Coraz więcej zadowolonych pracowników w centrum logistycznym Amazona. „Tu jest wspaniale”.
O pracy w centrum logistycznym Amazona na Bielanach Wrocławskich opowiedział nam pracownik, który pracuje tam od samego początku. Prosi o nieujawnianie jego nazwiska w obawie przed oskarżeniami o chęć fałszywego przypodobania się pracodawcy. A nie to jest jego celem. Na potrzeby tego artykułu nazwiemy go Janek, który odezwał się do nas po przeczytaniu kłamliwego artykułu na temat pracy w tej firmie na łamach Gazety Wyborczej*.
Pracy wykonujesz niewiele. Są to w zasadzie tylko trzy czynności: chodzenie, skanowanie, przenoszenie. I tak przez 10 godzin. Wystarczy być skupionym i zmotywowanym do pracy, bo skaner tobą cały czas kieruje, wskazuje drogę oraz czas realizacji. Nie ma nic prostszego. Za pieniądze które nam płacą to wymarzona robota – wyraźnie podkreśla zadowolony Janek. Jak w każdej pracy masz swojego przełożonego, z którym jesteś w stałym kontakcie. Widzi każdą pomyłkę i twoje tempo pracy – interesuje się tobą. Kiedy jest taka potrzeba podpowie co i jak robić, żeby poprawić jakość realizowanych zadań. A po to tam przychodzisz. Nie na pitu pitu z ćwierćinteligentami.
Janek ma wykształcenie średnie. Studiował na kilku kierunkach, ale w końcu rzucił to w cholerę – jak sam mówi – bo uznał, że nie warte to zachodu, a czasu szkoda na bzdury. Praca w Amazonie nie jest pierwszą, jaką ma. Robił już w wielu firmach i na różnych stanowiskach. Jak nam wielokrotnie powtarzał nigdzie nie było mu dotąd tak dobrze jak w magazynach Amazona.
No są tu tacy, co przychodzą i myślą, że będą im płacić za opieprzanie się, chodzenie na fajki i rozkładanie sobie zadań wedle własnego widzi mi się. Głupot im nawkładali do łba na studiach, albo naczytali się głupot w Wyborczej, że praca jest po to by rozwijać i sprawiać przyjemność – mówi poddenerwowany Janek. Życia nie znają. Nieustannie narzekają i szukają dookoła winnych swego nieszczęścia. A to zwyczajnie życiowe fajtłapy są – śmieje się Jasiek spluwając za lewe ramię. Na szczęście zostało ich w kraju już niewielu – dorzuca. Większość już wyjechała robić na zmywaku u chińczyka na saksach. Reszta też tam trafi, chociaż na fejsie przeczytacie, że karierę robią. Za euraski. I stać ich co sezon na nowe buty w Primarku czy innym Pennysie – dopowiedział Janek z opadającymi rękami.
Janek mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Bielan Wrocławskich, gdzie znajdują się magazyny Amazona. Codziennie dojeżdża do pracy półtorej godziny w jedną stronę autobusem. Dodatkowo około pół godziny zajmuje mu dotarcie na przystanek. Na pierwszą zmianę wstaje o 3:30, a w domu jest po 18. To wbrew pozorom zajebista opcja – mówi nam. Pracujesz 4 dni w tygodniu po 10 godzin. To oznacza, że co tydzień masz długi weekend. Co prawda oznacza to, że nie mogę wyjść codziennie po pracy z moimi rówieśnikami na piwo do modnej knajpy, żeby ponarzekać na korpo jednocześnie dławiąc się swoimi mrzonkami snując marzenia o zrobieniu kariery w innym korpo. Ale czy coś tracisz? No nic. Bo przebywanie w otoczeniu malkontentów-debili to nic zdrowego. Głupotą też można się zarazić – śmieje się Janek.
Ci, którzy mówią, że marnujesz połowę życia spędzając ponad 3 godziny w autobusie w drodze z i do pracy to po prostu ludzie bez wyobraźni i pomysłu na życie. Dla mnie są to trzy godziny, które mogę poświęcić na czytanie książek, oglądanie filmów czy pisanie opowiadań. Na razie dla siebie, ale kto wie, może kiedyś ktoś zechce to wydać. Albo chociaż przeczytać – uśmiecha się Janek. W tym autobusie odpoczywasz – także od żony, która czeka w domu – dodaje – ale o tym nie piszcie bo jutro nie dostanę kanapek do pracy – żartobliwie puszcza nam oko.
Dojazdy są oczywiście w pełni finansowane przez pracodawcę. Czyżby to była norma w każdej firmie – retorycznie pyta nasz rozmówca.
Wracając do codziennych obowiązków. To przede wszystkim chodzenie. Jak się dobrze przy tym odżywiasz to nie ma lepszej możliwości na utrzymanie świetnej formy – Jan napina dumnie mięśnie. Oczywiście jak mówi, chodzi też na siłownie i nie ma problemu w znalezieniu na to czasu. Jak ktoś na to narzeka, to znaczy, że nigdy nie wykonywał ciężkiej pracy. Przyszedł by taki jeden z drugim i musiał przez bite 8 godzin stać przy taśmie montażowej i nakręcać nieustannie nakrętki w to samo miejsce.
Albo przez 12 zrywać szparagi w pełnym słońcu. A przecież to też można robić, a jak chce się wypłatę to się robi. A tutaj? Tu jesteś w ruchu. Codziennie będąc w pracy możesz dostać pełny dwudaniowy obiad za złotówkę. To taniej niż „zupka chińska” czy banan. Człowiek jeść musi, a który pracodawca pokrywa Ci koszty posiłków? Znowu Janek zadaje pytanie. Sam mówi, że niewielu, u których pracował – chociaż szparagów mógł jeść do woli – żartuje.
