Młodego naukowca niedola
...czyli trochę o podoktoranckiej otchłani. Dzisiejszy wpis będzie poruszał bardzo mały aspekt o wiele większego problemu. W polskich mediach rozgorzała niedawno dyskusja sprowokowana artykułem w Gazecie Wyborczej na temat niedoli polskiego doktoranta.
bofort z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 103
Komentarze (103)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
jedno jest pewne pisanie dezatyracji to najgorsze co może być
@michalson18: @majas: dysertacja i deratyzacja - oba odnoszą się do szczurów.
@majas:
@ZostaneMistrzem: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dysertacja
sory mój błąd lub autokorekty :)
Komentarz usunięty przez moderatora
Współczynnik ten w Polsce jest niski, jesteśmy w końcówce krajów europejskich.
Jeden z uniwersytetów w Polsce, nie wiem jak jest za innych, za "głowę" jednego doktoranta dostaje rocznie 20tys złotych, za studenta 10tys zł.
Morał taki, że doktoranci niekoniecznie są trzymani dla kasy.
W takim razie - czy tacy doktoranci
właśnie jestem doktorantem - czego się chcesz dowiedzieć o moich doświadczeniach spoza edukacji?
Nauczycielka angielskiego ucząca mojego syna doktoryzowała się w trakcie roku szkolnego.
Wiązało się to często z jej nieobecnością na zajęciach szkolnych i ogólnym jej olewactwem.
Nadszedł czas konkursów przedmiotowych, w tym i z angielskiego.
No i doszło do tego, że syna uczyła na własne kopyto inna nauczycielka angielskiego [taka 8/10] niby zwykła pani magister.
Oczywiście w papierach zgłoszone są obie chociaż, obecna już
Obecnemu szkolnictwu brakuje ducha prawdziwej nauki... są tylko fabryki wykształciuchów.
A co rozumiesz, przez użyteczność społeczną? Jeśli naukowiec-nauczyciel chemii wynajdzie lek na każdą odmianę raka ale nie potrafił nauczyć twojego dziecka chemii bo brakło mu czasu to jest społecznie nieprzydatny?
@Ksebki:
Bez doktorów, a potem profesorów ludzkość daleko by nie zaszła. Oczywiście nie twierdzę, że ktoś musi mieć profesorat by zaświecić w nauce, ale chodzi mi o osobę o wysokim poziomie inteligencji i wiedzy w danej dziedzinie. Nierzadko firmy zatrudniają właśnie doktoratów, bo takim można płacić mniej, firma przez doktorata ma dostęp do zaplecza teoretycznego (i szeregu badań i eksperymentów naukowych), zaś doktorat ma praktyki w dobrej firmie.
nie profesorat tylko prefesurę :/
1:0:0
Stary dziad mający 'prof' przed nazwiskiem, tytuł zdobyty w zamierzłchłej końcówce lat 80'tych, kiedy nie dawano ich za osiągnięcia tylko za znajomości, kieruje grupką młodych, twórczych ludzi, często okradając ich z pracy dopisując siebie jako autora pracy, nie mając nawet pojęcia o czym ona jest. Doktorat - spoko, ale później się okazuje, że nie da się zrobić habilitacji, bo ostatnie 10 prac 'nie było wcale