Problem z lisem czy z człowiekiem?...
Witam wszystkich zainteresowanych tematem
,
Właśnie rozpoczęły się szczepienia lisów na terenie całej Polski.
//ro.com.pl/rozpoczyna-sie-szczepienie-lisow/
//egarwolin.pl/index.php/aktualnosci/5071-szczepienie-lisow-na-mazowszu
//www.moja-ostroleka.pl/ruszaja-szczepienia-lisow,1367239827,2.html
//www.radio5.com.pl/?id=27&ia=46225
//um.glogow.linuxpl.info/index.php?option=com_content&view=article&id=909:wiosenna-akcja-szczepienia-lisow&catid=164&Itemid=652
//ciekawe.onet.pl/aktualnosci/akcja-szczepienia-lisow-w-zachodniopomorskiem,1,5470648,artykul.html
Szczepionki zrzucane z samolotów mają ograniczyć przypadki zachorowania na wściekliznę tych zwierząt jako gatunku najbardziej podanego na tę chorobę. Cel jak najbardziej szczytny, przeprowadzany od kilkunastu lat, jednakże skutkiem jego działań jest zanik albo znaczne ograniczenie w Polsce kilkunastu (jak nie kilkudziesięciu) gatunków zwierząt, głównie: zająca, ptactwa gniazdującego na ziemi (kuropatwy, bażanty, cietrzew), i innych. Ja osobiście na Mazowszu nie widziałem zająca przez ostatnie 8-10 lat aż do ostatniego weekendu. Kuropatwa? Prawie zapomniałem jak wygląda! SYTUACJA JEST DRAMATYCZNA! Znikają podstawowe gatunki fauny typowe dla naszego kraju! Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy niektóre gatunki trzeba sprowadzać zza granicy:
//www.to.com.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091030/WYSZKOW/490763967
//www.tygodniksiedlecki.com/t7705-szarak.na.wage.zlota.htm
Temat został podjęty po kilkunastu latach przez branżowy kwartalnik Lasów Państwowych "Echa Leśne", który opisuje problem. Mi nasuwają się dwa pytania: Kto wreszcie na poważnie zajmie się tematem? oraz drugie retoryczne: "Kto jest winien? Lis czy człowiek?".
Poniżej tekst, który porusza problem (a w samym linku i tekście z EL parę ciekawostek na temat lisa):
Już Niccolò Machiavelli – filozof, pisarz,
historyk i dyplomata florencki,
pisał w jednym ze swoich dzieł, że dobry
władca musi mieć cechy zarówno
lwa, jak i lisa. Kilka wieków później Antoine
de Saint-Exupéry w „Małym Księciu” uczynił
lisa symbolem mądrości i przebiegłości.
Wiele wskazuje na to, że obaj z oceną trafili
w dziesiątkę.
Mądrzejszy od wilka i psa
Tak stwierdzili naukowcy, przeprowadzając
badania na lisich fermach. Dowiedli, że
drapieżnik rozumie wiele ludzkich gestów,
podobnie jak pies. Gdy dzikiemu lisowi
wskaże się cel palcem – wie, gdzie ma spojrzeć.
Gdyby więc nasi przodkowie wybierali
czworonożnego towarzysza do obrony i pomocy
w łowach, kierując się jego inteligencją,
a nie tylko siłą fizyczną – podsumowują na
przykład hamburscy badacze – udomowiliby
zapewne lisa, a nie wilka.
Obserwacje tego zwierzęcia w naturze
również dowodzą, że zwierzę szybko
się uczy i świetnie radzi sobie w nowych
okolicznościach.
– Poluje, kierując się przede wszystkim
fenomenalnym słuchem – opowiada dr inż.
Zbigniew Borowski z Zakładu Ekologii Lasu
i Łowiectwa IBL. – Gdy podczas badań na
Bagnach Biebrzańskich łapał się w naszą
klatkę jakiś gryzoń, reagował natychmiast.
Podbiegał do niej, przewracał, wyciągał ofiarę
i zjadał. Zdarzało się nawet, że otwierał
drzwiczki klatki…
O przemyślności drapieżnika świadczy
również sposób polowania na sarnie koźlęta.
