Rolnictwo eko nie jest takie eko...
Teza artykułu nie jest zbyt intuicyjna. I właśnie dlatego warto przeczytać. Na tyle wartościowe, że przetłumaczyłem całość (komentarze). Zgadzam się z tezą autorki, że przepaść między rzeczywistością produkcji żywności a wiedzą konsumentów jest dużym problemem. Ten tekst ma zasypać ją choć trochę.
Sierkovitz z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 100
- Odpowiedz
Komentarze (100)
najlepsze
Lokalna i ekologiczna żywność to nic więcej jak romantyczny mit. Przyszłość zrównoważonego rolnictwa to inteligentne technologie i wielka skala działania.
Pomidor to jedno z naszych ukochanych warzyw. Soczysty symbol przyjemnego życia. Nie ma nic lepszego niż kupić świeże pomidory w sobotę rano,przynieść je do domu, umyć, pokroić w plasterki i po dodaniu kilku kropli oliwy z oliwek i liścia czy dwóch bazylii, delektować się ich smakiem. Niebo w gębie.
Mało
Ale z pewnością powiecie, że pomidory z małych hodowli smakują lepiej. Nieprawda! Podwójnie zaślepione testy dowodzą, że testowani nie są w stanie zauważyć różnicy między pomidorami hodowanymi w szklarni, czy na nawozach sztucznych a bez. Holenderskie raporty z takich badań wskazują jednoznacznie, że smak zależy od odmiany a nie od metody hodowli. A już najważniejszy jest kontekst. Pomidorki na pędzie zjedzone z mozzarellą i oliwą na piazzy we włoskiej wiosce nigdy nie będą smakowały tak samo w domu. To kwestia psychologii i gastronomii, nie chemii i biologii.
Przeciwnie do mantry powtarzanej przez proponentów rolnictwa eko, współczesne szklarnie to awangarda zrównoważonego rolnictwa. Nie są już konsumentami energii a jej producentami - pilotażowe badania pokazują, że szklarnie są w stanie ogrzewać całe dzielnice poprzez składowanie nadmiernego ciepła w wodach gruntowych, żeby móc je odzyskać w zimie. Ponieważ rośliny wykorzystują tylko drobny wycinek spektrum światła słonecznego do fotosyntezy, nowoczesne technologie pozwalają nam odzyskiwać energię z pozostałych obszarów spektrum. Szklarnie mogą też wykorzystywać dwutlenek węgla z przemysłu (w Holandii również z wydobycia gazu ziemnego) dla przyspieszana wzrostu roślin. Szklarnie - producenci energii otwierają nowe możliwości budowania ich w gorących i suchych warunkach klimatycznych i wykorzystywanie dodatkowej energii do chłodzenia
Oczywiście, nasze myślenie o zróżnicowanym wzroście nie powinno się ograniczać do optymalizacji i cięcia kosztów. Istnieje również aspekt kulturowy. Miejscy konsumeci z bogatych państw mogą zawsze pragnąć rolnictwa na małą skalę przy użyciu tradycyjnych metod. Ale musimy stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Wiara w to, że tylko drobne, niezmechanizowane rolnictwo bez “chemii” jest w poszanowaniu dla bioróżnorodności - jest złudzeniem. W rzeczywistości drobni rolnicy nie wykorzystujących nawozów czy nieregulowane pastwiska w krrajach tropikalnych są jednym z ważniejszych powodów niszczenia gleb i lasów. Rzeczywistość jest też taka, że malejąca populacja rolników będzie musiała wyżywić ciągle rosnące mega-miasta.
Obecnie 570 mln rolników żywi 7 mld ludzi. Z tego aż 500 mln to rodzinne małe gospodarstwa, 475 mln poniżej 2 ha. Takie drobne gospodarstwa ledwo są w stanie wyżywić same siebie, a co dopiero miastowych. Dzieci tych rolników migrują do miast w poszukiwaniu nowoczesnego i dostatniego życia, woląc nawet bezrobocie od powtarzalności i niepewności pracy na roli. Jeżeli chcemy produkcji w małej skali - koszty takiej decyzji będą musieli zapłacić konsumenci (w większości również biedni) ale również
W dodatku autorka powołuje się na jakieś tam badania nie podając żadnych źródeł, dla mnie jest to od razu czerwone światło.
Natomiast przy hodowli "eko" pozwolę sobie zacytować "Dyrektywy unijne dopuszczają bowiem w uprawach ekologicznych stosowanie 27 pestycydów pochodzenia naturalnego. Ale czy ich naturalne pochodzenie gwarantuje, że nie są one szkodliwe dla zdrowia. Bynajmniej. Wystarczy przykład środka o nazwie rotenon, który w testach był
Jednak tak jak napisałem wyżej, dopuszczone w rolnictwie "eko" jest 27 pestycydów starej generacji. I nie ma żadnej kontroli nad nimi. Oprysk można wykonać i nic nie powiedzieć klientom.
Znajoma prowadząca sady jabłek i brzoskwiń pod Wrocławiem jak podpytałem jej jak to u nich jest powiedziała że opryskują wszytko tak samo, a te jabłka mnie urodziwe sprzedają jako eko. wystarczy odczekac aż pestycyd "zejdzie" z owoców.
