Zjawisko takie jest spowodowane utratą homeostazy w organiźmie. Zazwyczaj mózg nie dopuszcza do tego, co skukuje uczuciem zmęczenia oraz bólu uniemożliwiającego nadmierną pracę. W ekstremalnych przypadkach jednak zdarzało się że wyczynowi sportowcy potrafili oszukać swój mózg i w efekcie przekraczali tę barierę. Generalnie jednak nie jest to niebezpieczne dla organizmu, poza tym że można upaść i coś sobie zrobić. Poleży pod kroplówką, odpocznie trochę i będzie mógł znowu startować
@gglon: Bo to wszystko dzieje sie w glowie. Organizm jest leniwy i dazy do odpoczynku, jedzenia, picia, niemeczenia sie.
Pierwszy 'bunt' czesto pojawia sie krotko po starcie. Jezeli rozgrzewka byla niedostateczna to po kilku minutach przychodzi kryzys,
lekki dlug tlenowy, mozg mowi nie mozesz - zatrzymaj sie. Oddech przyspiesza, tetno mocno rosnie, wtedy organizm przestawia sie na 'tryb bojowy'. Nastepuje drugi oddech i naplywa energia. Wlasciwie to polowa sukcesu siedzi w
@gglon: Z tego co wiem, to potrafi się to spotęgować w samym końcu wyścigu. Zauważ, że te wszystkie boje sportowców z "niedziałającymi" mięśniami odbywają się przeważnie na ostatniej prostej. Mózg "widzi" metę i stwierdza "Wyścig się skończył, dobra to odłączamy prąd". Ciekawie o tym zjawisku pisał Scott Jurek w swojej książce "Jedz i biegaj". Podał przykład gościa, który przebiegł 160 km i padł wbiegając na stadion gdzie była usytuowana meta.
Komentarze (137)
najlepsze
Pierwszy 'bunt' czesto pojawia sie krotko po starcie. Jezeli rozgrzewka byla niedostateczna to po kilku minutach przychodzi kryzys,
lekki dlug tlenowy, mozg mowi nie mozesz - zatrzymaj sie. Oddech przyspiesza, tetno mocno rosnie, wtedy organizm przestawia sie na 'tryb bojowy'. Nastepuje drugi oddech i naplywa energia. Wlasciwie to polowa sukcesu siedzi w
@szele: Poza twoim żołądkiem następnego dnia rano.