w Niemczech nie kupuje się podręczników. Kupuje je i użycza uczniowi szkoła! Na koniec roku szkolnego uczeń oddaje szkole podręcznik i dostaje go ktoś z niższego rocznika. Uczniowie muszą szanować podręczniki, bo jeśli ktoś będzie rysował w książce albo powyrywa kartki to musi ten podręcznik szkole odkupić. Jeden podręcznik wystarczy nawet na 5-6 lat. Jedyne, co rodzice muszą kupić to ćwiczenia do niektórych przedmiotów.
@marqsk: Trochę podkoloryzowałeś, ale masz rację. Bo to wszystko chodzi o różnicę w całym systemie, w Niemczech już podstawówka to takie małe studia, można wybierać sobie zajęcia itd.
Co do przebiegu lekcji zależy jak trafisz, miałem nauczycieli takich w których pisało się na każdej lekcji po 10-15 stron (podstawy przedsiębiorczości) A miałem takie w których całą lekcję gadaliśmy a książka do tego przedmiotu miała 30 stron (prawo i postępowanie administracyjne),
Jednym z niewielu plusów mojej edukacji jest taki, że potrafię znaleźć potrzebne mi informacje w sieci.
Liceum skończyłem ledwo kilka lat temu, więc jako tako jestem na świeżo, więc jak czytam o tym, że dzieciaki się obijają to mi ręce opadają. Czas dzielony na zadania domowe z pięciu - siedmiu przedmiotów + np. lektura na j.polski. Jak młody człowiek chce nie zwariować to szybko musi zacząć kombinować - kumaci robią połowę zadań
Niby lewaczka, a problem dostrzegła słusznie. Niestety rozwiązanie jej się nie spodoba: całkowita prywatyzacja szkolnictwa, albo chociaż bon edukacyjny, albo chociaż oddanie rodzicom prawa do wyboru dyrektora szkoły. Oczywiście do tego trzeba koniecznie zlikwidować ministerstwo edukacji, żeby między szkołami była konkurencja.
Ja dodam również ze swojej strony - iż rodzice bądz często nie sa na bieżąco z tym co ich dziecko w danym okresie się uczy :
-rodzice bardzo często korzystają z usług korepetytorów - ale tylko wtedy gdy ich dziecko musi zdać ważne zaliczenie - nie potrafią powiedzieć ani wskazań chwili kiedy ich dziecko:
-odrabia lekcje, co i czy ogóle miało zadane coś do domu (gimnazjaliści sa mistrzami ściemniania i manipulacji)
W klasach technikum posiadałem jedynie zeszyt do matematyki i języka polskiego, na resztę przedmiotów miałem taki sobie brudnopis.
Jedna z bardziej ciekawych rzeczy, była platforma moodle prowadzona przez szkołę, do której każdy uczeń w technikum/liceum mógł mieć dostęp i za pośrednictwem tej platformy były dodawane zagadnienia na przyszłe lekcje oraz krótkie testy, które nie były widoczne, dopóki ich nauczyciel nie odblokował...
Głównie zadania/wyjaśnienia z programowania, urządzeń techniki komputerowej, matmy... Super sprawa!
Mój kuzyn w podstawówce to zawsze maił do zrobienie jakieś referaty lub coś podobnego. Często jak u niego byłem, to robił zadania polegające na szukaniu czegoś w internecie i przepisywaniu tego do zeszytu. Takie coś nie uczy niczego, to żadna kreatywność, ani żaden wysiłek. Tracenie czasu tylko na przepisywanie internetu. Inna rzecz to podręczniki, w których wszystko jest po łebkach. Nic konkretnie nie jest wytłumaczone. Jak ktoś nie był na lekcji, to
A to, że komuś się nie chce, nie uważał na zajęciach albo na nich nie był to już nieistotne, prawda? Moja siostra jest w podstawówce, odrobienie lekcji zajmuje jej 15 minut, przy czym zwykle w trakcie robi 100 innych rzeczy. Nie chce mi się wierzyć, aby w gimnazjach i liceach była sprawdzana praca domowa u każdego na każdej lekcji i by zajmowało to całą lekcję. Zwykle pada na jednego szczęśliwca i trwa
A to, że komuś się nie chce, nie uważał na zajęciach albo na nich nie był to już nieistotne, prawda? Moja siostra jest w podstawówce, odrobienie lekcji zajmuje jej 15 minut, przy czym zwykle w trakcie robi 100 innych rzeczy.
Jak jeszcze do szkoły chodziłem parę lat temu, to po powrocie z 8-9 lekcji, na których przez większość czasu notowałem jakieś bzdury w zeszycie, nie miałem najmniejszej ochoty na żadne prace
@Vorland: Mam porównanie - dziecko w 4 klasie ma zadane jednocześnie - zrobić zielnik na przyrodę, zrobić 24 zadania z matematyki (w książce jest podział i zadania się dzielą na w 1/3 normalne, 1/3 dla chętnych i 1/3 "z gwiazdką" takie, że czasem trzeba net odpalić żeby się zorientować o co autorowi pytania chodziło - nauczycielka zadaje wszystkie jak leci). Do tego wiersz na pamięć i powtórka na jutrzejszą klasówkę
Komentarze (35)
najlepsze
Największym problemem niestety jest nauczycielski BETON mentalny.
Mam bezpośrednie porównanie, bo pierwsze 13 lat mojego życia spędziłem w Niemczech, do polskiej szkoły chodziłem od 7 klasy podstawówki.
Przedstawię
@marqsk: To jest genialne rozwiązanie! Nie
Co do przebiegu lekcji zależy jak trafisz, miałem nauczycieli takich w których pisało się na każdej lekcji po 10-15 stron (podstawy przedsiębiorczości) A miałem takie w których całą lekcję gadaliśmy a książka do tego przedmiotu miała 30 stron (prawo i postępowanie administracyjne),
Liceum skończyłem ledwo kilka lat temu, więc jako tako jestem na świeżo, więc jak czytam o tym, że dzieciaki się obijają to mi ręce opadają. Czas dzielony na zadania domowe z pięciu - siedmiu przedmiotów + np. lektura na j.polski. Jak młody człowiek chce nie zwariować to szybko musi zacząć kombinować - kumaci robią połowę zadań
@mathix: Może Cię zaskoczę ale obecnie rzeczywistość nie jest wyłącznie prawa lub lewa :<
@mathix: No, bo przecież prawica ma monopol na rację.
-rodzice bardzo często korzystają z usług korepetytorów - ale tylko wtedy gdy ich dziecko musi zdać ważne zaliczenie - nie potrafią powiedzieć ani wskazań chwili kiedy ich dziecko:
-odrabia lekcje, co i czy ogóle miało zadane coś do domu (gimnazjaliści sa mistrzami ściemniania i manipulacji)
-
Jedna z bardziej ciekawych rzeczy, była platforma moodle prowadzona przez szkołę, do której każdy uczeń w technikum/liceum mógł mieć dostęp i za pośrednictwem tej platformy były dodawane zagadnienia na przyszłe lekcje oraz krótkie testy, które nie były widoczne, dopóki ich nauczyciel nie odblokował...
Głównie zadania/wyjaśnienia z programowania, urządzeń techniki komputerowej, matmy... Super sprawa!
[edit]
Jak jeszcze do szkoły chodziłem parę lat temu, to po powrocie z 8-9 lekcji, na których przez większość czasu notowałem jakieś bzdury w zeszycie, nie miałem najmniejszej ochoty na żadne prace