<p>Niektórzy z nas prowadzą własną
działalność gospodarczą, niestety w trakcie jej prowadzenia
jesteśmy zaskakiwani w bardzo różny sposób. To co
przytrafiło się mi, zapamiętam do końca życia i to nie jest
żart.</p>
<p><br /></p>
<p>Zajmuje się handlem przez internet,
jest to bardzo niewielka, jednoosobowa działalność gospodarcza. Z
założenia nie posiadam nic na stanie magazynowym. Produkty
wystawione w sklepach internetowych kupuje dopiero wtedy gdy klient
złoży zamówienie. Zdarzają się niestety sytuacje że
produkt kończy się w hurtowni z którą współpracuje,
a ja nic o tym nie wiem.<br />Wtedy trzeba poczekać na dany produkt
lub anulować dane zamówienie ze względu na brak towaru. W
celu uniknięcia problemów umieściłem w regulaminie sklepu
oraz w mailu potwierdzającym zamówienie, informacje aby w
przypadku wybrania opcji „zamówienie przedpłata” nie
robić przelewu na moje konto bez konsultacji ze mną. <br />Niestety
część klientów nie stosuje się do moich zaleceń i od razu
po zrobieniu zamówienia robi wpłate na mój rachunek
bankowy. Z tego tytułu wychodzą czasami problemy, jednak te które
tu opisuje poniżej nie przyśniłby mi się w najczarniejszych
snach, i to nie jest żart.<br /><br />Jeden klient złożył zamówienie
08.08.2009, a wpłaty dokonał 11.08.2009 oczywiście bez konsultacji
ze mną. Wysokość wpłaty wraz z kosztami przesyłki wynosiła 33
zł. Niestety asortyment zamówiony przez niego wyczerpał się.
Widząc wpłatę za towar którego nie mam zaproponowałem
zamianę, na coś możliwie podobnego, klient się nie zgodził na
takie rozwiązanie.<br />Około 24.09.09 złożył na mnie doniesienie
o oszustwo, a mnie o tym fakcie nie poinformował. Ja klientowi
pieniądze zwróciłem 15.10.2009, o czym od razu
poinformowałem go mailowo.<br />On natomiast o fakcie zwrotu pieniędzy
nie poinformował policji ani prokuratury w której wcześniej
złożył doniesienie o przestępstwie.<br />Ja zupełnie nie zdawałem
sobie sprawy że przeciwko mnie jest prowadzona jakakolwiek
sprawa.<br /><br />18.11.2009 czyli ponad miesiąc po zwrocie długu
dzwoniła do mnie policja w celu wezwania mnie na przesłuchanie, nie
informując czego dotyczy sprawa. Zażądałem wezwania na piśmie,
które nigdy do mnie dotarło. Jak się później okazało
wezwanie telefoniczne dotyczyło wyżej opisanej sprawy.<br />W
konsekwencji tych faktów miały miejsce następujące
zdarzenia.<br />Dnia 11.01.2010 roku prokurator podjął decyzje o
przymusowym doprowadzeniu mnie na przesłuchanie.<br />W dniu
18.01.2010r. Około godziny 18.00 zostałem wyprowadzony przez trzech
umundurowanych funkcjonariuszy policji pod zarzutem oszustwa par. 286
p-kt 1 KK co zostało odczytane przez w/w funkcjonariuszy a co mnie
jako zwykłemu obywatelowi nic nie mówiło.<br />Pokazano mi
nakaz zatrzymania, przeczytano moje prawa, żadne tłumaczenie z
mojej strony nie przyniosło rezultatów, mimo że jestem osobą
dotychczas niekaraną.<br />Niczego bliżej nie mogłem się
