Poniżej opiszę swoje ostatnie doświadczenia z firmą Vectra, której zresztą jestem abonentem.
Panuje tam totalna dezorganizacja a praktyki można podciągnąć przez próbę wyłudzenia czy po prostu kradzieży. Sprawa się jeszcze nie skończyła, więc może od złodziei nie wypada wyzywać, ale póki co wszystko idzie w tą stronę.
Otóż tak: żona płacąc comiesięczne rachunki pomyliła się i wykonując przelewy dokonała wpłaty 655 zł na konto Vectry. Zorientowała się dość szybko, zadzwoniła na infolinię, powiedziała w czym rzecz, zapytała jak odzyskać pieniądze i tu się zaczyna.
Pani z infolinii zapytała o numer abonenta. Żona na to, że nie jest abonentem tylko niechcący przelała pieniądze na ich konto i prosi o zwrot. W odpowiedzi: nie jest abonentem to nie jest ich klientem i nie będą z nią rozmawiać tylko z abonentem. No i przepychanka słowna, gdzie padło, że to ja (czyli mąż) jestem abonentem stąd miała ich nr konta. Więc wg Vectry sprawa dotyczy mnie a nie żony.
Cóż, kij im w oko, podała ten nr abonenta, dostała info, żeby złożyć mailem pismo do działu windykacji.
Mail poszedł następnego dnia rano:
Pierwszy zonk, skrzynka przepełniona:
Wysyłamy więc na mail ze strony www:
Dostajemy odpowiedź, żeby... złożyć pismo do windykacji - takie, jakie właśnie rano przesłaliśmy:
Cierpliwość zaczyna się kończyć, ale wysyłamy odpowiedź:
Po pewnym czasie zwrotka. Ręce nam trochę opadły:
Cierpliwość się skończyła. Ja to traktuję trochę tak, jakby Kowalski wszedł do biura obsługi klienta, zostawił na ladzie portfel, wrócił się po niego i nie mógł odzyskać, bo nie jest ich klientem, potrzebny jest numer abonenta. Więc odpisujemy:
Na pierwszy rzut oka wygląda, że poskutkowało, dostajemy odpowiedź - choć nie wiem na jakiej podstawie termin 14 dni, nie jestem prawnikiem, ale na zdrowy rozsądek powinni pieniądze wysłane do nich omyłkowo zwrócić niezwłocznie:
I teraz zaczyna się najlepsze. Mija 14 dni, środków brak. Żona dzwoni. Pan na infolinii oczywiście nie wie o co chodzi, sprawdza, słuchamy muzyczki, po 10 minutach oczekiwania połączenie się zrywa. Kolejna próba kontaktu na infolinię, identyczna sytuacja, tym razem zanotowane imię i nazwisko pracownika, kolejny kontakt, prosimy z tą samą osobą - zajęty, oddzwoni. Nie oddzwania. Kolejny kontakt, tym razem z panią, która sprawdza, cudem połączenie się nie zrywa, obiecuje, że już robią przelew.
Pieniędzy na drugi dzień brak, żona dzwoni już lekko nabuzowana. Pan na infolinii nie wie o co chodzi, mówi, że sprawdzi, połączenie się zrywa. Powtórny kontakt - to samo. Kolejny kontakt, żona już wkurwion@, ale pan na infolinii grozi, żeby grzeczniej, bo się rozłączy. Sprawdza, mówi, że ktoś oddzwoni. Kolejny dzień mija, brak kontaktu ze strony Vectry.
OK. Dzwonimy ponownie, nikt nie wie o co chodzi, pani sprawdza. Po 10 minutach stwierdza, że sprawa jest...
ZAMKNIĘTA, gdyż na wniosku brakowało podpisu abonenta, a podpisała się jedynie żona. Nie są także pewni, czy dostali te pieniądze na konto, skąd oni mają to wiedzieć i należy przesłać potwierdzenie przelewu.
Na to, że mamy przecież maila, że napisali, że oddadzą pieniądze w ciągu 14 dni - sami to zadeklarowali i
nie przysłali żadnej informacji, że czegokolwiek brakuje ona na to, że takie mają procedury i żeby grzeczniej, bo się rozłączy.
Wysłaliśmy im to potwierdzenie przelewu z moim podpisem
:
Przyszła odpowiedź:
sd
Minęły 3 dni, pieniędzy na koncie nie ma. Dzwonimy. Pan na infolinii nie wie o co chodzi, ale sprawdzi i oddzwoni... Nie oddzwania. Kolejny kontakt, pani sprawdzi. Oczekujemy 10 minut i połączenie się zrywa...
To tyle póki co. Planuję osobistą wizytę w Vectrze. Generalnie jest to jeden wielki burdel. nigdy, przenigdy nic już od nich nie kupię. Zastanawiam się jak to możliwe że oni funkcjonują w takim burdelu. Choć zapewne w dużej części jest to celowe. Nie ma to jak zapierdolić 650zł klientowi, który ma u nich internet i tv od 8 lat, bo się pomylił.
Komentarze (178)
najlepsze