Opis tego wykopu jest bezgranicznie głupi a przy tym jest niezłą lewacką propagandą. To nie kapitalizm jesty winny a idiotyczne lewicowe nawyki polityków i ludzi, którzy lubią gdy ktoś inny za nich myśli.
1. Jeśli klient zawarł umowę dającą bankowi prawo do żądania dodatkowego zabezpieczenia to jest winny sam sobie. Podobnie jeśli zawrze umowę sprzedaży dającą kupcowi prawo żądania dodatkowych świadczeń ponad normalne. Jeśli nie myśli i nie zabezpiecza się to
Miałem nic nie pisać, ale nie dam rady. Do tego geniusza od "dzikiego kapitalizmu": co to za dziki kapitalizm, skoro prawo ogranicza możliwość udzielania kredytów hipotecznych? Przykład: SKOK-i chciałby udzielać takich kredytów, ale nie mogą bo nie są bankami. Ja tobie też takiego kredytu nie dam, bo nie jestem bankiem. Kapitalizm nie może istnieć bez wolnego rynku, a gdzie tu masz wolność? Dziki kapitalizm pfff...
Ależ to właśnie jest lewacka propaganda ("dziki kapitalizm") i nielogiczne myślenie życzeniowe. Rok temu umowy były piękne i cacy, a teraz już nie są cacy? Trzeba było analizować umowy a nie teraz życzyć sobie pomocy z nieba... czyli od państwa.
Byli tacy, którzy nie zdecydowali się na kredyty w czasach boomu kredytowego właśnie ze względu na zbytnie uprzywilejowanie banków w umowach albo spodziewając się załamania gospodarczego. I zrzucanie tego na
Ogłaszam konkurs: jak konkretnie się bronić. Sądownie? Czy znacie przepisy prawa na które osoba tak napadnięta przez bank może się powołać? Mnie przychodzi na myśl jedynie szukanie pomocy w Federacji Konsumentow lub w UOKiK
Komentarze (7)
najlepsze
1. Jeśli klient zawarł umowę dającą bankowi prawo do żądania dodatkowego zabezpieczenia to jest winny sam sobie. Podobnie jeśli zawrze umowę sprzedaży dającą kupcowi prawo żądania dodatkowych świadczeń ponad normalne. Jeśli nie myśli i nie zabezpiecza się to
Byli tacy, którzy nie zdecydowali się na kredyty w czasach boomu kredytowego właśnie ze względu na zbytnie uprzywilejowanie banków w umowach albo spodziewając się załamania gospodarczego. I zrzucanie tego na