Gdy zauważy brzemienną sarnę, chodzi
za nią do momentu aż urodzi małe. Wtedy
porywa noworodka i zanosi zdobycz własnemu
potomstwu.
Lis bezustannie modyfikuje, a właściwie
poszerza, obszar penetracji. W poszukiwaniu
padliny kontroluje drogi i szlaki
kolejowe. Przeprowadza inspekcje w miejscach,
w których zwierzęta są najczęściej
rozjeżdżane. Szukając dla siebie nowych
terenów, przebywa coraz bliżej człowieka.
Zasiedla przedmieścia i wchodzi w głąb wielkich
miast: do parków, innych obszarów zielonych,
nawet na cmentarze. A w kontaktach
z ludźmi jest coraz śmielszy.
– Dziesięć metrów od mojego domu, na
opuszczonej działce, było gniazdo lisów.
Nocą wykradały z kurnika kury sąsiadów,
a we dnie przyglądały się z bliska, jak sąsiadka
plewi chwasty. W moim ogródku też są częstymi
gośćmi. Widać na każdym kroku, że te
drapieżniki coraz lepiej przystosowują się do
życia w środowisku silnie przekształconym
przez człowieka – opowiada prof. Roman
Dziedzic, szef Zakładu Ekologii Zwierząt
i Łowiectwa Uniwersytetu Przyrodniczego
w Lublinie.
Ile ich jest?
Według najnowszego rocznika statystycznego
„Leśnictwo 2011”, w Polsce w 2010 r. było
już prawie 212 tys. lisów – dwa razy więcej
niż w 2000 r. i prawie cztery razy więcej niż
w roku 1990! Można wymienić wiele przyczyn
takiego stanu rzeczy. Ponieważ minęła
moda na pelisy, damskie futra z lisa, nikt nie
pali się dzisiaj do pozyskiwania tych drapieżników.
Do polowania na lisy zniechęcili
myśliwych również „zieloni”, którzy zaczęli
promować futra z tworzyw sztucznych. Ich
kampanie sprawiły, że nie ma przyzwolenia
społecznego na okrycia ze skór zwierzęcych.
Jednak najistotniejszym powodem tak
dużego wzrostu populacji lisów jest szczepienie
ich przeciwko wściekliźnie. Choroba
do niedawna dziesiątkowała te zwierzęta,
choć ich liczebność utrzymywała się na dość
stabilnym poziomie. Ze względu jednak na
śmiertelne zagrożenie dla człowieka Światowa
Organizacja Zdrowia, a także Komisja
Europejska zaleciły wprowadzenie masowego
szczepienia lisów. To głównie one (szacuje
się, że w dwóch trzecich wypadków) są
sprawcami roznoszenia wścieklizny.
Pierwsze szczepienia przeprowadzono
w 1993 r. w zachodniej części Polski.
W 2002 r. objęto nimi już cały kraj. Szczepionki
zatopione w przynęcie, którą zwykle
jest mączka rybna, rozrzucane są z samolotów
dwa razy w roku: wiosną i jesienią (od
2010 r. w woj. dolnośląskim rozkładane są
tylko raz – jesienią). Jak informuje Paweł
Makowski z Biura Zdrowia i Ochrony Zwierząt
Głównego Inspektoratu Weterynarii,
w 2011 r. na terytorium całej Polski zrzucono
z samolotów ponad 11,7 mln szczepionek dla
lisów, niewielką ich liczbę wyłożono też ręcznie.
Koszt zakupu i dystrybucji szczepionek
to ponad 42,5 mln zł, z czego – jak co roku
– nawet 75 proc. zwróci UE.
Realizowany w Polsce od 20 lat program
szczepienia przeciwko wściekliźnie przynosi
wymierne efekty. W 1991 r. stwierdzono
u zwierząt 2287 przypadków tej choroby,
w tym 1513 u lisów, w 2010 r. było ich 151,
wśród lisów 117, czyli prawie 15 razy mniej!
