Jak sprzedać trochę metalu za 2200zł?
Wystarczy zrobić z niego akcesorium dla audiofili. Biznes jakiego nie powstydził by się pan Kaszubski ;)
Chodzi o
podstawki pod sprzęt audio, które mają mieć zbawienny wpływ na jakość dźwięku. Niewielkie metalowe tulejki ze specjalnymi kulkami w środku, które mają chronić nasz sprzęt przed wpływem niezwykle szkodliwych, aczkolwiek bliżej niezdefiniowanych "wibracji".
Nie potrafię sobie wyobrazić w jaki sposób coś takiego ma wpłynąć na pracę napędu CD, będzie dokładniej odczytywał zera i jedynki?
Gorąco polecam zapoznanie się z pełną treścią "testu" podstawek pod sprzęt audio "Franc Audio Accessories - Ceramic Disc Classic" na stronie soundrebels.com:
Źródło - pełna wersja artykułu
Najlepsze fragmenty wklejam poniżej.
Opis pudełka - czarny kartonik z pianką
Wrażenie obcowania z czymś ekskluzywnym, niebanalnym i po prostu wyjątkowym towarzyszy nabywcy już od progu. (...) Oczywiście stylistycznie poprawną formą byłoby „małe czarne”, gdyż mowa o opakowaniu, etui, pudełku, lecz akurat w tym wypadku będę upierał się przy „małej czarnej” i to tej spopularyzowanej przez Coco Chanel. Chodzi o wrodzone poczucie dobrego smaku, niezwykle naturalnej estetyki, gdzie mniej znaczy lepiej. Dzięki temu tytułowe podstawki prezentują się niczym Audrey Hepburn, czy Salma Hayek w kreacji wzorowanej na sukience Coco – epatując niesamowitą elegancją, lecz jakże daleką od taniej krzykliwości Lady Gagi.
Czas na pranie mózgu czyli efekty przy odsłuchu
Bardzo wyraźnemu zaczernieniu poddane zostało tło, jednak efekt ten nie polegał na ordynarnym wymazaniu dalszych planów, lecz odsunięciu niewidzialnej, acz wyczuwalnej ściany za ostatnimi rzędami muzyków i ulokowaniu tam czegoś w postaci
antymaterii, czarnego światła, czy jak kto woli nicości. Po prostu słychać było niezwykle naturalną propagację dźwięków, wierne oddanie warunków akustycznych w jakich dokonano poszczególnych nagrań, lecz bańka powodująca obecną gdzieś na granicy percepcji kondensację dźwięku pękła. Krystaliczną czystość zyskały wszystkie, nawet najmniej istotne niuanse, przez co zdecydowanie poprawiła się rozdzielczość, namacalność i realizm przekazu. Usunięta została, stanowiąca do tej pory, jakby się mogło wydawać natywną część dźwięku cyfrowa mgiełka - pewna granulacja, wyblurowanie niepozwalające w pełni poczuć faktury ludzkich głosów, czy powierzchni grających instrumentów.
W niektórych utworach, mam wrażenie, że widzę migdałki artystki, a to często w średnich systemach owocuje spektakularnymi, niemiłymi dla ucha sybilantami.
Niemniej jednak, wyraźnie odczuwałem wygładzenie dźwięku, zwiększające jego homogeniczność, przy całkowitym braku jakiejkolwiek utraty otwartości grania. Wszystko stawało się trochę cieplejsze i delikatnie gęstsze, przy praktycznie pomijalnej utracie ostrości krawędzi. Ale proszę nie brać tego, jako popadanie w bliżej nieokreślone plamy dźwięku, tylko muśnięcie krawędzi lekko stępionym rysikiem, kierując całość przekazu w stronę analogu. Zmiana nie była z gatunku gorszych, tylko jawiła się jako trochę inne podejście do zagadnienia rozdzielczości i gęstości, przy wysokim poziomie jakości bezwzględnej.
Komentarze (181)
najlepsze
No bo to nie chodzi o smak przecież, tylko o całe to dookoła. Tak swoją drogą co do cen wina, kiedyś we Francji w Milau (tam gdzie ten najdłuższy most - polecam miasteczko nawiasem mówiąc) wszedłem z żoną do jakiegoś wypaśnego salonu win, oczywiście gatunki nic mi nie mówiące, chcieliśmy kupić wino na wieczór ale co tu
Komentarz usunięty przez moderatora