dowiedzieć. Prawdopodobnie nie zostałem skuty w kajdanki tylko ze
względu na fakt, iż miałem nogę w gipsie i poruszałem przy
pomocy kul. Zszokowany całą sytuacją nie zdążyłem zabrać
lekarstw, które musiałem brać w związku z nogą w gipsie, w
konsekwencji ich nie zażyłem. <br />Papierowa procedura z
zatrzymaniem trwała około godziny, po czym jeden z policjantów
pojechał do domu, dwóch pozostałych zawiozło mnie do
szpitala w celu przebadania mnie. Chodziło głównie o to aby
stwierdzić czy lekarstwa których nie wziąłem mogą mieć
negatywne skutki dla mojego zdrowia. Lekarz wydał dyspozycje że
moge być zatrzymany ale następnego dnia muszę być wypuszczony do
godziny 13.00. Po czym policjanci odwieźli mnie z powrotem i około
22.00 osadzili w areszcie policyjnym.<br />Następnego dnia 19.01.2010
około godziny 9.00 zostałem przetransportowany na inną komende w
celu odbycia przesłuchania.<br />Dopiero tam dowiedziałem się czego
dotyczy sprawa, wydawało mi się że temu klientowi już pieniądze
dawno zwróciłem, ale nie byłem tego pewny na 100%. Założyłem
jednak że nie możliwe jest abym mógł mieć przesłuchanie w
sprawie o 33 zł trzy miesiące po tym jak spłaciłem swojego
wierzyciela. Odmówiłem oglądania akt sprawy (uznałem że
nie ma to sensu gdyż myślałem że jestem winny), obiecałem że
natychmiast po przyjściu do domu zwróce całą kwotę,
poinformowałem policje że klient nie zastosował się do regulaminu
oraz informacji w mailu i z tego powodu wynikło całe zamieszanie.
<br />Po powrocie do domu zobaczyłem że przelew zwrotny został
wykonany 15.10.2009 r., zadzwoniłem od razu do policjantki
prowadzącej sprawę i poinformowałem ją o tym fakcie. <br />Następnego
dnia osobiście dostarczyłem kopie przelewu zwrotnego w celu
uwiarygodnienia moich słów. Zażądałem oglądania akt
sprawy, niestety policjantka się na to nie zgodziła, chociaż dzień
wcześniej sama to proponowała, twierdząc że nie mam do tego prawa
do momentu aż wszystkie czynności w sprawie nie zostaną
dopełnione. Było to dla mnie o tyle istotne, gdyż od dnia
zatrzymania mam równe siedem dni na napisanie zażalenia o
bezpodstawne zatrzymanie. Zażalenie musiałem napisać bez oglądania
akt mojej sprawy.<br />Prokurator prowadzący postępowanie, w
telefonicznej rozmowie ze mną twierdził że policja powinna mi
udostępnić akta sprawy<br />Obejrzeć akta sprawy udało mi się
dopiero 04.02.2010. W aktach znalazły się informacja że specjalnie
nie otwieram drzwi policjantom, prawdopodobnie uchylam się od
spotkań z wymiarem sprawiedliwości, nie odbieram korespondencji z
poczty.<br />Wszelkie działania policji w tej sprawie zaczęły się
około 18.11.2009 czyli ponad miesiąc od dnia gdy uczciwie się z
moim klientem rozliczyłem. <br />Policja w tym czasie nie próbowała
się skontaktować z pokrzywdzonym, który d/f pokrzywdzonym
już raczej nie był.<br />Policjantka na pytanie:<br />„ ..Dlaczego
nie skontaktowała się w międzyczasie z pokrzywdzonym ?
