Tak szczerze, to kiedy byłem bezrobotny, przez parę miesięcy w ubiegłym roku to też się zarejestrowałem tylko ze względu na ubezpieczenie, a pracy szukałem na własną rękę.
@nasrallah: Jaką kuroniówkę? Większość bezrobotnych nie ma zasiłku od dawna, więc prawie na pewno ci którym się "nie chce" dawno już jej nie mają. Tak naprawdę to chodzi pewnie o coś innego - płace bywają tak żałosne, że ludzie wolą pracować na czarno i dostać trochę więcej a rejestrują się tylko żeby dostać ubezpieczenie.
Jestem bezrobotny, szukam pracy, a moje doświadczenia z PUP wyglądają w ten sposób:
1. Dostałem pismo - zaproszenie w sprawie rozmowy o pracę w siedzibie PUP. Oczywiście idę, bo chcę pracować. Wchodzimy pojedynczo do pokoju, w którym siedzi dwóch ładnie ubranych panów. Pytanie na starcie "Czy chce pan zarabiać 6 tys złotych?". Zapala mi się lampka ostrzegawcza. W trakcie rozmowy dowiaduję się, że mam coś sprzedawać, ale nie wiadomo co jeżdżąc od
Na 21 lutego zostałem zaproszony do PUP na warsztaty "Jak efektownie poszukiwać pracy". ;-)
@Defender: "Efektowne poszukiwanie pracy"? To znaczy k@#!a co, masz się przebrać za batmana i w akompaniamencie wyniosłej uwertury i towarzyszącej jej symfonii ognia i eksplozji wkroczyć do biura pracodawcy, po czym rzucić głosem Bale'a: Ja na rozmowę kwalifikacyjną.
@Defender: QL story! Do tego warto dodać, że utrzymywanie tej biurokratycznej masy kosztuje straszna kupę pieniędzy. Nie tylko wypłaty, ale też systemy informatyczne (które są gówno warte, ale utrzymanie kosztuje), utrzymanie wielkich budynków itd. No i te słynne dotacje na gówno warte szkolenia.
I to jest właśnie sedno głupoty tego systemu. Ludzie rejestrują się jako bezrobotni, tracą czas w kolejkach, obsługiwani są przez armię urzędników. Potem idą do lekarza i ponosimy kolejne koszty na zweryfikowanie czy ktoś jest ubezpieczony - kolejne rzesze urzędników są do tego potrzebne. Tymczasem opieka zdrowotna należy się każdemu, bo jest zagwarantowana w konstytucji... Jednym słowem - system bzdurny, nastawiony ewidentnie na marnotrawienie publicznych pieniędzy i utrzymywanie urzędników.
@franaa: Tak, wiele osób tak robi. Ale jest też spora grupa ludzi którzy pracują na czarno za niskie stawki, żeby przeżyć i wydanie 350zł na ubezpieczenie z pensji 1000 przekracza ich finansowe możliwości, więc ciągle są zarejestrowani w urzędzie. I ja się im nie dziwię.
@lookzovt: Być bezrobotnym z ubezpieczeniem zdrowotnym czy pracować na umowę śmieciową poniżej minimalnych stawek bez żadnego ubezpieczenia? Hm.... trudny wybór...
@armon: A ich miejsce powinni zająć prywatni pośrednicy (ewentualnie opłacani przez państwo, ale na podstawie wyników). Ale nie ma mowy, żeby Platforma zrobiła coś przeciwko swojemu żelaznemu elektoratowi.
Bzdura. Oni chętnie by popracowali, ale koszty podpisanej umowy są na tyle wysokie, że bardziej opłaca się podjąć ryzyko pracy na czarno.
Czasem myślę, że 'bezrobotny' pracujący na czarno jest o wiele bardziej obrotny niż przeciętny pracownik, bo kalkuluje zysk z różnych rozwiązań i wybiera to najkorzystniejsze. Pracownicy etatowi natomiast idą jak te owce na rzeź, poświęcając 65% swoich roboczogodzin na państwowe składki.
Niestety, ale mamy tutaj też drugą stronę medalu, gdzie to ludziom pracującym w Urzędach Pracy nie zależy na bezrobotnych. Byle do 15-ej i do widzenia. Sama w okresie kiedy szukałam pracy, otrzymałam bodajże dwukrotnie oferty, które w chwili wydania były już nieaktualne. O czym oczywiście dowiedziałam się dopiero na miejscu. Musiałam zainwestować w kilka biletów z własnej kieszeni, żeby dowiedzieć się kiedy już dotarłam na miejsce, że przecież oni od 2 tygodni
Co za propaganda. Ci którzy mają dzieci a są bezrobotni na pewno chcieliby gdzieś pracować, w moim otoczeniu jest wielu którzy się zarejestrowali w urzędzie, mają ubezpieczenie, ale NIE MA ŻADNYCH OFERT PRACY! Koleżanka czekała 2 lata żeby dostać staż 3 miesięczny, oczywiście po stażu została zwolniona.
@misiek_s: Nie czekała, tylko składała CV w wielu firmach przez ten czas. Jednak problemem tu było brak doświadczenia, pracodawcy nie chcą takich ludzi przyjmować nawet za minimalną pensję. Tylko jak tu zdobyć doświadczenie, skoro wszyscy pracodawcy od początku go wymagają.
Komentarze (170)
najlepsze
1. Dostałem pismo - zaproszenie w sprawie rozmowy o pracę w siedzibie PUP. Oczywiście idę, bo chcę pracować. Wchodzimy pojedynczo do pokoju, w którym siedzi dwóch ładnie ubranych panów. Pytanie na starcie "Czy chce pan zarabiać 6 tys złotych?". Zapala mi się lampka ostrzegawcza. W trakcie rozmowy dowiaduję się, że mam coś sprzedawać, ale nie wiadomo co jeżdżąc od
@Defender: "Efektowne poszukiwanie pracy"? To znaczy k@#!a co, masz się przebrać za batmana i w akompaniamencie wyniosłej uwertury i towarzyszącej jej symfonii ognia i eksplozji wkroczyć do biura pracodawcy, po czym rzucić głosem Bale'a: Ja na rozmowę kwalifikacyjną.
@kyuuki:
Problem powoduje państwo a wy się kłócicie. 2 pieczenie na jednym ogniu.
Czasem myślę, że 'bezrobotny' pracujący na czarno jest o wiele bardziej obrotny niż przeciętny pracownik, bo kalkuluje zysk z różnych rozwiązań i wybiera to najkorzystniejsze. Pracownicy etatowi natomiast idą jak te owce na rzeź, poświęcając 65% swoich roboczogodzin na państwowe składki.
@dixx: Chyba na twojej "zielonej wyspie".
@dixx: Nie doceniasz systemu. Oni są w stanie stracić każde pieniądze.