We Włoszech na majówce szukaliśmy w Casercie drogi na stację benzynową. Godzina 3 w nocy a nasza trójka idzie poboczem Via Carlo di Burbone (główna droga) pchając przed sobą wózek a'la tesco wypchany bagażami. Zatrzymują nas Carabinieri, nie mówili ani po angielsku ani po niemiecku ani po francusku, o Polskim nie wspominając, mogło być lipnie. Tymczasem zamiast robić problemy po zobaczeniu naszych dokumentów narysowali nam drogę na autostradę i stację benzynową i
Ciekawe znalezisko, aczkolwiek chętnie bym poznał całą sytuację. My ją poznaliśmy tylko w jej małym fragmencie i z tego można wywnioskować, że turysta złamał prawo, ale przy tym jest strasznym krzykaczem. Być może gdy policja zwróciła mu uwagę, podniósł krzyki i zamiast spokojnie porozmawiać dał się ponieść emocjom. Niektórzy policjanci za takie wykroczenie tylko pouczają, nawet można zamienić parę słów, należy zachować podstawową kulturę. A jak ktoś od razu zaczyna kłótnię, to
Z dobrze poinformowanego źródła wiem (mam dziewczynę z Leska), że w tamtym miejscu podobno zawsze spisywali/spisują i prawdopodobnie będą spisywać. Więc należy uważać coby jakiegoś dorodnego mandaciku nie dostać za deptanie ulicy.
@WesolyMorswin: w sumie też o tym pomyślałem. Prawo musi być opisane, a żeby nie wprowadzać chaosu, sankcjonuje się jego złamanie. Jeśli mielibyśmy się kierować rozsądkiem, to byłby ciekawy sprawdzian dla społeczeństwa.
Komentarze (195)
najlepsze