W pierwszej połowie tego roku odnotowano
już tylko 68 przypadków wścieklizny, w tym
53 u lisów, a więc zapowiada się, że będzie ich
jeszcze mniej.
Coraz więcej jest natomiast lisów. Tak
wynika z monitoringu prowadzonego przez
myśliwych. Ten trend zaobserwowano
najpierw w Polsce zachodniej, potem – na
przełomie XX i XXI w. – centralnej, a w latach
2003–2007 także w północno-wschodniej,
najpóźniej objętej szczepieniami.
– Liczebność lisów zwiększyła się w tym
czasie prawie czterokrotnie i to mimo pięciokrotnego
wzrostu pozyskania łowieckiego.
Zwierzęta, które dotąd preferowały pogranicze
lasu, pól i łąk, zaczęły zasiedlać otwarte
tereny rolnicze, a z czasem również tereny
miejskie – mówi dr Robert Kamieniarz
z Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu Wydziału
Leśnego UP w Poznaniu i pracownik
Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego
w Czempiniu.
Albo lis, albo zając?
Dziś lisów jest prawie 220 tys. Myśliwi uznali
je za pierwszorzędnych sprawców katastrofalnego
spadku pogłowia zwierzyny drobnej:
zajęcy, bażantów i kuropatw.
– Szkody, które ten drapieżnik wyrządza
w środowisku są ogromne, choć nikt ich nie
potrafi dokładnie oszacować. Ptaków gniazdujących
na ziemi, również tych śpiewających,
już u nas nie ma – mówi Jerzy Włostowski,
łowczy okręgowy w Łomży, leśnik
z wykształcenia. – Gdy nasi myśliwi zostawiali
kiedyś na polach snopki ze zbożem dla
zajęcy i kuropatw, ściągały chmary ptactwa.
Teraz niczego nie ma – ani zajęcy, ani kuropatw
i innych ptaków. Do cna wytępiły je lisy,
wespół z kuną, norką i jenotem.
Podobne relacje przekazują myśliwi
z innych terenów, głównie z Mazowsza,
Wielkopolski i Lubelszczyzny, bo tam lisów
jest najwięcej. Spostrzeżenia te potwierdzają
też niektórzy naukowcy.
– Dowodem na to, że to lis jest głównym
sprawcą spadku liczebności zwierzyny
drobnej są badania telemetryczne, którymi
objęliśmy kuropatwy – mówi dr Robert Kamieniarz.
– Wynika z nich, że negatywny
wpływ lisów na lęgi kuropatw jest tak duży,
iż populacja tych ptaków lokalnie nie jest
już w stanie sama się odtwarzać.
Mój rozmówca dodaje, że za jeden z powodów
wysokiej śmiertelności zwierzyny
drobnej uważa się też maszyny rolnicze, ale
– jego zdaniem – kluczową rolę odgrywają
czworonożne drapieżniki, z lisem na czele.
– Ssaki drapieżne, z tego aż trzy czwarte
stanowiły lisy, zniszczyły nam 75 proc.
lęgów kuropatw – przytacza konkretne
dane. – Uważam, że jest ich obecnie stanowczo
za dużo. Na 1000 ha przypada
mniej więcej osiem lisów, a powinniśmy
dążyć do tego, aby ich zagęszczenie było
nawet czterokrotnie niższe.
Żeby zmniejszyć liczebność tego drapieżnika
do dwóch osobników na 1000 ha, pracownicy
Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu
przygotowali, we współpracy ze Starostwem
Powiatowym w Kościanie, specjalny projekt.
Rozmaitymi premiami zachęca się w nim
myśliwych do intensywnych polowań na lisy.
Próbuje się też zachęcać rolników – rozdając
im np. bezpłatne nasiona – do siania poplonów
ozimych, które byłyby bazą żerową dla
zajęcy, kuropatw i bażantów.
Jednak – jak dotąd – informuje mój rozmówca
– nie licząc okolic Czempinia, nie
osiągnięto oczekiwanego efektu. W powiecie
kościańskim na 1000 ha przypada
około czterech lisów, lokalnie nawet pięć.
