Zawodówki wrócą do łask? Kluzik-Rostkowska chce je odrodzić
„Szkoły zawodowe są potrzebne, ale niedoceniane, a wyższe wykształcenie już nie zawsze ułatwia życia. Dlatego najwyższy czas na odbudowę szkolnictwa zawodowego” - powiedziała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" minister oświaty Joanna Kluzik-Rostkowska.
g.....s z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 140
Komentarze (140)
najlepsze
za czasów zawodówek było tak, że kto tam szedł - ten debil i nieuk (i to wciąż istnieje - dlatego wszyscy walą na studia, byle jakie, by mieć nic nie znaczący papier).
U niemców z kolei to normalne - idziesz do zetki żeby się przyuczyć zawodu. I tyle.
@albo: Bo po części tak było i jest zapewne nadal. Ja ładnych kilka lat temu kończyłem technikum gdzie funkcjonowała też zawodówka i w tych klasach zawodowych przynajmniej na początku kręcili się różni ludzie. Przeważnie tacy, którzy najchętniej skończyliby edukację na gimnazjum. Dopiero w okolicach 3 ostatniej klasy zostawała ekipa, która coś sobą reprezentowała, a niektórzy nawet zdobywali
Poszedłem do liceum. Nic mi to nie dało. Chociaż u nas technikum było takie, że w sumie pewnie i tak bym się niczego nie nauczył (ekipa taka, że dwie osoby na klase zdawały egzamin).
Trzeba ludziom przypomnieć, że najważniejszy jest fach,
@Domowik: Od dwudziestu pięciu lat kończy się na obietnicach i kłamstwach, a ludzie dalej lecą głosować na tych, co im obiecują gruszki na wierzbie.
Najlepsze byłyby technika, które faktycznie uczą czegoś konkretnego i przy okazji trzymają poziom, dodatkowo nie traktując uczniów jak bydła, a mam znajomych, którzy takie szkoły kończyły i to co tam grono pedagogiczne odwalało nie mieściło się w głowie absolwentce liceum, gdzie nauczyciele traktowali nas jak ludzi. Dużo się musi zmienić, ale
b) to mnie oswiec :]
I co co do cholery chodzi ci z paskiem pod nickiem :|
PS Kiedyś każdy zakład za czasów PRL musiał mieć procentowy udział młodych do ogółu zakładu. A teraz?
@bijotai: Nie ogarniam takiego podejścia... Swoją pierwszą pracę dostałem w firmie, gdzie było kilku speców i ja - żółtodziób, którego wiedza była żałośnie mała przy współpracownikach. No i wiadomo - raz, że żółtodziób, dwa, że gówniarz, więc wiele mi nie płacili. Wiedza rosła, odpowiedzialność i zarobki również - wszyscy zadowoleni. Od tego czasu firma ma taką strategię i
@jam_nick: To nie będzie żaden problem - dalej będą smażyć hambugsy i podawać frytki.