Uratował 3,5-letnie dziecko z płomieni. "Czołgałem się w stronę odgłosów płaczu"
Bez zastanowienia wbiegł do płonącego domu, skąd dobiegały krzyki i płacz. Ryzykował własnym życiem, aby uratować 3,5-letniego Wiktora. To Andrzej Kruszyński, sąsiad- bohater, choć sam woli wystrzegać się tego określenia. - Zrobiłem co było trzeba - mówi.
darosoldier z- #
- #
- #
- #
- 28
Komentarze (28)
najlepsze
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/uratowal-dwoje-mlodych-ludzi-z-plonacego-auta/tx36h
http://nowysacz.naszemiasto.pl/artykul/629828,nowy-sacz-celestyn-zeliszewski-uhonorowany-za-odwage,id,t.html
Tacy ludzie zasługują nie tylko na medal, ale też na milion cholernych dolarów w różnych walutach, najlepiej w złotówkach.
Ubezpieczenie nia ma ci pozwolic na budowę nowego domu, tylko zwrócic mniej wiecej tyle, ile wart był ten zniszczony (przed pożarem rzecz jasna).
Patrząc na zdjęcia to ten ich dom był dość stary (widzę piec kaflowy, westfalke, zmurszały eternit na dachu), wiec nawet jakby był ubezpieczony, to na max kilkadziesiat tysięcy.
Weź się za tyle wybuduj?
Jakby nie patrzeć, nie da