Pamiętasz przypadki śmierci w Niemczech po kiełkach ekologicznych nawożonych naturalnym nawozem i zatruc bakteriami? http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/384272,Wladze-w-Berlinie-alarmuja-winne-sa-kielki
W rolnictwie "eko" również nie ma żadnej kontroli nad ziemią na jakiej rośnie taka uprawa. A wątpię żeby naturalne występowanie metali ciężkich czy np. arszeniku nie miało wpływu na człowieka poprzez owoce wydanej z takiej uprawy. Pracuję z zakładzie badań regionalnych IMGW i czasem mam zlecenia takich badań, również znajomi z Uniwersytetu Przyrodniczego we wroc wykonują takie badania gleby (my bardzie zajmujemy się wodami), okazuje się że wiele pól jest wyłączonych z uprawy z takich właśnie powodów. Rolnictwo "eko" nie ma takich obostrzeń i nie wiesz na czym marchewka rośnie i co przeniesie do Twojego żołądka.
Po wielu latach metale ulegną kumulacji i nie będzie tak dobrze, sam czasem zjadam takie jabłko ze skażonego rejonu (KGHM Polkowice) ale robię to 1-2 razy w roku więc nie obawiam się
Problem w tym, że poprawić tę wydajność można jeszcze bardziej tworząc np. pomidory, które co prawda wyglądają jak dojrzałe, ale ich miąższ jest bez smaku, jest go mało, a cała reszta pomidora jest twarda i w zasadzie niejadalna.
Takie pomidory są w marketach bardzo często. Tego się zwyczajnie nie da zjeść i nie przypomina pomidorów, które można było kupić jeszcze 5-10 lat temu - o tych z działki od babci nawet nie wspominając.
Wierzę
Wiem, że tak się już przyjęło w języku potocznym - to mnie właśnie denerwuje. Taki trochu offtop.
Z tego co wiem, to Holendrzy mają taki sam wyszukany smak jak Niemcy czy Anglicy. Zapewne nie rozróżniliby pomidora od
Druga sprawa, to ich polityka w zakresie żywności. Holandia jest chyba największym eksporterem pomidorów na świecie (a pomidory holenderskie są przez
Ogólnie to nic nie mam przeciwko żeby Sierakovitz jadł te z wilgotnej gazety skoro nie odróżnia smaku. Pewnie też nie był w szanującej się restauracji gdzie produkty sprowadza się od wyselekcjonowanych dostawców a jakoś nie kupuje w pobliskim supermarkecie.
Ale szefowie kuchni pewnie też się nie znają...
Skoro manufaktury i monokultury są lepsze to dlaczego ludzie jeżdżą się relaksować na wieś? albo dlaczego muzyka relaksacyjna to dźwięki natury, a nie fabryki? Albo dlaczego sam widok koloru zielonego
Kupując produkt eko płacę kupę kasy za znaczek, który rozdają urzędnicy. Na ile te produkty są zdrowsze od przemysłowych i w jakim stopniu będzie to mieć wpływ na moje zdrowie - tego nikt nie jest w stanie określić, bo ciężko byłoby zrobić takie badania. Za dużo zmiennych.
Niemniej, można założyć, że uprawa na nawozach naturalnych i hodowla bez np. podawania zwierzakom hormonów będzie bardziej neutralna dla organizmu.
Uprawa i hodowla przemysłowa na pewno jest o wiele tańsza, co powoduje, że konsumenci mogą sobie pozwolić na więcej. W większości przypadków nie da się też odczuć różnicy w smaku. Jednak są pewne wyjątki, w przypadku których przemysł sobie nie radzi. Najbardziej ewidentny przykład to te pomidory. Możliwe, że ludzie w swoich mikroogródkach mają inne odmiany, ale to nie zmienia faktu, że w sklepie takich pomidorów nie da się kupić. To jest inny smak, często również inna konsystencja, po prostu inny produkt. Argument ślepej próby akurat do pomidora nijak nie pasuje. Jeśli ktoś twierdzi, że to tylko subiektywne wrażenie, to po prostu nigdy nie jadł takiego "swojskiego", dojrzewającego na słońcu pomidora.
W samym hipermarkecie można dostać te same owoce z różnych upraw i będą smakować całkiem inaczej - choćby arbuzy, pomarańcze, winogrono czy ziemniaki. Ale to już są różnice między przemysłem a przemysłem. Inne odmiany, może inny klimat, inne "ulepszacze".
Jest
Rolnictwo intensywne poszło w ostatnich latach bardzo do przodu. Jego wydajność i oszczędność zasobów jest tak zaawansowana, że jest bardziej ekologiczne niż pomidory od pana Ziutka. Głównie dlatego, że pan Ziutek przy dobrym wietrze ma 100 ton z ha, nowoczesna szklarnia 700 ton z ha. Do tego pan Ziutek zużywa 60 L wody na kilo pomidora, szklarnia 4-6L, pan Ziutek pryśnie czymś bo mu robak zeżre, szklarnie nie