Inne programy wdrażane w Wielkopolsce
też nie przyniosły sukcesu. Dlaczego?
Gdy na początku realizowanego programu
drapieżników jest dużo, premie faktycznie
dopingują myśliwych do pozyskiwania
lisów. Ale kiedy zagęszczenie drapieżników
maleje, spada również zaangażowanie
polujących.
– W innych krajach polujący uznają za
swój obowiązek utrzymywanie populacji
lisów w ryzach – mówi dr Robert Kamieniarz.
– Na przykład w Niemczech odstrzeliwuje
się ich rocznie około 500 tys., dzięki
czemu pozyskanie zajęcy sięga prawie 400
tys. A u nas? Eliminuje się rocznie 150 tys.
lisów i polowania przynoszą zaledwie 10 tys.
zajęcy.
Za ograniczaniem populacji lisów jest też
Janusz Mikoś, przewodniczący Komisji Łowieckiej
Polskiego Towarzystwa Leśnego, na
co dzień szef Nadleśnictwa Wejherowo. Jego
zdaniem, decyzję o powszechnym szczepieniu
lisów można uznać za kontrowersyjną.
Wściekliznę roznoszą w środowisku nie
tylko one, ale też zdziczałe koty, nietoperze,
wiewiórki, a ich się nie szczepi. Lisy powodują
w łowisku znaczne straty, tępiąc zające
i kuropatwy, ich ofiarą pada również około
5–10 proc. koźląt sarny. Jednak nie tylko to
przemawia za hamowaniem ekspansji kłopotliwego
drapieżnika.
– Lis choć już prawie nie roznosi wścieklizny,
pozostaje głównym nosicielem tasiemca
wielojamowego, który, jeśli w stadium larwalnym
trafi do organizmu ludzkiego, jest
sprawcą ciężkiej choroby o nazwie bąblowica
– mówi nadleśniczy. – Można się nią zarazić,
jedząc niemyte owoce leśne, bo lis pozostawia
na nich jaja tasiemca. Zagrożenie bąblowicą
gwałtownie rośnie i na przykład w niektórych
regionach Austrii już wprowadzono
odrobaczanie tych drapieżników, przeznaczając
co roku na ten cel miliony euro.
Nadleśniczy z Wejherowa sugeruje, że pieniądze
wydawane na szczepienia, być może,
powinno się przeznaczyć na monitoring liczebności
lisa, bo ta wciąż nie jest dokładnie
znana, i – zachęcające do odstrzału – premie
dla myśliwych.
Inny punkt widzenia
Zdaniem dr Magdaleny Misiorowskiej
z Samodzielnego Zakładu Zoologii Leśnej
i Łowiectwa SGGW, zwierzyna w naszym
kraju, generalnie, jest niedoszacowana. Koła
łowieckie nie wykonują inwentaryzacji na
swoich terenach prawidłowo i w rezultacie
nie znają również dokładnej liczby lisów.
– Drastyczny spadek liczebności zwierzyny
drobnej nie jest bezpośrednio
związany za wzrostem liczebności tych
drapieżników – mówi. – Zaczęło jej ubywać
znacznie wcześniej, bo już w połowie
lat 70. ub. w. i prawdopodobnie było to
wywołane różnymi schorzeniami, później
ciężkimi zimami, również chemizacją
i mechanizacją rolnictwa – tłumaczy.
– A wzrost liczebności i zagęszczenia lisa
obserwujemy w Polsce od początku lat 90.,
gdy rozpoczęto akcję szczepienia. Wtedy
dopiero te drapieżniki zaczęły wpływać
na populację zwierzyny drobnej. Podobnie
myślą inni specjaliści.
