Po ostatnich wydarzeniach wzięło mnie na przemyślenia. Mam nadzieję, że w miarę je ogarnęłam (znaczy się przemyślenia) i stworzą sensowną całość.
Słowem wstępu. Pracuję z pasją, uwielbiam pracę w sklepie, z klientami. Jestem pomocna i zawsze (z paroma wyjątkami) pozytywnie nastawiona do klienta. To co opiszę to doświadczenie moje oraz bliskich mi znajomych/rodziny. A podejrzewam, że wielu z was pracowało w handlu bezpośrednim bądź na ochronie i ma swoje historie. Nie są to gorzkie żale, to jest swoista odpowiedź na wieczne pretensje klientów do sprzedawców itp.
*Dziury towarowe to coś takiego: towar jest układany jak żołnierzyki w wojsku, stoi równo i zawsze na "full". A jeśli czegoś nie ma, a towar obok nie został poszerzony to właśnie taką lukę nazywamy dziurą towarową.
Dlaczego na każdego patrzę jak na złodzieja? Dlaczego w każdej grupie wiekowej znajdę przykład kradzieży? I nie ważny jest kolor skóry, wyznania i bycie Cyganem.
1) Dwóch nastolatków. Wyglądają normalnie, średnia klasa jeśli chodzi o ocenianie portfela (rodziców) na podstawie ubrań. Łażą po sklepie, wybierają, przebierają. Pytam czy w czymś pomóc. Oni, że tak, bo w sumie chcieli takie wafle z kremem truskawkowym. Ok, idę na magazyn zobaczyć czy mam. Wracam z tymi cholernymi wafelkami, a ich nie ma. Za to na półce gdzie stoją kawy rozpuszczalne dziura (tzw. dziury towarowe*). Brakuje około 10 słoików co kosztuje mniej więcej 150 zł. Niech ich szlag.
2)Młoda dziewczyna, lat około 25-27. Jakoś niespecjalnie rzucająca się w oczy. Chodzi po sklepie, zbiera produkty do koszyka. Podeszła do kasy, skasowałam a ona w torebce szuka portfela. Zakupy zrobione na około 100zł. Jakieś chipsy, piwo, nabiał, wędliny, papierosy itd. No i nie ma portfela, prosi mnie żebym wzięła jej dowód rejestracyjny samochodu i prawo jazdy, a ona tylko skoczy do auta po portfel. Oglądam prawo jazdy, babka trochę różni się od tej na zdjęciu, ale od razu mówi, że ona ma "prawko" od 18 i dlatego jest taka różnica. Myślę ok. Poszła z zakupami, dokumenty zostawiła i tyle ją świat widział. Po paru dniach zgłaszam się na policję i mówię co i jak. Okazuje się, że ktoś się podszył pod kobietę z dokumentów, bo owa kobieta zgłosiła zaginięcie portfela z dokumentami.
3)Chłopak 25-30lat i kilkoro ludzi na sklepie. Coś on tam przebiera, wybiera i się zastanawia przy regale ze słodyczami. Odchodzi od niego, bierze z lodówki colę w butelce i podchodzi do kasy. Obsługuję starszą kobietę, zerkam na sklep a tam na półce dziura towarowa w miejscu gzie są czekolady 300g. A jestem pewna, że nie sprzedałam ich 30 w ciągu godziny. Wychodzę zza kasy, chcę podejść do drzwi, żeby odciąć chłopakowi drogę ucieczki, a on w tym czasie pchnął starszą panią i wybiegł. Ukradł czekolad na ok 360zł. Policja nic nie zrobi, przyjęła zgłoszenie.
4)Facet na wózku inwalidzkim, bez nóg. Często odwiedzał znany sklep ze sprzętem rtv i agd. Rzadko cokolwiek kupował. W końcu ochrona się "przyczepiła" do niego, na kamerach widać było jak rozpakowuje sprzęty i chowa pod kocyk mający na udach.
5)Starszy pan. Siwy, pomarszczony. Z laską (taką co mu chodzić pomaga) Podchodzi do kasy, odkłada na bok laskę, płaci za jakąś pierdołę, a biorąc laskę zgarnia ręką jakieś batoniki. Chcę go zatrzyma to on tą laską zaczął wymachiwać.
