- Ja na studiach zostałem pozbawiony ambicji i chęci do nauki, bo sami wykładowcy narzucają taki poziom, że nie trzeba się w ogóle przykładać, aby zaliczyć dany przedmiot.
A ja mam za to odwrotnie. Na początku zamierzałem chodzić na wszystkie wykłady z matmy, po miesiącu wk!!$iania się na każdym wykładzie stwierdziłem, że mam to gdzieś, skoro i tak nic nie rozumiem. Wiele osób stwierdziło podobnie. No ale cóż, skoro wykładowca się myli,
Idziesz sobie na wykład a tam skrypt przepisywany na tablicę... Jaki sens jest chodzenia w takim razie na taki wykład, na którym prowadzący bawi się w "poczytaj mi mamo"?
U mnie na wydziale najgorsze jest to, że strasznie przepuszczają. To niesprawiedliwe, bo ja nie po to się uczę, nie po to spędzam te pięć lat na uczelni, żeby potem się okazało, że są ludzie, którzy wiedzą 1/4 tego co ja, a dostajemy ten sam papier. Bo pracodawcy nie będzie obchodziło, czy miałam same piątki na egzaminach, a ktoś same poprawki, dyplom mamy ten sam.
Nie do końca. Jak ktoś 5 lat leseruje, to zachowa ten charakter w pracy .... a to oznacza, że większość pracodawców z czasem się na nim pozna i go zwolni. Trafi na końcu do zakładu, gdzie będzie zarabiał minimum i na wszystko narzekał, że go oszukali, że system do d--y itd.
U nas niestety 3/4 osób, które przychodzą do firmy totalnie się nie nadają.
Obecna liczba studentów i poziom nauczania to wynik wielu pomyłek i ich konsekwencji. Najpierw pokoleniu 80'' wmówiono, że bez studiów będzie ciężko z pracą. Liczba chętnych przewyższyła znacznie liczbe miejsc, ale uniwerki bardzo szybko zaczęły nadrabiać. Żeby nadążyć zaczęły zatrudniać słabszych pracowników, rozbudowywać drogie w utrzymani budynki, otwierać i powiększać mało istotne kierunki. Nawet gdyby trend społeczny sie zachował, to nadal byłby problem, bo idzie niż. Echa powojennego boomu
@text: Tkwi problem w tym, że Polska chciała mieć dużo studentów. No to ma, co prawda nic nie potrafią, nie nadają się do niczego, ale w statystyce mamy ich dużo, wiec pewnie mamy wykształcony kraj! :D Takich leserów nie powinno być po pierwszym roku, ale wtedy kto by płacił za zaliczenia? Więc studentów trzeba trzymać, bo są maszynką do robienia pieniędzy.
Dla mnie ten artykuł to żale płaczki, która nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Trzeba umieć kombinować, a nie czekać na sprawiedliwość społeczną. Po za tym co to tę płaczkę obchodzi, że ktoś idzie na browara w okienku?
Dla mnie ten artykuł to żale płaczki, która nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Trzeba umieć kombinować, a nie czekać na sprawiedliwość społeczną. Po za tym co to tę płaczkę obchodzi, że ktoś idzie na browara w okienku?
Po co pijak ma siedzieć na wykładzie, jak i tak nic nie załapie. Możliwości intelektualne się zmniejszają po wypiciu.
@Fagaldo_Antonio: Gazeta raz na jakiś czas lubi wyskoczyć z takim artykułem z serii "z kosmosu". Może pamiętasz jeszcze pokrzywdzoną maturzystę która zdała perfekcyjnie rozszerzony polski i nie umiała zdać podstawowej matematyki ? GW lubuje się w takich kwiatkach.
