Kupiłem ostatnio parówki, które wprawiły mnie najpierw w zakłopotanie, a na koniec musiałem je wyrzucić.<br />
Opakowanie z przodu jest bardzo ładne i budzące apetyt.<br />
<br />
<br />
<br />
Po odwróceniu opakowania wyglądają tak. Uwagę przykuwa dolepiona naklejka:<br />
<br />
<br />
<br />
Przyjrzyjmy się bliżej:<br />
<br />
<br />
<br />
I tutaj zaskoczenie. Na jednej etykiecie 33% pełnego mięsa i 26% MOM (mięso oddzielone mechanicznie). Można jeszcze zjeść. Ale według drugiej, parówki zawierają tylko 4% mięsa z indyka ( oraz 10% wieprzowego) i <strong>aż 42% MOM</strong>. I pełno środków chemicznych, barwników, aromatów, wzmacniaczów smaku. A czegoś takiego już bym nie dał nawet psu.<br />
<br />
Oczywiście parówki wylądowały w śmietniku.<br />
O co tu chodzi? <br />
Na koniec dodaję jeszcze zdjęcie w powiększeniu żeby dane były lepiej widoczne.<br />
<br />
Komentarze (154)
najlepsze
Moim zdaniem lepiej nie zjesc gowna, niz zjesc je tanio.
@verblade:
Tych na pewno.
Ostatnio jak wszedłem do Biedy i zobaczyłem że nie ma Culineo to nie wziąłem żadnych.
Takie w zasadzie powinny być ;)
... albo w kwasie ...
Komentarz usunięty przez moderatora
Nie neguję , ale jestem bardziej na stanowisku, że to właśnie konsumenci swoimi pieniązkami mogą "zagłosować" by w mięsie się w końcu pojawiło mięso a nie robić zapasy na pół roku ...
A tak przy okazji był ostatnio wykop , że to świnie zjadły
a co do świń dlatego pisze ze tylko hodowca wie albo jego rodzina ;)