– To tylko hipoteza, że lis przyczynił się
do spadku pogłowia zająca, ale bez odpowiednich
badań nie można jej potwierdzić
– mówi dr Zbigniew Borowski. – Sądzę, że
na spadek zwierzyny drobnej mają też duży
wpływ zdziczałe psy i koty. A lis to oportunista,
który pożre prawie wszystko. Widziałem,
jak zjadał pająki otulone pajęczyną niby
cukrową watą. Również Jan Błaszczyk, główny specjalista
ds. łowieckich w DGLP, nie upatruje w lisie
głównego winowajcy zmniejszenia populacji
zajęcy. Jego zdaniem, głównym składnikiem
lisiego menu są gryzonie. Zauważono, że gdy
jest ich pod dostatkiem, lisie rodziny rosną
w siłę i nawet mioty mają liczniejsze. Potwierdza
to również analiza treści żołądków, którą
przeprowadzał m.in. dr Rafał Kowalczyk z Instytutu
Biologii Ssaków PAN w Białowieży.
Głównym składnikiem diety lisa są norniki
(47 proc. biomasy zjadanego pokarmu), pozostałe
to padlina (27 proc.), inne ssaki (11 proc.),
ptaki (9 proc.) i rośliny (4 proc.).
– Pozwala to stwierdzić, że lisy preferują
ofiary łatwo dostępne i obficie występujące
w środowisku. A duży udział norników
w diecie – niezależnie od płci, wieku, sezonu
i środowiska – wskazuje na specjalizację
w polowaniach na gryzonie terenów otwartych
– podsumowuje naukowiec.
I właśnie dlatego rolnicy i sadownicy uważają
lisa za sprzymierzeńca. Bo nornik zgryza
pędy zbóż, wyjada ziarno, wyrządza szkody
w sadach… Niedobry lis jest tylko wtedy, gdy
wybiera drób z kurników. Ale ma nasz bohater
również innych przyjaciół – wśród bajkopisarzy,
malarzy, wreszcie ekologów. Zagorzałym
przeciwnikiem pozostają myśliwi.
Co w takim razie powinno się z nim
zrobić? Naukowcy podpowiadają: przede
wszystkim dobrze policzyć i – żeby nie
zdominował naszych ekosystemów – pozyskiwać
proporcjonalnie do przyrostu populacji.
Ponadto, jak podkreśla prof. Jan F.
Żmudziński z Państwowego Instytutu Weterynarii
w Puławach, w żadnym wypadku nie
wolno zaniechać szczepienia lisów przeciw
wściekliźnie. Aż do jej eliminacji, co w paru
krajach, m.in. w Belgii, Niemczech, Francji
i Czechach, już się udało. A do blistrów ze
szczepionkami można by dodawać również
środki antykoncepcyjne i w ten sposób utrzymywać
populację w ryzach.
Zdaniem doktora Rafała Kowalczyka, jeżeli
nawet podejmiemy takie działania, próba
ograniczenia liczebności lisa – ze względu na
jego witalność, zdolności adaptacyjne, powszechne
występowanie i wysokie zagęszczenie
– jest raczej skazana na niepowodzenie.
Może więc potraktować problem tak, jak
proponuje prof. Dariusz Gwiazdowicz, kierownik
Zakładu Ochrony Lasu Uniwersytetu
Przyrodniczego w Poznaniu.
– W przyrodzie nie ma prostych rozwiązań,
a jednym z nich jest pogodzenie się
z zaistniałą sytuacją – akceptacja tego, co się
w naturze dzieje. Niezależnie od tego, czy to
się nam podoba, czy nie…
Źródło: Echa Leśne, Nr 4 (610) 2012, str. 13 "Jak przechytrzyć lisa?" Tekst: Eugeniusz Pudlis.
//www.radom.lasy.gov.pl/c/document_library/get_file?uuid=83fb7d51-9c93-4051-8b48-cd6f4a72f5e5&groupId=11034
Komentarze (45)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
http://szokblog.pl/ShareImages/1345282005842.jpg
w porównaniu z tą panią
http://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/to-przelom-gigant-zatrudnil-modelke-z-nadwaga,322731.html
Po co tworzyc nowe rozwiazania, jak istnieja juz opracowane (mysliwi)?
Jedyne, co jest istotne, to odpowiednio stworzone plany corocznych odstrzałow opracowywane i kontrolowane przez niezaleznych ekspertow, coby sie mysliwi nie rozpedzili.
@MlodyDziadzioSpamer: czym wystrzeli, procą?