AE o DOTACJACH
Artur, CEO AE, nie lubię tego skrótu, bo to brzmi jakbym sam niewiele potrafił, a tylko zarządzał. Choć wcale tak nie jest. Jestem też grafikiem, skromnie powiem, że na tyle dobrym aby z tego żyć. Uwaga! tutaj miejsce na link sponsorowany
//www.artistsarts.com
I jako, że niedawno ogłoszono wyniki konkursu Gameinn w Polsce, postanowiłem napisać trochę o dotacjach. Warto nadmienić, że sam brałem w tym udział, jako zarządzający jedną z kandydujących firm.
I od razu uprzedzam, to co napisze to prywatne przemyślenia. Naznaczone punktem widzenia osoby, która doświadczyła tzw. „konkurencji” w branży, lub jak kto woli rywalizacji. Przemyślenia mogą zostać uznane za błędne przez niektórych czytelników. Ale jak już uprzedzałem, są to moje opnie nacechowane subiektywizmem, który nie podlega dyskusji. Proszę to uszanować i nie robić burzy w komentarzach;) (uprzedzam! nie założyłem sztormówki na taki huragan)
Zanim to jednak zrobię należałoby przybliżyć wszystkim czym są te tzw. „dotacje”. Otóż są to nic innego jak publiczne zbiórki pieniędzy. Często nazywane z angielska crowdfundingiem. Z tą różnicą, że każdy z nas wpłaca pieniądze (niezależnie czy tego chce czy nie), a na koniec nie każdy dostaje produkt. Dzieje się tak, ponieważ otrzymują go tylko Ci którzy wysłali paragon z biedronki na adres rady ministrów ;). Żartuje z tymi paragonami, dotacje to nie jest loteria. Tu nikt nie dostaje produktu, musimy go kupić jeszcze raz.
Ale zacznijmy od początku
Jako młody chłopak rozmawiałem z rówieśnikami o unii i o dotacjach. Wiadomo, jak się wchodzi w wiek męski to czasem przewiną się i plany na przyszłość. Dziś pewnie ta rozmowa wyglądała by odmiennie (na pewno było by miejsce na legendę o krulu i jego magicznych paróweczkach). Nie zmienia to jednak faktu że byłem wtenczas tak samo naiwny jak dziś wielu z was. Bo uważałem, że otwarte granice i dotacje to szansa dla młodych. Rozwój, innowacje...
Ja pier****** jaki człowiek był głupi, cudownie niewinny w postrzeganiu rzeczywistości. Wierzyłem w puste frazesy jak „równe” szanse. Dawało to nadzieje na przyszłość by dać z siebie wszystko (wyprzedzając komentarze złośliwców: tak wiem, byłem lemingem ;))
I nie zrozumcie mnie źle. Człowiek młody jest fantastyczny, dopiero później trud życia go zmienia. dlatego uwielbiam dziś współpracować z ludźmi bardzo młodymi. Mają zapał, pasje, energie a wszystko przez swoją młodzieńczą ignorancje. Ale do sedna sprawy (Uwaga! Tekst poniżej pomimo też iż bogaty w treść, zawiera dużo odniesień do tematu ryb. Coś jak „Mój stary to fanatyk wędkarstwa”. Od razu uprzedzam osobom wrażliwym, uczulone na tematy ichtiologiczne).
Pytanie: Czy dotacje pomagają i jak bardzo ? Otóż NIE, a nawet bym powiedział, że są szkodliwe. Jak bardzo? Postaram się to zaraz nakreślić na własnym przykładzie. Ponieważ jeśli porównać życie firm do ekosystemu występującego w naturze np. w sadzawce, rzece. To wszystko będzie podobne, a w wielu przypadkach identyczne. Te same zasady. Silniejszy wygrywa, słabszy umiera. Duża ryba zjada małą, rośnie, a potem zjada koleje rybki. Naturalny stan rzeczy. I choćbyśmy chcieli ułagodzić tę wizje świata, narysowali uśmiechnięte rybki i panów biznesmenów z bananową twarzą. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to walka o przetrwanie. I nie zrozumcie mnie źle, nie jestem eko-gospdarczym pacyfistą, który oburzony zaistniałym stanem rzeczy, będzie chciał zatrzymać całe te szaleństwo. Wszystko jest w porządku jeśli „ekosystem” jest naturalnie uformowany. Jest w nim miejsce na wszystko. Mamy w nim dużo przestrzeni zajętych przez duże ryby. Pośród tego jest też przestrzeń z dużą ilością nisz umożliwiających przetrwanie mniejszym organizmom. W tym też narybku są małe firmy niezależne, startupy. Jest to przestrzeń, która definiuje zasadę „adaptuj się albo giń”. To właśnie tak tworzone są najlepsze strategie przetrwania w naturze i gospodarce. Nowe zastępuje stare, lepsze wypiera gorsze. Oczywistość, której nie trzeba chyba tłumaczyć 12-latkowi. Zasada się odwraca w momencie gdy mamy staw hodowlany, a środowisko nie posiada nisz budujących różnorodność. Jest to przykład zwierzęcej „monokultury”. I każdy, kto choć raz w życiu miał akwarium, sadzawkę przydomową, cokolwiek. Wie że jeśli wpuścimy duża drapieżną rybę, zrobimy z tego „stawu” karmnik. I JA WIEM, że ryby trzeba dokarmiać, bo one teraz w zimie głodują, szukaj choćby jednego skrawka słoniny zawieszonego na drzewie (mogłem coś pomylić).
