Porzucony PRL-owski ośrodek nad jeziorem Łukcze
Witajcie. Wczoraj (05.05.2013) trochę przypadkiem udało mi się natknąć na porzucony PRL-owski ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem Łukcze. To obszar Pojezierza Łęczyńsko - Włodawskiego, które jest od dziesięcioleci miejscem wypoczynku mieszkańców Lublina, Zamościa, Chełma i innych miast w południowo - wschodniej Polsce. Mnóstwo jest nad jeziorami prywatnych działek, knajpek, pól namiotowych, ale też i nowoczesnych ośrodków wczasowych. To, co przedstawiam w tej historii, to nie jest reguła :) Jezioro Łukcze na Google Maps:
//goo.gl/maps/Ps11m (ośrodek umieszczony na mapie to nie jest ten opisywany).
Jak chyba wszyscy wiemy, za PRL-u swoje ośrodki budowały też zakłady pracy. Wczasy w takich miejscach spędzali pracownicy fabryk z rodzinami, ale też można było domek wynająć typowo komercyjnie (nie wiem, czy tak było za komuny bo byłem za mały, ale po 1989 już się dało na pewno). Ten nad Łukczem należał (na 99%) do WSK Świdnik, czyli fabryki produkującej m.in. helikoptery, szybowce oraz słynne motocykle WSK. Obecnie właścicielem fabryki jest koncern Agusta Westland. Skończyły się przywileje pracownicze, z fabryki wywalono kilka tysięcy ludzi (z dobrymi odprawami - trzeba przyznać), a na przyfabrycznym lotnisku powstało lotnisko międzynarodowe (otwarte w ubiegłym roku - z tym akurat AW nie ma wiele wspólnego).
Szczerze powiem, że nie mam pojęcia, jak wyglądały losy ośrodka wczasowego nad jez. Łukcze. Pewne jest tylko to, że jeszcze 10 lat temu ośrodek działał. Było biednie, stały te same stare domki o beznadziejnym standardzie, ale była plaża, piwo i inne takie, więc za gnoja kto by się tam standardem przejmował :) Wśród zdjęć jest domek, w którym ze znajomymi spędzałem właśnie weekend 10 lat temu - na ścianie do dziś są podpisy znajomych dokonane markerem... No ale do rzeczy:
Do ośrodka pojechałem ze znajomymi wieczorem, w drodze powrotnej z wypadu w inne nadjeziorne okolice. Po drodze postanowiliśmy zajechać i zobaczyć, co słychać na starych nomen omen "śmieciach"... Słońce już zachodziło, co widać na zdjęciach (mało światła, pomarańczowe barwy).
Wjazd do ośrodka to dziś chyląca się ku upadkowi brama oraz budynek administracyjno - spożywczy. Tutaj płaciło się za domek (chyba), kupowało się jedzenie i był barek. Szyby są wybite, a w środku walają się elementy wyposażenia. O dziwo nie czuć odoru moczu, a to chyba tylko zasługa tego, że ośrodek położony jest na uboczu. Gdyby to było miasto...
A tutaj zdjęcie tego samego budynku z tyłu, zrobione z łąki po dawnym placu zabaw:
Wewnątrz:
Mistrzostwo świata reklamy:
Sprzęty:
Idąc w stronę plaży mijamy taką zarośniętą alejkę z "gustownymi" krawężnikami w postaci wkopanych opon:
Nieco dalej po prawej stronie drogi wyłania się część dla VIP-ów. Czyli domki większe, spiczaste, wyposażone m.in. w kominki. O dziwo, budynki te są w całkiem dobrym stanie. Myślę, że relatywnie niewielkim kosztem można by je przywrócić do życia.
Te same domki widziane z plaży:
Zajrzyjmy bliżej. Oto domek po prawej stronie. W odróżnieniu od tego po lewej, frontowe drzwi są otwarte:
A tu domek ze strony lewej:
Rzut oka przez kraty. Po lewej stronie widoczny kominek, a w tle tylne wyjście (bez drzwi).