Osobiście jestem takim studentem, który notorycznie olewa pewne wykłady. Jak wytłumaczyć na przykład to, że na wykładzie z Javy na 120 osób jest 10 ? Byłem raz i wiem, że lepiej żebym
Troche racji dziewczyna ma, ale jednak nie. Jest płacz że jej papierek znaczy tyle samo jeśli nie mniej od papierka ściagacza i lesera. Tak naprawde ostateczenie liczy się to co masz w głowie, to czym sie pasjonujesz i jak umiesz to wykorzystać w życiu zawodowym. Papierek to tylko papierek. Studia służą poszerzeniu horyzontów, rozwoju swoich zainteresowań. Uczelnia i ludzie ktorzy cie na niej nauczają mogą ewentualnie wskazać, naprowadzić gdzie i jak można
Problemy koleżanki są mi obce. Na mojej uczelni trzeba sporo "zap%#!@!!ać". Projekty, laborki, kolokwia, egzaminy ... Bez współpracy studentów, nie byłoby szans na przetrwanie na tych studiach - i nie mówię tu o zżynaniu, tylko o opracowywaniu materiałów. Często wiedza, którą przekazują nam wykładowcy jest nie do zdobycia w innej formie, dlatego nagrywamy wykłady i odsłuchujemy, jak tylko czas pozwoli. Wiem jednak, że studenci medycyny mają gorzej, chociaż to zależy od punktu
@Gangnam_Style: jestem na pierwszym roku elektrotechniki w Lublinie (Politechnika) i, jak na razie, jest to samo, z czym sie spotkalam na PW. Mnostwo studentow, uczy sie z szesciu w mojej grupie, co pokazalo ostatnie kolokwium ze wstepu do matmy (zdala wlasnie ta szostka), reszta podchodzi raczej do tematu na luzie i po macoszemu. Ot, studiuje, nic nie robilem w liceum i przeszedlem - na polibudzie na pewno zdam. Co z tego, ze nie wiem, co to pochodna, rozniczka i nie wiem jak rysowac wykres funkcji. Integruja sie od dwoch miesiecy, przed kolokwium na korytarzu licytowali sie, kto sie mniej uczyl i kto w zwiazku z tym jest bardziej hardcore. Smieja sie z prowadzacych, w wiekszosci nie interesuja sie absolutnie niczym. Na szczescie, jak wszedzie, tak i w tym gniezdzie sa wyjatki :)
Choc powiem Wam, ze fenomen nieznania wzoru na delte sie powtarza zarowno na PW, jak i na PL rownie intensywnie.
Mam jedna osobe w grupie, ktora byla w humanie - pracuje teraz naprawde ciezko, szczeka opada. Codziennie sie uczy, jest cierpliwa i stara sie dawac rade. To jest prawdziwy student. Mimo, ze ma ogromne zaleglosci z liceum, w pewnych kwestiach wie wiecej, niz ja i
@Gangnam_Style: Medycyna to nie tylko wkuwanie na pamięć. ;) Wbrew pozorom takie "kujony" potrafiące odtworzyć każdy slajd z wykładu czy zdanie z podręcznika ledwo zaliczają kolokwia.
@Dolan: Ale przecież w zdecydowanej większości ofert pracy głownie zależy pracodawcy na doświadczeniu ,którego student nie ma a dopiero później papierek.
Komentarze (35)
najlepsze
A ja mam za to odwrotnie. Na początku zamierzałem chodzić na wszystkie wykłady z matmy, po miesiącu wk!!$iania się na każdym wykładzie stwierdziłem, że mam to gdzieś, skoro i tak nic nie rozumiem. Wiele osób stwierdziło podobnie. No ale cóż, skoro wykładowca się myli,
Nie do końca. Jak ktoś 5 lat leseruje, to zachowa ten charakter w pracy .... a to oznacza, że większość pracodawców z czasem się na nim pozna i go zwolni. Trafi na końcu do zakładu, gdzie będzie zarabiał minimum i na wszystko narzekał, że go oszukali, że system do d--y itd.
U nas niestety 3/4 osób, które przychodzą do firmy totalnie się nie nadają.
Jedyne
Obecna liczba studentów i poziom nauczania to wynik wielu pomyłek i ich konsekwencji. Najpierw pokoleniu 80'' wmówiono, że bez studiów będzie ciężko z pracą. Liczba chętnych przewyższyła znacznie liczbe miejsc, ale uniwerki bardzo szybko zaczęły nadrabiać. Żeby nadążyć zaczęły zatrudniać słabszych pracowników, rozbudowywać drogie w utrzymani budynki, otwierać i powiększać mało istotne kierunki. Nawet gdyby trend społeczny sie zachował, to nadal byłby problem, bo idzie niż. Echa powojennego boomu
Po co pijak ma siedzieć na wykładzie, jak i tak nic nie załapie. Możliwości intelektualne się zmniejszają po wypiciu.
Osobiście jestem takim studentem, który notorycznie olewa pewne wykłady. Jak wytłumaczyć na przykład to, że na wykładzie z Javy na 120 osób jest 10 ? Byłem raz i wiem, że lepiej żebym
Choc powiem Wam, ze fenomen nieznania wzoru na delte sie powtarza zarowno na PW, jak i na PL rownie intensywnie.
Mam jedna osobe w grupie, ktora byla w humanie - pracuje teraz naprawde ciezko, szczeka opada. Codziennie sie uczy, jest cierpliwa i stara sie dawac rade. To jest prawdziwy student. Mimo, ze ma ogromne zaleglosci z liceum, w pewnych kwestiach wie wiecej, niz ja i
To może czas zacząć się uczyć czegoś więcej, a nie tylko tego, czego wymagają?
Przykład: robienie notatek. Jesteśmy przyzwyczajani do tego, że nam się dyktuje. Jak wykładowca nie powie, żeby zapisać, to nikt nie pisze.
Boże,