I ktoś może zadać pytanie gdzie w tej historii jest wzmianka o dotacjach? Otóż każdy organizm musi się adaptować. W przypadku firm tnąc koszt produkcji, optymalizując czas pracy i maksymalizując zysk. Wymusza to na ludziach kreatywność i rozwija ich inteligencje w dążeniu do cel. W przypadku dotacji sukces przyszedł niejako „na zachętę”. Uwaga! Scenka rodzajowa. Dla przykładu, Marek-szkolny uczeń. Taki fajny chłopak, jak się to często mawia „zdolny ale leń”. Wiem! dajmy mu pieniądze. Powiedzmy 5000 zł za to żeby się zaczął uczyć. Nie ważne jak, dobrze czy źle. Może się zacznie uczyć? A to już duma dla rodziców i „sukces” oświaty. Sytuacja absurdalna i kompletnie degenerująca ludzi. Przy tym całkowicie wypaczająca sens. Bo weryfikacją sukcesu jest osiągnięcie celu, a nie jego sama realizacja.
https://www.youtube.com/watch?v=D-eQZL5taFg
I teraz patrząc na to z perspektywy czasu gdy przez wiele lat, prowadzenia AE wstydziłem się tego, iż nie stać mnie płacić tyle co inni w branży. Że jako grupa jesteśmy biedniejszymi kuzynami z branży. Nie mam pieniędzy dla ludzi, czy na dalszy rozwój. Że brakuje tabletów, oprogramowania, wszystkiego czym odznaczają się „wielcy” z branży. Teraz już się nie wstydzę niczego, trzeba było dorosnąć. Bo bieda to stan umysłu, a nie stan posiadania. Jestem dumny z tego co udało nam się osiągnąć. Wszystko, co zrobiliśmy, wykonaliśmy za własne pieniądze, nikt nam nic nie dał, na wszystko zapracowaliśmy sami. Bez wielomilionowych dotacji, uścisków premiera i honorów.
A dotacje które miały „pomagać” zmusiły mnie do uprawiania ekwilibrystki w prowadzeniu firmą. Często podejmowania decyzji trudnych, mocno ograniczających nasze pole manewru. Było bardzo ciężko, wręcz niemożliwie. Nie było mnie stać płacić ludziom tyle co inne firmy. Płaciłem mniej, często słysząc przy tym że „ONI” to mają to i tamto. Że po 4-5 tyś płacą a nawet więcej. Z tą różnicą że gdy ja wypłacałem każdy tysiąc złotych. To były to pieniądze „zapracowane” przez firmę, a nie otrzymane od dotacyjnych darczyńców. Mogę się nawet pokusić o to że płaciłem często więcej bo koszty ponosiłem w 100%, a nie w 20% czy 50%. Nie mieliśmy szans konkurować z firmami, która istnieje ponad dekadę na rynku, w dodatku wiele z nich działa na zasadzie "za hajs z dotacji baluj".
I tu pytanie: Jak mamy konkurować na rynku pracy z firmą, która nie podejmuje żadnego ryzyka?. My wykonując swoja prace, grę musimy zarobić dobrą, inaczej po nas. W międzyczasie robimy outsourcing dla innych firm, bo jeść trzeba. Nie ma wyjścia, pieniądze trzeba mieć. Bo jak wiadomo człowiek bez wody może przeżyć 7 dni, bez jedzenia nawet 30, a bez planów na przyszłość i ambicji nawet całe życie. Ale nie o to chodzi aby przetrwać, ale by się rozwijać. I mówię to o branży gier chyba najbardziej kreatywnej ze wszystkich. Gdzie można robić rzeczy nie tylko zabawne ale też mądre i pożyteczne. Tak bardzo potrzebne w dzisiejszym napływie szamba typu fremmium. Gier pustych i często niepotrzebnych. Bo grupę AE założyłem by realizować plany życiowe swoje i osób, które podzielają mój światopogląd. A co robią inni firmy w momencie otrzymania dotacji? Mają zrobić grę, koniec. Nie ważne czy dobrą, czy złą. Czy się sprzeda czy nie. To nieważne bo to „darmowa kasa” (bezzwrotna, w przeciwieństwie do pożyczki bankowej). Jeśli postawić wymagania biorcom, że gra nie osiągnie określonej sprzedaży, to trzeba pieniądze zwracać, byłby porządek. Ale tego nie ma, możemy podejmować wielomilionowe decyzje bez jakichkolwiek konsekwencji. Wiadomo, darmowa kasa. Cześć firm które dostały dotacje z Gameinn to bankruci, są nierentowni jak kopalnia na śląsku. Ale że gry, to warto wspierać. Nikt tego nie sprawdza? Często też utrzymują się tylko dzięki obecności na giełdzie. Drudzy natomiast mają już tak komfortową sytuacje (przynajmniej tak twierdzą w raportach), że te dotacje wydają się być bezsensowne. A jedyne co zrobią to utwierdzą w pozycji Hegemona na rynku. Bo czy ja mogę płacić tyle co inni.? NIE, nie mogę. Nie nosze walizki z darmową gotówką.