Te sam domek z tyłu:
Za nim zaś stoi kolejny domek z jakże malowniczo rozwalonym tarasem! :)
Idziemy dalej. Zaraz za spiczastymi budynkami znajdują się takie dwie ruiny o plebejskim standardzie:
Jeżeli myślicie, że te spiczaste domki były luksusowe, to jeszcze nie widzieliście tej wspaniałej willi z drewna :) Zdjęcie jest fatalne (coś przestawiłem w aparacie przypadkiem), ale widać choć zarys... Na balkonie stoi mój kolega.
Wejście (ganek):
Już po przekroczeniu progu można zobaczyć, że willa (podobnie jak inne budynki) padła ofiarą złomiarzy. Widać wyrwane i ucięte kable instalacji elektrycznej, gniazdek też nie ma:
Odwiedzająca willę żulerka zrobiła sobie taki barek na parterze:
A tutaj jesteśmy "na pokojach" na piętrze. Kanapy stoją nadal, więc w przypadku apokalipsy zombie można się schronić i nawet w miarę wygodnie wyspać :)
Opuszczamy "willową" część ośrodka Łukcze i wracamy do drogi przy budynku "sklepowym". Po tej stronie drogi znajdują się domki pospolite, jednoizbowe, bez takich luksusów jak np. łazienka. Jak wspomniałem na wstępie - za lat szczenięcych takie warunki były do przyjęcia. Teraz to trzeba by mi dopłacić żebym tam chciał spędzić noc. Dużo zapłacić.
Ladies and gentleman. Powitajcie "Łabędzia" :)
Nieopodal znajduje się domek, w którym nocowałem 10 lat temu. Taki tam kurnik.
Okolice kurnika:
Za kurnikiem był plac zabaw. Zdjęcie robiłem mniej więcej z pozycji huśtawki. Nie wiem, czy sprzęty zostały zabrane przez złomiarzy, czy też obecny właściciel je usunął (kimkolwiek jest). Teraz to tylko zarośnięta łąka bez najmniejszego śladu po dziecięcych atrakcjach.
Po prawej stronie od łąki znajdują się resztki jakiejś instalacji. Wybaczcie, ale nie wiem co to jest, nie znam się na takich rzeczach.
Plaża zachowała się w dobrym stanie i jest co wakacje oblegana przez wczasowiczów. Jest też pomost oraz działająca nadal wypożyczalnia sprzętu wodnego. Akurat piasku nie fotografowałem, ale zerknijcie, jeśli chcecie, na ładne obrazki ;)
Komentarze (68)
najlepsze
Tu Białystok - Godzina 20:18 ,również 41.
a potem:
kawał dobrej roboty, ale niepotrzebnie chyba dorobiłeś historie mistycyzmu jak to przypadkiem natknąłeś się na porzucony ośrodek. ew. wytłumacz mi proszę co oznacza "trochę przypadkiem"
fajne foty, może znajdę bo kiedyś trafiłem do PRLowskiego ośrodka wypoczynkowego firmy
A palisz?
Chodziło mi o to, że byliśmy ze znajomymi w okolicy i spontanicznie zdecydowaliśmy się tam zajechać. A że miałem ze sobą aparat...
Dementuję więc mistycyzm :)
@Demento: Zgadza sie, kolo Poznania w Strzeszynku i Kiekrzu sa takie domki, co prawda teren ogrodzony ale
I dodaj parę pędzelków grunge.
;)
ludzie wolą za granicę bo taniej i lepiej więc wybór jest prosty i ja ludzi rozumiem. Czym ma przyciągać taki choćby Bałtyk vs morze śródziemne? zimno, ciągle leje wieje itd. Można jechać raz zobaczyć i tyle. Odpocząć człowiek tam nie odpocznie.
A co do tych domków ze zdjęć: zapewne wyglądało tak: znalazł się prywatny nowy właściciel, który chciał za dobę chorych cen, żeby sobie odbić koszt zakupu, ludzie nie chcieli