Mireczki, Mirabelki! Tak się składa, że prowadzę ze znajomymi lokal w #
poznan, w którym to w tygodniu można było zorganizować sobie imprezę, wpaść do Escape Roomu lub pobawić się w wirtualnej rzeczywistości dzięki okularom VR, a w weekend poszaleć przy muzyce elektronicznej. Wszystko dzieje się w autentycznym, dwupiętrowym schronie z 44 roku, który to jednak, jak się okazało, nie za bardzo spełnia współczesne wymagania przeciwpożarowe, bo tu schody za wąskie o kilka centrymetrów, a tu niepełnosprawni nie wejdą, a w ogóle to droga ewakuacyjna o pół metra za długa. Nic tam, że nasz schron to betonowy kloc, który w czasie wojny przeżył bezprośrednie trafienie bombą - działalność musiała zostać wstrzymana, a my, chcąc czy nie chcąc, zostaliśmy wciągnięci w urzędniczy mechanizm absurdu, spierdolenia i olewactwa, a przy okazji staramy się uzbierać pieniądze na dostosowanie obiektu do przepisów na portalu crowdfundingowym na literę P.
W każdym razie, żeby pokazać wam jakie absurdy dzieją się w polskich urzędach, wrzucam kilka historyjek:
Początki naszej imprezowej działalności, więc wypadałoby załatwić koncesję. Uzbrojony w komplet dokumentów udaję się do odpowiedniego urzędu i po chwili szwędania się urzędowymi korytarzami trafiam do gabinetu Poważnego Urzędnika:
- Dzień dobry! Chciałbym wykupić weekendową koncesję na sprzedaż alkoholu. - mówię, przekazując teczkę z dokumentami.
- Brakuje zgody organizatora imprezy! - mówi Poważny Urzędnik z tryumfem w głosie. Nonszalancko wygląda za okno nasłuchując, czy petent żegna się zrezygnowany i wychodzi z biura.
- Ale to ja jestem organizatorem imprezy. - odpowiadam spokojnie. Urzędnik odwraca się do mnie i zaczyna nerwowo stukać długopisem w biurko. Widać, że
myśli o kolejnym manewrze, który pozwoli się mu pozbyć petenta. Po chwili daje jednak za wygraną i mówi - W takim razie musi pan poświadczyć pisemnie, iż wydaje pan zgodę imienną dla pana na sprzedaż alkoholu.
Inna sytuacja. Urząd miasta zgłasza nam, że złożony przez nas wniosek jest nieprawidłowy. Tym razem wita mnie młoda kobieta, z której spojrzenia można wyczytać, że zgodnie z kodeksem etyki pracy państwowego urzędnika dołoży wszelkich starań, by jak najbardziej przedłużyć procedurę urzędniczą.
- Witam. W czym tkwi problem? - pytam się kornie, pokazując urzędniczce otrzymane pismo.
- Pana wniosek X jest niezgodny z postanowieniami decyzji Y. Decyzja nie została wydana na wnioskodawcę. - tłumaczy babka.
- Przecież ja osobiście wnioskowałem zarówno o wydanie decyzji Y jak i o sam wniosek X. - odpowiadam, chcąc szybko zamknąć sprawę.
- No nie, pan zobaczy, przecie się nie zgadza. - mówi kobitka, przysuwając mi pod twarz dwa dokumenty i pokazując na nie paluchem.
- O tu! Decyzja wydana na: “Anon Iksiński”, natomiast wniosek składa: “nazwa firmy Anon Iksiński”. Dwa różne podmioty. Wniosek jest nieprawidłowy! - walnąłbym facepalma, ale nie wypada.
- Yyyy, to ja może skreślę o tu “nazwa firmy” I postawię parafkę? Powinno się chyba zgadzać? - szukam prostego rozwiązania, bo nie widzi mi się przedłużanie sprawy o kolejne tygodnie.
Urzędniczka poprawia okulary i niepewnie potakuje
– Nooo taaaaak, chyba tak.
- To ja może od razu skreślę I zaparafuję? - pytam.
- A wie pan co? JEDNAK NIE TRZEBA!
(To po co wzywałaś babo jedna ( ͡° ʖ̯ ͡°) )
Historia trzecia. Myśleliśmy o wykorzystaniu dachu przyległego budynku (należącego do państwowej spółki A) jako tarasu dla naszego lokalu (wynajętego od państwowej spółki . Dodam, że obie spółki jeszcze niedawno były jednym podmiotem.
- Dzień dobry, czy istnieje możliwość nadbudowy tarasu nad państwa budynkiem w taki a taki sposób? - pytam się urzędnika.
- Nie powinno być z tym problemu, proszę tylko o złożenie oficjalnego zapytania. - odpowiada.
Po paru tygodniach ciszy dzwonię do urzędu.
- Witam, czy jest gotowa odpowiedź na moje zapytanie? - pytam i przedstawiam szczegóły sprawy.
- Aaaaaa! Nie, bo pan na zapytaniu nie postawił pięczątki spółki B. - mówi urzędnik, jakby miało to być dla mnie oczywiste.
Jadę więc do spółki B. Z nowym wnioskiem i lekko już wkurzony.
- Witam, chciałbym złożyć zapytanie do spółki A w takiej a takiej sprawie, potrzebuję w tym celu państwa pieczątkę. - tłumaczę i podaję odpowiedni papierek.
- Dobrze, proszę złożyć wniosek do podbicia. - odpowiada pan i bierze ode mnie dokument.
Mijają kolejne tygodnie, a z urzędu cisza. Podjeżdżam więc do nich i pytam:
- Czy podbito może mój wniosek?
- Niestety. Wniosek jest nieprawidłowy. - tłumaczy urzędnik.
- Dlaczego znowu? - pytam gościa, ale krew mnie już zalewa.
- Chciał pan póść na skróty! - mówi urzędas, a ja czuję się jak dziecko, któremu dorosły macha karcąco palcem przed nosem
- Nie złożył pan uprzednio wniosku o możliwość wnioskowania o przeprowadzenie zapytania.
Oniemiałem na moment
- Chwileczkę. Czy ja dobrze rozumiem, że mam złożyć wniosek o złożenie wniosku ws. Złożenia zapytania?
- Tak, to normalna procedura.
Amen.
tl;dr
Potrzebujemy wsparcia, żeby ożywić niesamowity budynek w centrum Poznania, który służyć będzie szeroko pojętej kulturze, muzyce, sztuce. Potrzebujemy pomocy:
https://polakpotrafi.pl/projekt/nowe-zycie-w-starym-schronie
Komentarze (5)
najlepsze