Firma działa od niedawna w Polsce. Ma kilku poddostawców. Zatrudnia pracowników i przez agencje pracy tymczasowej. Ci ostatni mają o tyle dobrze, że jak im się nie spodoba to mogą po prostu nie przedłużyć kolejnej umowy lub mają nawet tylko 3 dniowy okres wypowiedzenia umowy. Nic ich tam nie trzyma. Co prawda zdarzyło się, że raz wypłata nie przyszła cała w terminie – zwyczajny błąd systemu. Po dwóch dniach dostałem jednak wyrównanie, a ostatnio czytałem, że to też nie standard, żeby wynagrodzenie regularnie wpływało na konto.
Dodatkowo jak chcesz możesz robić nadgodziny. Oczywiście ekstra płatne. 50 lub 100% więcej. Wszystko zależy od Ciebie. Nikt do tego nie zmusza, ale osoby, które chciałyby dostawać 3 tysiące na rękę za siedzenie cały dzień na fejsie w agencji socjal media – uważając to za wymarzoną pracę – z politowaniem podkreśla Janek – patrzą na mnie zawsze z pogardą, że mi się chce te nadgodziny trzaskać. A z jeszcze większą, kiedy uświadamiają sobie, że dostanę większy przelew.
A oni, z wyższym wykształceniem po historii sztuki starożytnych eskimosków czy jakichś genderach? Chociaż czasem się śmieję – dodaje mocno uradowany Janek – że im rzeczywiście chyba trzeba by rentę przyznać inwalidzką… po skończeniu takich kierunków. Bo przecież do niczego się nie nadają. No chyba, że na wspomniany wcześniej zmywak u chińczyka za 4 funty na godzinę – rechocząc dodaje. Albo fundację założą… taką promującą zachowania homoseksualne wśród muszek owocówek i będą się w każdy już sposób prostytuować, żeby tylko dostać jakieś dolary czy szekle na jej prowadzenie. A potem mówią, że są niezależni – Jankowi znowu opadły ręce.
Wracając do meritum. Codzienna praca to też pełna informacja. Wiesz ile udało się wczoraj. Jak pracował najlepszy i wiesz jakie są cele na dzisiaj. Najsłabsi otrzymują informację, która jest po to aby wiedzieli, że można nadgonić. Zaniżając średnią, pogarszają warunki wszystkim. Dostają szansę, nikt ich nie zwalnia. To ma sens.
Przecież nie przychodzisz do pracy zbijać bąki, a sprzedajesz go za wcześniej ustaloną stawkę, którą dokładnie znasz podpisując umowę. Jak ktoś mi mówi o prawach pracowniczych, to śmieję mu się w twarz – mówi nam Jan. Owszem każdy pracownik ma swoje prawo. Może ofertę przyjąć lub nie. Ma prawo też indywidualnie negocjować – ale nawet jak jest na to czas i miejsce to zwyczajnie tchórzy. Łatwiej jest napisać anonima do redakcji z Czerskiej. A jak nie podoba się, to nikt nikogo tam pod pistoletem nie trzyma. Oczywiście są tacy, którzy nie wytrzymują – dodaje Janek – część jest zwyczajnie słaba fizycznie. Nie każdy nadaje się do każdej roboty. Większość to jednak leniwe pretensjonalne cymbały – Janek wyraźnie ożywiony.
Ponadto jako pracownik Amazona możesz zrobić zakupy w sklepie z 10% rabatem – przy ich niskich cenach to zawsze świetna opcja. Oczywiście przy wyjściu z firmy przechodzisz przez bramki, które piszczą, kiedy coś wynosisz. Nie ma się czemu dziwić. Na kilka tysięcy pracowników zawsze mogą znaleźć się nieuczciwi, ale jak widać Ci się zwalniają i biegną na skargi do Wyborczej.
Codziennie w czasie przerw rozmawiam ze współpracownikami – tych zadowolonych jest bardzo wielu, ale nimi mainstreamowa prasa się nie chce zainteresować – dlatego poprosiłem Was o rozmowę, za którą serdecznie dziękuję – dodaje Jan. „Zadowolonych jest nas coraz więcej”. Na koniec opowiedział nam historię dwóch osób, będących wcześniej długotrwale bezrobotnymi. On 15 lat – wliczając 10 letnią odsiadkę w więzieniu. Pzez 5 lat nikt nie chciał mu dać pracy. Ona po wychowaniu 4 dzieci. 13 lat bez stałego zatrudnienia. Ty wiesz jak oni dziękują, że ten Amazon przyszedł? Pyta Janek. Kto inny dałby im możliwość powrotu na rynek pracy? Zakumulowałem się z nimi trochę i codziennie widzę, że są szczęśliwsi, bo mogą uczciwie pracować, a nie tylko liczyć na innych. W końcu dostali taką szansę…
*Link do artykułu, o którym Janek na Wyborczej:
//wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,17053225,Pierwsi_pracownicy_odchodza_z_Amazona___Nie_da_sie.html#BoxSlotIMT
Wpis oryginalnie ukazał się na:
https://www.facebook.com/GownoPrawda2/posts/371074313066063
[eM]
Komentarze (6)
najlepsze
Brawo Janku! Teraz możesz zająć się konkretami! Miłego zap!$@#$#ania po magazynie.
0/10