...”<br />odpowiedziała troche zdenerwowana<br />„ ... że to ona
mnie przesłuchuje a nie ja ją ...” <br /><br /><br /><br />Zażalenie o
bezpodstawne zatrzymanie zostało odrzucone.<br /><br />Około 15.02.2010
policja wraz z prokuraturą skierowały do sądu akt oskarżenia
przeciwko mnie z paragrafu 286. Prokurator prowadzący sprawę
podczas rozmowy telefonicznej 18.02.2010 twierdził że on sprawy nie
prowadzi a tylko nadzoruje, policja stwierdziła że to nie ona
prowadzi sprawe tylko prokuratura.<br />Z tych rozmów wynikło
że nikt tej sprawy nie prowadzi.<br /><br />Napisałem wniosek o
umorzenie postępowania, który oparłem na argumentach:
<br />-oddanie pieniędzy przed postawieniem zarzutów, <br />-znikoma
szkodliwość czynu, <br />-brak znamion czynu zabronionego,
<br />-przypadek mniejszej wagi.<br /><br />Ten wniosek został również
odrzucony, moje argumenty sądu nie przekonały.
</p>
Komentarze (241)
najlepsze
1 Informację o tym, że nie jesteś sklepem a jedynie pośrednikiem umieściłeś małym druczkiem gdzieś w regulaminie a nie dużymi literami na stronie (która wyglądała jak sklep) w ten sposób wprowadzałeś mniej uważnych klientów w błąd.
2 Gdy otrzymałeś przelew za towar którego nie byłeś w stanie dostarczyć nie zwróciłeś pieniędzy natychmiast a dopiero po przeszło 2
Skoro skłamał to podpada pod ten właśnie paragraf.
Nie widziałem strony, ale jeśli tam też napisałeś „sklep”, albo użyłeś sformułowania „ja sprzedaję” mimo, że towaru nie posiadałeś i nie gwarantowałeś jego wysłania (czyli tak naprawdę to nie Ty sprzedajesz), to niestety ale postępowanie nie zostanie tak łatwo umorzone bo
Po przeczytaniu tekstu moim zdaniem powinien brzmieć "skuteczność Polskiej policji".
Myślałem, że Cię urząd skarbowy oszukał, ZUS wycyckał lub cos takiego, a tu się okazało że wręcz przeciwnie - wielce zdziwiony jesteś że olewając klienta (bo "marne" 33zł więc pewnie aferki nie będzie) ktoś się tym zainteresował a Ty masz kłopot..
A tu psikus.
Nauczka na przyszłość.
PS: Żeby być sprawiedliwym, rozumiem przeboje z policją
Skoro banki porzyczają pieniądze których nie mają to chłopak chciał iść tym tropem i sprzedawać przedmioty których nie ma. Zapomniał tylko przejąć kontrolę nad rządem.
Otóż to. Abstrah!#ąc już od tego, czy sprzedawanie towaru, którego się nie posiada jest w ogóle uczciwe, to wystarczyło udostępnić jako jedyną formę zapłaty - płatność za pobraniem. Nie ma towaru - nie wysyłasz, informujesz o tym klienta i sprawa załatwiona. Nikt na tym nie traci. Jest towar - leci przesyłka, klient płaci przy odbiorze. Proste i zaoszczędza obydwu stronom niepotrzebnych nerwów.
- przekręt polega na tym, że chciałeś sprzedać coś czego nie masz. Dla mnie jest to oszustwo i tyle. Ciekawe jak byś zareagował jakbyś poszedł po chleb a pani ekspedientka mówi, że owszem ma chleb, ty płacisz a ona mówi, że chleb będzie za godzinkę jak podrzucą z piekarni :/
- masz prawo prosić ale klient klikając "kupuję!" zawiera już z tobą umowę kupna sprzedaży. I to tylko
Liczyłeś, że zaczniemy krytykować policję czy co? No po cholerę to umieszczałeś??
Widocznie tak się podnieciłeś tym zdaniem że postanowiłeś nie czytać dalej - a tam pisało że jeżeli się trafi sytuacja że ktoś kupi coś od ciebie i nagle się okazuje że nie możesz tego zdobyć, to robisz wszystko żeby jednak to dostać, nawet jeżeli miałbyś kupić to w innym sklepie i do tego jeszcze dopłacić.
A