6)Starsza pani. Z koszyczkiem swoim przyszła. Takim co do roweru się przypina. Coś tam ma w ręce przy podejściu do kasy. A w międzyczasie widziałam jak do koszyczka wsadzała 3piwa. No i daje mi pierdołę do skasowania, pytam ją a co z tymi piwami. A ona na to, że ona z nimi weszła. I kłóci się babka. No to proponuję sprawdzenie na półce, gdzie wszystkie piwa stoją w idealnym rzędzie.Oczywiście poza tymi, któe ona ma w koszyku. Dalej mi się wypiera. No to proszę ją o sprawdzenie partii.To też się zgadza. Trzasnęła koszykiem i wyszła.
7)Była sobie kobieta co kradła w każdym sklepie dookoła, policji się nie bała. A pieniądze za ukradziony towar zawsze się znajdowały. Co się okazało? Kobieta była "bogata". A raczej jej syn. Przyszedł i prosił, aby nie wzywać policji kiedy ona kradnie, bo ona jest chora i po prostu kradnie. Prosił, abyśmy spisywali to co ukradła, a on przyjdzie raz w miesiącu i pokryje szkody. Rzeczywiście tak było.
8)Studenci z tzw.Erasmusa. Chyba Hiszpanie. Coś tam zagaduje jeden a drugi pakuje towar z półek do plecaka. Policja,ochrona, zamknięcie drzwi. Oddał wszystko, bo policja nie była w stanie się z nim dogadać.
Takich historii znam masę. Pomijam już kradnących menelików i dzieci. A dla wszystkich mądrych i znawców: Wiem, że dużo razy kradzież była z mojej winy, bo kto normalny bierze dokument jako zapłatę itp. Ano nikt, po prostu czasem człowiek wyłącza logiczne myślenie.
I inne.
Dlaczego jeśli klient ma do zapłaty np. 9.51 i daje mi 9,50 to mówię, że jeszcze grosik? Bo nie raz nie dwa miałam karczemną awanturę o "czy mogę być winna grosika". Odkąd pracuję w nowym miejscu (od marca b.r.) starannie pilnuję, aby w kasetce był zapas groszówek i proszę szefową aby tego pilnowała. Nie zdarzyło mi się, żebym musiała pytać i bycie winną grosika.
Ale zrozumcie też, że to nie kasjer/sprzedawca jest winny temu, że nie ma drobnych. Winny jest właściciel sklepu, który delikatnie mówiąc ma "wyje*ane" w większości przypadków.
Dlaczego nie rozmieniamy pieniędzy? Nie jesteśmy bankiem ani workiem pełnym drobnych pieniędzy. Jeśli rozmienię jakikolwiek nominał paru osobom, to nie będę miała jak wydać klientowi swojego sklepu, a to prowadzi do odmowy sprzedaży. I nikt mi nie może wtedy pomóc.
Powiecie "niech właściciel sklepu zadba o drobne", ale na zdrowy rozum,-ile ona ma mieć "zablokowanej" gotówki? Nieustannie trzymać 1000zł w drobnych, bo ludziom czasem ciężko wysypać drobne? Albo płacą za zapałki warte 15gr 100złotowym banknotem.
Dlaczego sprawdzam dowód każdej sobie, która wygląda na nie więcej niż 30lat? Bo szanuję swoją pracę, zależy mi na niej, a jeśli się okaże, że osoba, która wygląda na 30lat a ma 16 to mogą zabrać koncesję na alkohol dać mi mandat, no i oczywiście mogę stracić pracę.
Dlaczego jeśli na karcie widnieje imię kobiety a próbuje nią zapłacić facet to odmawiam? Podobnie jak wyżej. Dodatkowo na nic się zda pisemne upoważnienie żony/dziewczyny/męża/chłopaka itp. Mam prawo zatrzymać taką kartę z pokwitowaniem.
Często zdarza się, że przychodzi ktoś do sklepu (bezdomny, menelik, kobieta z dzieckiem itp) i prosi o coś do jedzenia. Dlaczego nie daję w wielu przypadkach? Bo za dużo razy widziałam, jak oni po odebraniu chleba/nabiału/mięsa chodzą dookoła sklepu i próbują to sprzedać. Jeśli już daję, to proszę aby zjedli to przy mnie, nawet na zapleczu (co jest zabronione), bo serce to ja mam miękkie, ale jeszcze rozum mi działa. Najczęściej słyszę "pierdol się".