Taka droga „dokarmiania” dużych firm kosztem małych doprowadza do całkowitego wyjałowienia życia gospodarczego, nosząc przy tym znamiona typowe dla dumpingu. Bezpowrotnie niszcząc innych nie przejmując się konsekwencjami. Sam uważam że najważniejsze w życiu to „wiara we własne możliwości”. W sumie nie lubię słowa wiara bo nosi ono znamiona mistycyzmu, niepewności. Bardziej wole słowa „pewność własnych możliwość”. Ale jak długo można być pewnym, gdy się ją traci. A Bez niej akceptujesz zaistniały stan rzeczy i stajesz się „pokarmem”.
System który funkcjonuje nie daje dużo szans młodym ludziom. Od razu są rzucani na pożarcie przez duże firmy. Które są dokarmiane przez dotacje. Chcąc z nimi konkurować musisz grać tą samą talią kart, a więc brać dotacje (co jest trudne, albo niemożliwe). Koledzy mają 4 asy, a ty podrzucasz pieniądze do puli. Absurd. Osobiście jako przedsiębiorca wolałbym zwolnienie z podatku niż dotacje, bo w przeciwieństwie do niektórych „innych” potrafię zarabiać na własnej pracy. No, ale wtenczas nie byłoby całej kosztownej procedury, uroczystości i wieńców laurowych na znak „sukcesu”. Wiadomo, co innego jest gdy ktoś daje, a co innego gdy po prostu nie zabiera. Jedno jest oznaką szczodrości, a inne umorzeniem daniny. AE jest i istnieje tylko dzięki olbrzymiemu zapałowi ludzi, którzy je tworzą i fantastycznym klientom, naszym partnerom, którzy wspierają nas w tych dążeniach.
https://www.youtube.com/watch?v=uPZj1p_smCA
Ktoś złośliwy powie, że mam „ból dupy” a moje argumenty są irracjonalne. Cóż nie jestem biegły w proktologii, aby odpowiadać na te zarzuty zwłaszcza że często są poparte takimi argumentami jak „lepsza gra” „lepszy rozwój postaci” „więcej miejsc pracy” i ogólną pojęty rozwój innowacji w kraju. No, po prostu chleb i igrzyska. Jednym słowem, po latach niewygody i walk wewnętrznych nastał nowy Pax Romanum.
Podsumowanie
Nie kwestionuje działania firm, my również stajemy się mocniejsi i wypieramy słabszych, to jest podstawa działania każdej firmy i prawidłowy sposób jej działania, stać się jak najpotężniejszymi i monopolistami w swojej dziedzinie. Dlatego wszystkie firmy, które ubiegają się o dotacje robią to właściwie, bo maja takie prawa, a prawo firmy to zarabiać pieniądze i je pozyskiwać.
Kilka razy zapytany byłem, dlaczego nie jesteśmy polską firmą. Nie mieliśmy wyjścia. Żeby przetrwać dalej na rynku i jakoś dawać rade z konkurencją, która jest dużo potężniejsza od nas, potrzebowaliśmy solidnego partnera w interesach, inwestora zagranicznego.
Dlatego pamiętajcie, jak będziecie kogoś oceniać za kapitał zagraniczny, o sprzedaż Polski, poznajcie historie firmy, bo my istniejemy tylko dzięki zagranicy. Dlatego, kiedy oskarża się jakąś firmę że to kapitał zagraniczny, może właśnie dzięki niemu ta firma się narodziła, bo w Polsce nie miałaby szans...
AE jest już na tyle potężne, że mogę pisać i mówić co chcę, nikogo nie musimy się bać, możemy się tylko śmiać, życzę tego wszystkim... fantastyczne uczucie.
pozdrawiam
Artur Jastrzebski
Facebook |
https://www.facebook.com/ae.thor/ &
https://www.facebook.com/ArtistsEntertainmentPL
Komentarze (1)
najlepsze
Te dotacje to zwyczajnie psucie rynku i na pewno nic dobrego nie przyniosą.
Te pieniądze można by wykorzystać, aby wspierać mikro i małe przedsiębiorstwa w zatrudnianiu fachowców. np. poprzez dopłaty do pensji. Takie 30 mln. np. podzielić przez 12 msc., daje 2.5 mln/msc.
Niech dopłata sięga nawet 2500 zł/os/msc zatrudnioną na umowę o pracę. To pozwoli takiemu mikruskowi odetchnąć i zgromadzić kasę np. na lepszy sprzęt