To ile razy ktoś oblał nie zawsze jest wyznacznikiem jego umiejętności. Moja instruktorka miała kursantkę, która prawko zdała za ósmym razem. 7 razy oblała na placu, ale w końcu kiedy przy ostatnim podejściu wyjechała na miasto, zaliczyła od razu.
tak się rodzą cieloki co po miescie wmiare sobie radzą z jazdą a jak przyjdzie do zaparkowania auta lub wjazdu w jakąś brame czy garaż to urywają lusterka i rozpieprzają samochody...
Ja tam zdałem za pierwszym razem. Egzamin teoretyczny miałem w dniu 18stych urodzin, zdałem - egzamin praktyczny umówiony za 5 dni, który też zdałem za pierwszym podejściem. Reasumując dokument do odebrania miałem 2 tygodnie po urodzinach. Dużo zależy od szkoły jazdy i instruktora, ja na szczęście trafił na b.dobrego (stąd te terminy).
Bawi mnie biadolenie ludzi nie potrafiących zdać i jednocześnie narzekających na egzaminy, trudno nie każdy musi potrafić jeździć. Kolega umiał
Jak dla mnie nie ma u nas tragedii. Jedyne co trzeba zmienić to ocenianie części praktycznej, tak żeby kierowca mógł skupić się na drodze, a nie na trzęsących się kolanach.
Problemów ze zdawaniem nie ma w małych miastach. Jednak diametralnie inaczej wygląda to w dużych aglomeracjach... Każdy instruktor, z którym uczyłem się jeździć mówił mi, że bezproblemowo powinienem przejść egzamin. Nie zdałem już 5 razy. A kilku znajomych pojechało zdawać do Łomży albo Płocka i zdawali za pierwszym podejściem.
Ogólnie prawo jazdy w Polsce to jest dla mnie temat rzeka, ale aż żal zaczynać...
W Krakowie też da się zdać za pierwszym razem (mnie się jakoś udało, choć popełniłam kilka błędów- egzaminatorzy też ludzie. Jak nawet w stresie zrobi się głupotę, ale jeździ się pewnie i dynamicznie to dają "pozytywny").
System polski ma z pewnością swoje wady, ale przynajmniej kierowcy na drogach mają jakieś potwierdzone przez konkretnego egzaminatora i poświadczone jego imieniem i nazwiskiem minimalne umiejętności. A jeżeli są tacy, którzy z samochodem sobie nie radzą
Jak ja się cieszę, że żyję w Polsce. Babka, która nie zdała egzaminu 7 razy (ze wszystkich relacji o zdawalności jakie słyszałem to jest zdecydowany rekord) ot tak sobie, za mniej niż 100 euro dostaje prawo do zapierdzielania po ulicach... No żyć nie umierać! Znaczy piesi mają gorzej ale co tam...
ps. A autorowi tego tekstu gratuluję określenia "mistrz kierownicy" w takim kontekście.
ps2. Żeby nie było, że jestem jakiś wyjątkowy... Egzamin
Gratulacje dla Justynki skoro 7 razy podchodziła do egzaminu i nie zdała. To już raczej nie przypadek czy chęć zdojenia kogoś, a zwykły brak umiejętności. Rozwiązaniem dla ludzi tego pokroju ma być prawo jazdy za zdany test teoretyczny? Kpina jakaś. Tylko współczuć normalnym kierowcom w tym kraju ludzi z elką na szybie.
a kto to jest normalny kierowca zdefiniuj. Bo z roku na rok liczba wypadków rośnie,pijaków na drogach też wyjaśnij więc czy to normalne dla normalnego kierowca chlać i powodować wypadki. System szkolenia w polsce kuleje, wielu egzaminatorów uważa się za bogów i jest zwyczajnie złośliwych(kompleksy?)
Postaram się napisać coś sensownego (dzisiaj zresztą nie piję, jutro o 7 mam jazdę). Moi rodzice nie mieli samochodu, sama jako pasażer łapałam się na tym, że się bałam, kiedy z naprzeciwka nadjeżdża ciężarówka. Pierwsze 4 godziny jazdy-koszmar. Mimo, że mówiłam, że jestem cienka w temacie, instruktor przyjmował, że z pewnością nieraz już molestowałam moją rodzinę/ faceta/ znajomych, żeby dali mi poprowadzić i zamiast wytłumaczyć mi, jak się rusza, posadził mnie za
Nie trafia do mnie ten tekst. Według mnie to gorszy (i droższy) system. A co się dzieje, gdy po roku, dwóch czy trzech ie zda praktycznego egzaminu?! No nie wiem, ale według mnie zaliczenie placu to pestka! Jeżeli ktoś nie potrafi po 30 godzinach kursu zaliczyć placu, to chyba w ogóle nie powinien dostać prawka i zdać sobie sprawę, że nie nadaje się w ogóle na kierowcę! To naprawdę proste i podstawowe
Jak ja się cieszę że mieszkam w Polsce!!! Już sobie wyobrażam te wszystkie baby co wystukają się teorii na blachę i już im się wydaje że potrafią jeździć. Pomimo naszego "nieprzyjaznego" systemu już różne cuda widziałem jak panienki jeżdżą po mieście - zgroza (jakim cudem one zdały - no przecież, jedyny ich atut - zrobić laskę egzaminatorowi)! Boję się nawet pomyśleć co by było bez wstępnego przynajmniej częściowego odsiewu na egzaminach.
Przeciez Irlandczycy nie potrafia jezdzic samochodami! Rondo to dla nich strefa magiczna, kierunkowskazy uzywane sa jak sie komus przypomni zeby je wlaczyc, klakson sluzy do pozdrawiania znajomych jadacych z naprzeciwka, a dlugie swiatla sa po to zeby je miec cala noc wlaczone - nie wazne czy cos jedzie z naprzeciwka, albo czy jedziemy przez miasto. A skad to wszystko? Bo na tych swoich kursach sie NICZEGO nie naucza. Nie twierdze ze system
Komentarze (209)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Bawi mnie biadolenie ludzi nie potrafiących zdać i jednocześnie narzekających na egzaminy, trudno nie każdy musi potrafić jeździć. Kolega umiał
Ogólnie prawo jazdy w Polsce to jest dla mnie temat rzeka, ale aż żal zaczynać...
System polski ma z pewnością swoje wady, ale przynajmniej kierowcy na drogach mają jakieś potwierdzone przez konkretnego egzaminatora i poświadczone jego imieniem i nazwiskiem minimalne umiejętności. A jeżeli są tacy, którzy z samochodem sobie nie radzą
Kłamali?
ps. A autorowi tego tekstu gratuluję określenia "mistrz kierownicy" w takim kontekście.
ps2. Żeby nie było, że jestem jakiś wyjątkowy... Egzamin
- sa nadziejni kierowcy.
- przesiew jest dobry.
w