalone są wyrzuconymi materacami i innym palnym badziewiem, którego nikt nie usuwa, że gaśnice są dawno przeterminowane i że nie ma instalacji zraszaczy. Krytykowali zarząd że nie reaguje i że musi się wydarzyć jakaś tragedia aby się zajęli poważnie bezpieczeństwem.
Nazwali na blogu zarząd mafią i otarli się z tego powodu o proces sądowy.
Renowacja, która doprowadziła do gigantycznego pożaru:
Po kilkudziesięciu latach budynek nadawał się do remontu. Zarząd postanowił wymienić okna, system grzewczy oraz pokryć budynek z zewnątrz okładzinami. Nie chodzi tu o docieplenie tak jak w to miejsce ma zazwyczaj w Polsce tylko o izolację przed deszczem. Budynek po prostu przeciekał podczas deszczu. Kwestia instalacji zraszaczy w ogóle nie była brana pod uwagę (inna sprawa, że w tym akurat pożarze niewiele by pomogły). W 2016 zakończono remont. Zastosowane panele składają się z dwóch warstw aluminium pomiędzy którymi jest warstwa - jak się okazało łatwopalnego - plastiku. Niesmaku dodaje plotka powtarzana przez różne gazety, której prawdy nie jestem w stanie ocenić, że przy kwocie remontu 8,7 M£ za dopłatą 5k£ (<50£ mieszkanie) można było zainstalować niepalne okładziny.
Remont odbywał się z budżetu gminy Kensington and Chelsea, czyli najbogatszej gminy w całym UK.
Co dalej?
W UK stoi 4000 mieszkalnych wysokościowców. W samym Londynie 50-100 z nich ma takie same łatwopalne okładziny. Nikt nie prowadzi dokładnej ewidencji. Rząd zarządził zrobienie raportu. Mieszkańcy bloków boją się o życie.
TL;DR
Spalił się doszczętnie budynek z mieszkaniami komunalnymi, zamieszkany przez rodziny imigranckie (stara imigracja, ale był 1 świeży migrant/uchodźca z Syrii) z różnych zakątków świata.
Mimo, że strażacy odwalili świetną robotę, to zginęło ok 100 osób.
Winne były łatwopalne okładziny bloku zamontowane rok temu.
Wszyscy pytają jak do tego mogło dojść i zwalają na siebie nawzajem winę.
Lewica (partia Pracy) atakuje prawicę za zaniedbania.
Opinia publiczna atakuje zarząd mieszkań komunalnych za oszczędności na bezpieczeństwie mieszkańców.
Chryja będzie trwała jeszcze miesiące, bo dojdzie do procesów.
W UK stoi 4000 takich budynków. W samym Londynie 50-100 z nich ma takie same łatwopalne okładziny, ale nikt nie prowadzi ewidencji.
Źródła: brytyjskie gazety, BBC, wikipedia angielska, brytyjscy koledzy, oględziny na miejscu.
Komentarze (222)
najlepsze
W Grenfell Tower w czasie remontu zamontowano drzwi p. poż o podwyższonej jakości, którymi chwalono się, że wytrzymają 30min...
No bez jaj.
Ktoś im podrzucił (na jedyne schody) te wszystkie materace i inne łatwopalne badziewie?
Kto ma im to usuwać?
Karaluchy nie ludzie, jak cyganie na słowacji, sami zasyfią, nic nie posprzątają, i jeszcze mają roszczenia i pretensje?
- Skaczcie! Złapię was!
Pierwsza odważna osoba skoczyła. Bohater złapał ją i postawił na ziemi. Druga osoba skoczyła. Bohater złapał ją i postawił na ziemi. Jako trzeci skacze murzyn. Bohater usunął się, murzyn grzmotnął o ziemię, a bohater krzyczy:
– Spalonych nie rzucajcie !
@PossessedPriest:
jak zwierzęta
Ja wiem, że budownictwo socjalne to bardzo często syf kiła i mogiła, ale bloki za komuny w PL
@mistrz_tekkena: angielska technolożii, good safe queen.
U nich przemrażające mury, wilgoć ciągnąca albo od dołu, albo od góry, braki jakiejkolwiek izolacji poziomej i pionowej (myślisz że czemu stare angielskie wnętrza są tak pięknie obijane drewnianymi boazeriami, dodatkowo pogrubianymi "do lamperii"?
@mistrz_tekkena: może nie tyle kulturę, co takie "zwyczajowe przyzwyczajenia" w każdej dziedzinie życia, w dodatku u nic - o wiele silniejsze niż u nas. Choćby ta herbatka o 17tej. Albo dwa krany z osobno ciepła, osobno zimna. Albo kanalizacja na zewnątrz ściany w tych ich kamieniczkach-domkach. No bo kiedyś nie mieli kanalizacji, to nie było. A potem zrobili znaczy dorobili - to tak było zrobione, po
Media podawały, że zginęło co najmniej 17 osób. Tyle było zgonów potwierdzonych, czyli tyle ile zwłok z wierzowca wyniesiono do wczesnych godzin porannych 14 lipca. O całej reszcie nie było pewności, ani czy są żywi lub martwi gdzieś w wierzowcu, ani czy przebywali tej nocy poza domem. Potem gdy ekipy wpuściły drony, znaleziono zwłoki liczba podskoczyła to trzydziestu kilku. Dziś już spenetrowano
Budynek komunalny, wiadomo ze administrator się odpadkami zajmuje. I widać jak się zajmował.
Ale nie śmieci były przyczyną - tylko ogień z zewnątrz.
2. Spłoń w wielkim pożarze wieżowca, bo komuś wybuchła lodówka.
Komentarz usunięty przez moderatora
Nie było drabin ani zewnętrznych schodów.
Jednej osobie udało się ewakuować przy pomocy liny spuszczonej przez okno, a zrobionej powiązanych koców.
Dlaczego by niewiele pomogły? Nie interesowałem się zbytnio w jaki sposób pożar się zaczął, ale zraszacze mają za zadania zabić ogień w zalążku, albo spowolnić rozprzestrzenianie się = dać ludziom więcej czasu na ewakuację.
Ale w niczym nie zapobiegłyby gdyby np. ktoś podpalił elewację z zewnątrz.
Taa, ciekawe kto je tam zostawił
Komentarz usunięty przez moderatora
https://pl.wikipedia.org/wiki/Po%C5%BCar_hotelu_socjalnego_w_Kamieniu_Pomorskim
Za mieszkanie w takim bloku płaci się normalnie czynsz, tyle że niższy niż u prywatnego landlorda.
@O_V_O: trochę przesadziłeś. "manslaughter" brzmi strasznie, ale to nie ludobójstwo (genocide), a nawet coś "mniejszego" niż morderstwo - to spowodowanie śmierci - umyślne (voluntary) lub nieumyślne (involuntary). "corporate manslaughter" to coś w stylu "spowodowanie śmiertelnego wypadku w miejscu pracy"
Natomiast u mnie w pracy w Londynie budynek ma klatkę pożarową z awaryjnymi wyjściami. Tyle, że można te wyjścia otworzyć bez klucza tylko z wewnątrz (uciekając) oraz otwarcie powoduje natychmiastowe włączenie alarmu.