Witam was serdecznie.
Polska Partia Narodowo Socjalistyczna postanawia zaznajomić Was z III RP
#
truestory #
sadstory więc od razu jeśli chodzi o źródła to trochę poczta pantoflowa, bo zasłyszane od brata bohatera poniższego tekstu.
Miejsce akcji: Polska B
Dziadek pomaga na budowie a własciwie rozbudowie domku jednorodzinnego swojej jednej z córek. Rodzina to wielodzietna i doświadczona przez los. Jedna córka z zespołem Downa, dwoje dzieci zginęło w wypadku samochodowym, jest jeszcze syn i córka do ktorej los się uśmiechnął, pracuje w korpo na odpowiedzialnym stanowisku. I pewnego wiosennego dnia 2014 roku na budowę przyjeżdza córka z dwoma obcymi panami. Dziadek się dziwi, bo pora przed lunchem więc w pracy powinna być. Czy coś się stało? Nie nic, przyjechałam tylko po jakieś dokumenty. Spoko.
Tego dnia nie wróciła do domu. Na policję zostało zgłoszone zaginięcie z podejrzeniem porwania. Wielki stres dla dziadka, babci, męża i dwóch małych córeczek bohaterki (3 i 1 roczek), calej rodziny. Ale jak kamień w wodę. Rysopis dwoch mężczyzn podany przez dziadka i robotników budowlanych nie daje punktu zaczepienia. Policja zapewnia, że szuka, że szuka, nawet z psem byli, ale nic. Po mniej więcej tygodniu kontaktują się z korpo, by może tam znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Znajdują - dostają bardzo nieoficjalną informację,że została a r e s z t o w a n a. Dziadek próbuje dowiedzieć się czegoś na policji. Nic. Zaczyna się gehenna z obdzwonieniem wszystkich aresztów w Polsce. Robota to żmudna, bo pani Krysia będzie jutro, nie mam czasu, sprawdzę i niech pan później oddzwoni...
Została odnaleziona w areszcie w Polsce A. Daleko, daleko, ponad 700km z Polski B.
Z powodu prowadzonego śledztwa odmówiono widzeń. Pamiętacie 2 male córeczki? Pewien prawnik poradził, że dla dobra dzieci, bo rozłąka itp. No to załatwiają zaświadczenie od biegłego psychologa, że małe dzieci, że nagła rozłąka, że dobro ich rozwoju. Ale dupa blada bo to nie ten biegłysądowy, trzeba w sądzie z Polski A, bo sprawa jest prowadzona przez Prokuraturę z Polski A. No dobra, a czas sobie płynie, bo wszystko oficjalnie, listownie, z B do sądu A, z sądu A do aresztu w innym A, i identyczna droga odpowiedzi. Na widzenie jedzie cała rodzina. 20 min, wszyscy ryczą, więc nawet sobie nie pogadali, tylko ciastka mogli przekazać.
Odbyło się dotąd tylko te jedno widzenie. Małe dzieci wzięła babcia, bo należy się sprostowanie, że w rodzinie bohaterki to ona była żywicielem, a mąż zarabiał na "waciki". Facet się załamał, nie radził sobie ze swojej pensji i z 2 małych dzieci - wszczął postępowanie rozwodowe. Bohaterka siedzi już ponad pół roku, na widzeniu powiedziała, że z kobietą-morderczynią swoich dzieci, potworem.
kimś takim - nie tą konkretnie, #
pozdrodlakumatych żeby nie ustalić konkretnych osób.
Ja osobiście nie osądzam, czy jest winna czy nie. Jak do tej pory wszystko wskazuje, że nie. Rodzina też generalnie wiedzieć nie może, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie i nieoficjalne rozmowy z osobami z korpo potwierdzają, że jest nie winna. Teraz zorientowałem się, że nie napisałem co jej jest zarzucane: działanie na szkodę korpo i przywłaszczenie znacznych $$$.
Zakończę na tym, co czułem, gdy mi jej brat to powiedział: zniszczono tej kobiecie wszystko. Życie i rodzinę. A nawet jeśli okaże się winna, to moim zdaniem nie zasługuje ani ona ani jej rodzina na takie traktowanie przez organa III RP.
Na górze karykatura jednego z Ojców Założycieli naszej obecnej Polski - Aarona Szechtera czy jak mu tam. Miałem jeszcze wrzucić link do sprawy Romana Kluski, ale myślę, że ta piosenka Kazika będzie lepszą puentą. Liczę na #
wykopefekt.
Komentarze (2)
najlepsze
Rozwód wziął jej mąż, bo nie wytrzymał presji finansowej utrzymania wlasnych dzieci ze swej nędznej pensji i presji społeczności lokalnej, bo wiadomo, że jak komuś się powodzi to pewnie nakradł. A dziadek z budowy, to jej ojciec ktory widział ją