Dlaczego nie chcę wpuszczać ludzi do toalety dla pracowników. Sanepid zabrania. Dodatkowo, toaleta jest zaraz obok magazynu, jeśli coś zginie-idzie na mnie. Mam w umowie zaznaczoną odpowiedzialność materialną itd.
Dlaczego po zamknięciu sklepu, licząc gotówkę nie wpuszczam już nikogo, choćby mi klęczał pod drzwiami? Bo:
-sprzedaż poza kasą fiskalną jest karalna
-najczęściej ludzie proszą o piwo,papierosy itp
-jestem też człowiekiem, ostatni autobus do domu mam parę minut po zamknięciu i jeśli mam się na niego spóźnić to tylko ze względu swojego "ślimaczenia"
Robię wyjątki, ale jeśli to jest ktoś kto potrzebuje podpasek bądź leków. Artykuły spożywcze może kupić w sklepie całodobowym albo z samego rana.
I jeszcze historia sprzed paru dni.
Całkiem niedawno opisywałam "napad z nożem", facet dostał grzywnę i zawiasy. Mimo to dalej się pojawia i w sklepie i na jego terenie. Parę dni temu wszedł na sklep z Kowalem, swoim kumplem. Mówię, że ma natychmiast opuścić sklep. Na co Kowal, że on jest ze mną. Wezwałam ochronę. Obsługuję klientów i obserwuję co robi tych dwóch facetów. Facet od noża grzecznie stoi przy wejściu, a Kowal bierze piwo z lodówki. Nadeszła kolej na Kowala i mówię do niego, że nie zostanie obsłużony dopóki pan z wyrokiem nie opuści sklepu. Na to Kowal zaczął wykrzykiwać, że mnie zabije itd. Zrzucił regał (wart 1000zł), wziął piwo i wyszedł. Policja wezwana, ochrona też. Policja rozłożyła ręce, spisała zeznania i kazała czekać. Genialnym okazął się policjant, który powiedział do mnie "ale wie panie, że złamała pani prawo każąc wyjść panu z wyrokiem?" no, że kur*a co? "nie może pani wyrzucać nikogo ze sklepu, nawet jeśli ten ktoś pani groził, chyba, że taka osoba ma sądowy zakaz do zbliżania się do xyz". Tylko takiej rady udzieliła mi kochana policja.
Na drugi dzień Kowal wrócił do sklepu, akurat była szefowa, a na zapleczu jej partner życiowy jak i współpracownik. Szefowa mówi, że ma wyjść, a on, że nie i tak w koło Macieju. Kowal zaczął być agresywny, grozić szefowej, na co wyszedł współpracownik. Kowal się na niego rzucił z pięściami, został "rozłożony na łopatki". Szefowa zamknęła sklep a Kowal ponownie dostał ataku furii. Szamotał się ze współpracownikiem i zaraz chciał wyjść. Szefowa czekała na policję więc nie wypuszczała go. Zaczął rzucać piwem butelkowym w szklane drzwi. Nie rozbił drzwi. Sprawa skończyła się tak, że Kowal wylądował na dołku, a współpracownik w szpitalu i na dzień dzisiejszy ma nakaz noszenia gipsu prze co najmniej miesiąc (gips założony na całą prawą ręką razem z barkiem). A co dalej nie wiadomo.
Dzięki za przeczytanie i kopniaki (za i przeciw) :)
Komentarze (203)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
@mbrdej: musi bo tak mówią przepisy prawa, nie ma wolnych ławek w parku czy musi bo tak wypada?
Jak mi ktoś w sklepie nie wyda, to nie mam skąd mieć drobnych.
Ja ich nie chomikuję w domu, nie przyklejam mozaiki do ściany, jak mam drobne to daję bo bilon ciąży w portfelu, ale ciągłe wypytywanie o końcówki jest męczące.
Nawet jak 9 razy na 10 zapłacę papierem "bez końcówki" to i tak w końcu wszystkie drobne gdzieś
@OddaliMiPuzzle: niby w jaki sposób to jest twoja wina? Wina leży po stronie złodziei i nie ma się co obwiniać.
Komentarz usunięty przez moderatora
I nie piszę tego żeby się przyczepić, tak tylko pytam, bo mnie to zastanawia.
Bo sam rozumiem co znaczy spotkanie z takimi debilami co grożą i są agresywni.
Nie, nie miał, ale jeśli facet rozwala sklep to (niech każdy zrozumie) nie będę, a nawet nie jestem w stanie (przez nerwy), należycie go obsłużyć.