Rok temu i ja zaliczyłem akcję zjazdu na quadzie ze schroniska z BG ze złamaną nogą. Ratownik, który mnie zwoził i z którym później miałem okazję wypalić kilka fajek naprawdę bardzo w porządku: sympatyczny, kulturalny, z pasją, uzależniony od adrenaliny. Gdyby i wam się kiedyś noga tam powinęła możecie liczyć na wspaniałą pomoc.
@Pantokrator: Prawie każdy jest. Gdyby było inaczej nie byłoby ratowników górskich i zamiast pracować na dwa etaty i spędzać święta i sylwestra w pracy już dawno znaleźliby sobie inne zajęcia.
Komentarze (12)
najlepsze