Zulu Shaka - historia afrykańskiego geniusza strategii, dzieciobójcy i krwawego władcy
Żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku największy afrykański wódz Zulus Shaka zbudował pierwszą armię na czarnym lądzie, która była w stanie oprzeć się białym okupantom. To właśnie biali okrzyknęli go geniuszem wojskowości i strategii.
Shaka był synem Senzangakona, wodza plemienia Zulusów. Został jednak przez swojego ojca wypędzony i musiał szukać schronienia u plemienia Langeni, razem z matką, która była księżniczką tego szczepu. Wkrótce zostali wygnani także stamtąd i Czaka przeniósł się do szczepu Mtetwa. Po śmierci Senzangakona Czaka powrócił w rodzinne strony i szybko sięgnął po należne mu wodzostwo. Sam będąc wojownikiem, zajął się formowaniem armii zuluskiej. Dzięki rygorystycznemu treningowi, dobremu (jak na warunki afrykańskie) wyposażeniu i wysokiemu stopniowi organizacji, stała się ona najsprawniejszą w całej południowej Afryce. Czaka wykorzystał tę potęgę, by podbić pozostałe plemiona zuluskie i siłą przyłączyć je do swojego.
Kiedy miliony murzynów trafiały na statki białych okupantów – najczęściej Anglików, Portugalczyków, Francuzów i Holendrów – po półrocznych rejsach sprzedawano ich na targach niewolników w odkrytym ledwie 200 lat wcześniej Nowym Świecie. Wówczas wydawało się, że Afryka się wykrwawi i przez najbliższe lata będzie tracić swoje najlepsze dzieci. I pewnie dzisiaj czarny ląd wyglądałby inaczej, gdyby nie pojawił się na nim wódz Zulusów - Shaka, który zjednoczył wszystkie plemiona i doprowadził do pierwszych zwycięskich bitew przeciwko handlarzom niewolników.
Dziś trudno odmówić mu geniuszu – Zrewolucjonizował metody walki. Wprowadził w użycie krótkie dzidy służące do walki wręcz, zastępując je dotychczasowymi oszczepami. Shaka doszedł do wniosku, że wyrzucanie swojej broni było ostatnią głupotą, przypominało polowanie na dzikie zwierzęta. Metoda ta stała się aż tak dobra, że do dzisiaj jest kultywowana. Używano ją też 60 lat później do walki przeciwko Brytyjczykom. Podbite szczepy miały do wyboru: śmierć albo naukę języka zulu i stanie się Zulusami. Dzięki temu szczep rozrósł się do ogromnych rozmiarów w przeciągu krótkiego czasu. Zuluskie osłony robione były ze skóry wołowej. Miały na celu ochronę i zakrycie broni przed przeciwnikami. W celu łatwiejszego rozpoznawania się każdy pododdział miał inny kolor swoich osłon, z reguły taki sam jak kolor ich bydła. Produkcją uzbrojenia zajmowali się specjalnie do tego wyszkoleni ludzie. Do dzisiaj osoby te są otaczane wysokim szacunkiem w społeczności zuluskiej.
Shaka stał się królem ogromnego terytorium, którego granicami były: rzeka Tugela od wschodu, rzeka Bufallo od zachodu, rzeka Pongola od północy i Ocean Indyjski od wschodu. Do dzisiaj wiele miejsc w Kwa Zulu Natal nosi nazwy nadane przez króla Shaka. Przykładowo, jedna z gór nad rzeką Tugela nosi nazwę iSabuyazwi, czyli oddający dźwięki. Kiedy Shaka Zulu krzyczał komendy do swoich poddanych, słyszał głośne echo roznoszące się wokoło.. Drugą stronę frontu w pierwszej wojnie o wolność Afrykańczyków stanowiły świetnie wyposażone w pistolety i karabiny armie zachodnie, których żołnierze przechodzili wieloletnie szkolenia.
Do dzisiaj Czaka jest bohaterem wielu młodych afrykańskich państw. Dwukrotnie kręcono o nim filmy oraz nakręcono znany serial lat '80, które biły rekordy popularności w kinach i telewizjach niemal całego świata.
Jest jednak mroczna strona zuluskiej legendy. Shaka był ludobójcą – z jego rozkazów zabito więcej Zulusów, niż zrobili to biali w ciągu kilkuset lat podboju Afryki. Szacuje się, że w sumie z jego ręki i z jego rozkazów zginął grubo ponad milion rdzennych mieszkańców kontynentu. Wódz wojowniczego plemienia zabijał i skazywał na śmierć często za prawdziwe błahostki – zły strój, czy brak włóczni odpowiedniej długości.
Shaka zabił także ponad 2500 swoich dzieci, które miał z 1200 żonami. Zabijał je po to, aby żaden z potomków nie zagroził w przyszłości jego pozycji. Jest jedynym w historii ludzkości władcą, który uśmiercił aż taką liczbę własnego potomstwa. Strach o pozycję w zjednoczonych afrykańskich plemionach, które znajdowały się u progu utworzenia własnego państwa (państwa które byłoby uznanym przez europejskie królestwa partnerem), nie był nieuzasadniony. Wodza Zulusów zabili w końcu jego właśni bracia. Nie walczyli o tron i spuściznę po tyranie – faktycznie po tym zabójstwie zjednoczone na krótko plemiona znów stanęły do walk przeciwko sobie. Na prośbę ludów Afryki chcieli usunąć władcę, który wydawał się bardziej niebezpieczny, niż groźba kolonizacji i niewolnictwa.
Do powstania tego wykopu wykorzystałem artykuły ze stron:
//www.africangamesafari.com/zulu.html
//3obieg.pl/geniusz-i-dzieciobojca
Komentarze (5)
najlepsze
Geniusze militarni mają to do siebie że są często gęsto odpowiedzialnymi za tysiące śmierci ludzkich, zarówno żołnierzy jak i cywili.
A potem właśni bracia go #!$%@?, bo biali byli lepsi niż własny koleżka.
#!$%@? dlatego jestem rasistą i kocham to.