Też tak kiedyś miałem. Tylko nie przerobionym, tylnonapędowym japońskim Nissanem, tylko niemieckim, dziesięcioletnim hatchbackiem na starych oponach. I nie na suchym asfalcie tylko na oblodzonej drodze. No i nie skończyłem tak efektownie, tylko zatrzymałem się na poboczu, ciężko dysząc z sercem w stanie przedzawałowym i adrenaliną rozsadzającą skronie.
Też raz tak miałem. Znaczy podobnie. Z kumplami pojechaliśmy poszaleć na plac. Starym podrasowanym kaszlaczkiem (Fiat 126p). I wyszło nam również 360 tylko w osi pionowej.
Niestety nic nadzwyczajnego... Drifterzy mają na tyle duże wyczucie auta w trakcie poślizgu, że jak dupka tak ucieknie, że wykręcą bączka i zachowana zostaje odpowiednia prędkość, to nie ma żadnego problemu z kontynuowaniem jazdy... :)
Komentarze (10)
najlepsze
Ale tak, 360 było i nikt wykopów o mnie nie robi.
http://youtu.be/E-45clkazs0?t=5m7s